Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Niemiecki rząd przedstawił nowe cele klimatyczne. Do 2030 r. kraj ma zredukować emisję dwutlenku węgla o 65 proc. w stosunku do poziomu z 1990 r. (to o 10 punktów procentowych więcej, niż dotychczas zakładano), a także osiągnąć tzw. neutralność klimatyczną pięć lat przed terminem obowiązującym dla całej Unii – czyli w 2045 r.
Takie decyzje wymusiło orzeczenie Federalnego Trybunału Konstytucyjnego z końca kwietnia, który stwierdził, że obowiązujące obecnie przepisy określające tempo osiągania zielonego ładu naruszają prawa przyszłych pokoleń do bezpiecznego życia i przerzucają na nie brzemię ponoszenia konsekwencji zmian klimatycznych. Szybkość reakcji na ten wyrok obecnie rządzącej koalicji CDU/SPD wynika głównie z sytuacji na ostatniej prostej przed wrześniowymi wyborami – obie partie czują mocno na plecach oddech Zielonych, którzy mają po raz pierwszy szansę wygrać, a w każdym razie na pewno wejść do gry jako równorzędny partner ewentualnych koalicji. I którzy już ocenili przedstawione propozycje zmian jako nie dość ambitne.
Sęk w tym, że Niemcy już są w czołówce europejskiej, jeśli chodzi o transformację energetyczną. Radykalne zwiększenie udziału odnawialnych źródeł energii albo dodatkowe zwiększenie cen emisji dwutlenku węgla może okazać się łatwe do zadekretowania na papierze, ale trudne do zniesienia dla wyborców, którzy i tak już płacą za prąd dwa razy tyle, co 20 lat temu. ©℗