Reklama

Ładowanie...

Adopcja po polsku

Adopcja po polsku

11.08.2018
Czyta się kilka minut
Z pozoru wszystko wygląda ideal­nie: w Polsce nie brakuje kandydatów na rodziców adopcyjnych (przeciwnie: jest ich znacznie więcej, niż potrzeba), a niemal sto procent dzieci zakwalifikowanych do przysposobienia znajduje nowy dom.
A

Ale pod tymi statystykami czają się patologie, częściowo opisane w ogłoszonym niedawno raporcie Najwyższej Izby Kontroli. O ile średni czas trwania procedury adopcyjnej (dwa lata) można uznać za uciążliwość służącą dobru dziecka (gromadzenie dokumentów, testy psychologiczne, szkolenia, proces poznawania dziecka i oczekiwanie na orzeczenie sądu, wbrew obiegowej opinii rychłe jak na polskie realia), o tyle brak jest jednolitych dla całego kraju wymogów i kryteriów adopcji. A praktyki korupcyjne wychwycone w ankietach przez NIK każą wątpić, czy system istotnie służy dzieciom.

Raport pokazuje tylko jedną odsłonę zjawiska: tę bezpośrednio związaną z adopcjami. Prawdziwy dramat dzieje się od lat na etapie wcześniejszym – przebywania dziecka w pieczy zastępczej (rodziny zastępcze, pogotowia opiekuńcze czy tzw. domy dziecka). Teoretycznie to miejsce pobytu tymczasowego, rodzaj „poczekalni” dla dzieci, którymi już nie chcą (nie mogą) zajmować się rodzice biologiczni, a jeszcze nie mogą ci adopcyjni. Nie mogą często przez lata, a nawet – bywa – do ukończenia 18. roku życia dziecka, bo jego status prawny pozostaje nieuregulowany. Instytucjonalny uwiąd, zbyt pobłażliwe dla rodziców biologicznych przepisy sprawiają, że największymi ofiarami są dzieci.

To dlatego niemal stuprocentowa skuteczność polskiego systemu adopcyjnego jest statystyczną fasadą. ©℗

Więcej o polskich adopcjach napiszemy w jednym z najbliższych wydań „TP”.

Autor artykułu

Przemysław Wilczyński / Fot. Grażyna Makara
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem...

Napisz do nas

Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.

Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!

Newsletter

© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]