Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Sprawa rzekomych lobbystycznych zapisów w ustawie o zamrożeniu cen energii zrobiła w ostatnich dniach niesamowitą karierę. Przez działaczy PiS była sprzedawana jako „pierwsza afera rządu Tuska”, choć rząd ten jeszcze nie powstał; pojawiały się również sugestie, iż zamknie ona karierę rządową Pauliny Hennig-Kloski z Polski 2050, i to zanim się naprawdę zaczęła.
Historia ta jest przede wszystkim humbugiem, dobrze jednak ilustrującym najważniejsze patologie współczesnej polityki. Największą winą Polski 2050 i Hennig-Kloski jest próba wpisania przepisów o wiatrakach do ustawy zamrażającej ceny energii. To oczywisty fortel, mający utrudnić Andrzejowi Dudzie zawetowanie zmian liberalizujących prawo (dotyczące m.in. odległości urządzeń od budynków mieszkalnych). Robiąc to prezydent zablokowałby jednocześnie zamrożenie cen energii, na które czekają miliony obywateli. Fortel Polski 2050 jest poniekąd zrozumiały, lecz wchodzi już w zakres patologii politycznych – ustawa o cenach energii powinna dotyczyć cen energii, a ustawa o wiatrakach powinna być uchwalona niezależnie. Tylko wtedy debata polityczna jest uczciwa, kiedy kontrowersyjne przepisy nie są forsowane cichaczem, w ustawach dotyczących czego innego. PiS stosował te praktyki bardzo często i był za to słusznie krytykowany.
Przykładem kolejnej patologii jest postępowanie PiS w tej sprawie. To festiwal bzdur: o rzekomych lobbystach, którzy napisali ustawę, o planowanych wywłaszczeniach pod wiatraki – wszystko są to kłamstwa żerujące na niewiedzy opinii publicznej i na prawach rządzących polityką twitterową. Tam bezkarnie można napisać niemal każdą brednię, a liczy się tylko to, by sprawnie narzucić swoją „narrację”.
Oczywiście Polska 2050 popełniła błąd, że odpowiednio wcześnie nie przygotowała swojej kontrnarracji. Nie przypominała, że te same poprawki były zgłaszane do ustawy wiatrakowej przez Hennig-Kloskę już wiosną, i że to przejaw poglądów głoszonych otwarcie przez nią i jej partię od dawna, a nie jakaś cicha wrzutka lobbystów. Błędem też, z punktu widzenia współczesnej polityki, była taktyka samego Szymona Hołowni, który przyjął metodę tłumaczenia się, czym jeszcze pogłębił złe wrażenie. Wiadomo, tłumaczy się ten, kto jest winny.
Choć może nie są to tak naprawdę błędy, tylko dowody braku zepsucia metodami panującymi dotąd w polskiej polityce parlamentarnej.