42/08

Na kolei nie jest tak źle

W artykule pp. Przemysława Wilczyńskiego i Rafała Lachowicza "Strach dalekobieżny", opisującym pracę funkcjonariuszy Straży Ochrony Kolei, pojawił się szereg informacji nieścisłych i nieprawdziwych.

Prawdą jest, że zatrzymanie złodzieja na gorącym uczynku jest bardzo trudne. Prawdą jest również, że złodzieje znają z widzenia naszych funkcjonariuszy (również policyjnych). Aby przeciwdziałać podobnym zjawiskom, mając dobre rozpoznanie w pociągach i terenach kolejowych, do wytypowanych pociągów i na dworce kolejowe kierujemy funkcjonariuszy z innych Regionów SOK. Również posiadaną wiedzą na bieżąco dzielimy się z policją i innymi służbami odpowiedzialnymi za stan bezpieczeństwa. W ramach tej współpracy organizowane są wspólne akcje przeciwko złodziejom kieszonkowym w zagrożonych pociągach i na dworcach kolejowych.

Wypowiedź funkcjonariusza, który twierdzi: "nas mundur chroni tylko w pracy. Jeśli po służbie napadnie nas zbir, możemy wytoczyć mu proces cywilny. Poza tym, jeśli policjant jest w opresji, może wezwać posiłki. My musimy sami zmagać się z napastnikami w pociągu pędzącym 100 km na godzinę", jest nieprawdziwa. W czasie pełnienia służby sokista jest funkcjonariuszem publicznym i przysługuje mu określona w prawie ochrona. Rzeczywiście, gorzej jest po służbie. I dlatego Komenda Główna Straży Ochrony Kolei liczy na pozytywne zmiany tej sytuacji, między innymi poprzez zapisy ustawowe zaproponowane w poselskim projekcie Ustawy o Straży Kolejowej.

Ocena, jakoby Straż Ochrony Kolei była niewydolna, jest fałszywa. Fakt, że od kilku lat kradzieże na szkodę podróżnych w pociągach i na dworcach utrzymują się na stałym poziomie, świadczy o tym, że działania podejmowane przez SOK idą we właściwym kierunku. Wspólne akcje z udziałem służb współpracujących z SOK powoli przynoszą zakładane efekty. To, że w pociągu nie widać umundurowanego patrolu, wcale nie świadczy o tym, że naszych funkcjonariuszy tam nie ma. Większość działań wykrywczych prowadzona jest po cywilnemu. Zdajemy sobie jednak sprawę z faktu, że jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia.

Jeszcze jedna wypowiedź domaga się sprostowania. "Rzecznik PKP Przewozy Regionalne Paweł Ney broni konduktorów: uważa, że częściej reagują, niż się boją: - Mają obowiązek dbać o bezpieczeństwo. Ale zaraz przyznaje: - W praktyce są w stanie jedynie wezwać posiłki, tak jak każdy inny obywatel". Powyższe informacje są nieprawdziwe, albowiem Straż Ochrony Kolei prowadzi szkolenia dla drużyn konduktorskich, podczas których omawiane są szczególne przypadki dotyczące bezpieczeństwa w pociągach. Pouczamy obsługę pociągów, jak zachować się w stanie zagrożenia. Każdy konduktor lub kierownik pociągu ma przy sobie telefon i doskonale wie, że jego obowiązkiem jest w stanie zagrożenia wezwać SOK. Wezwany patrol na pewno zjawi się na najbliższej stacji i udzieli stosownej pomocy.

Patrole w pociągach planowane są etapowo i gdy jeden patrol wysiada, na tej samej stacji wsiada następny i konwojuje pociąg do stacji przeznaczenia. W każdej sytuacji zagrożenia funkcjonariusze SOK mają obowiązek reagować. Wszystkie patrole wyposażone są w łączność telefoniczną i w razie nagłej potrzeby dowódca patrolu ma obowiązek powiadomienia najbliższego posterunku SOK lub policji.

St. insp. Michał Wacławik

rzecznik prasowy komendy głównej straży ochrony kolei

Od autorów: Tezę o niewydolności SOK-u potwierdzają statystyki dotyczące odsetka monitorowanych pociągów, zresztą przekazane nam przez sam SOK. Fakt pozostawiania pociągów bez opieki (z powodu zakończenia patrolu na stacji pośredniej) potwierdzają sami sokiści, i to nie tylko w rozmowie z nami, ale też - o ironio! - na internetowym forum SOK-u. Pozostałe punkty "sprostowania" niczego w istocie nie prostują - potwierdzają raczej pośrednio tezy artykułu. Zdumieni tym nieoczekiwanym zbliżeniem stanowisk, wyrażamy nadzieję, że nazwany przez nas wspólnymi siłami problem braku bezpieczeństwa na kolei zostanie wkrótce rozwiązany.

Przemysław Wilczyński

Rafał Lachowicz

Nostra culpa

W tłumaczeniu artykułu "Reformowanie Watykanu" Thomasa J. Reese’a SJ ("TP" 38/08) pojawił się błędny termin "rady ekumeniczne". Powinien on brzmieć "synody ekumeniczne". W nr. 41 w artykule "Kopalnia to nasz drugi dom" pojawiło się stwierdzenie, że prezes kopalni soli w Wieliczce Zbigniew Zarębski jest członkiem PiS - w rzeczywistości p. Zarębski należy do klubu PiS w radzie miasta Wieliczka, a członkiem partii nie jest. Za pomyłki przepraszamy.

Redakcja

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 42/2008