277 dni Dymitra

On, ochotnik z batalionu „Donbas”, w niewoli spędził dziewięć miesięcy. I tak miał szczęście: wielu Ukraińców, którzy zostali jeńcami rok temu po klęsce pod Iłowajskiem, nadal jest w rękach Rosjan.

23.08.2015

Czyta się kilka minut

Dmytro Kulisz (w środku) i dowódca batalionu „Donbas” Semen Semenczenko (z prawej) na froncie pod Iłowajskiem; sierpień 2014 r. / Fot. Maxim Dondyuk
Dmytro Kulisz (w środku) i dowódca batalionu „Donbas” Semen Semenczenko (z prawej) na froncie pod Iłowajskiem; sierpień 2014 r. / Fot. Maxim Dondyuk

Sierpień roku 2014 na Ukrainie również był upalny i piękny. Pola pod Iłowajskiem – niewielkim, 15-tysięcznym miastem w obwodzie donieckim, ale będącym ważnym węzłem komunikacyjnym – żółciły się ciężkimi głowami słoneczników.
Wtedy Iłowajsk na zawsze przestał być prowincjonalnym miastem Donbasu. Przeszedł do historii. W tzw. „kotle iłowajskim”, w ostatnie, bardzo gorące sierpniowe dni, rozpętało się piekło.

Aby wesprzeć bojowników „Donieckiej Republiki Ludowej” – ponoszących wcześniej, od lipca 2014 r., klęskę za klęską – oddziały regularnej armii rosyjskiej przeszły granicę z Ukrainą i uderzyły od tyłu na zgrupowanie sił ukraińskich atakujące Iłowajsk. Ukraińskie oddziały – w tym wiele ochotniczych – znalazły się w okrążeniu. Niewielu wyrwało się z „kotła”.

Dla rodzin zabitych i zaginionych, dla żołnierzy, którzy przeżyli i w ogóle dla całej Ukrainy – Iłowajsk to dziś tragiczny symbol. A także dramat, która trwa: niektórzy z żołnierzy pozostają w rosyjskiej niewoli do dziś.

Wrzesień 2014

W niewoli przebywają setki Ukraińców. Z ochotniczego batalionu „Donbas” praktycznie cała pierwsza kompania. Separatyści umieszczają w internecie nagrania z jeńcami.

– Kolejne wideo, a jego dalej nie ma. Skoro jest na oficjalnej liście jeńców, czemu nigdzie go nie widzimy? – pyta ktoś pod udostępnionym linkiem.

– Mój Wania jest, widać go w drugiej minucie filmu. Dokładnie: 2 minuta 31 sekunda. Jestem pewna – pisze na Facebooku dziewczyna o imieniu Oksana, wskazując rozmazany kształt, przypominający człowieka siedzącego na trawie.

Na filmie rosyjscy separatyści przesłuchują jednego z więźniów. Za jego głową, w tle, widać zmęczonych zgarbionych mężczyzn w szarych podkoszulkach. Nie da się dostrzec żadnych szczegółów ich twarzy. Znajomi pytają, czy jest pewna.

– Tak! Poznaję po kształcie brwi i ust.
Następnego dnia do sieci trafia wideo lepszej jakości. Nie, to jednak ktoś inny.

Także Swietłana, drobna szatynka, czeka w Kijowie na wieści. Co do tego, że Dmytro Kulisz – żołnierz batalionu „Donbas” i mąż Swietłany – jest przetrzymywany w „Donieckiej Republice Ludowej”, nie ma wątpliwości. Jest na wszystkich oficjalnych listach jeńców. Widać go też wyraźnie na wielu nagraniach.
Podano cenę za jego życie.

Rodzina Dymitra i Swietłany jest dobrze sytuowana. Wpłaciła wymagane 50 tys. dolarów. Nie pomogło. Osoba, która wzięła okup, przestała odbierać telefony.

Zdesperowana żona próbuje znaleźć kogoś, z kim mogłaby oficjalnie porozmawiać o drodze odzyskania więźnia. Ale nagle wszystkie drzwi się przed nią zamykają.

– Mam wrażenie, że nic nie jest robione w kwestii naszych chłopców – mówi z rozpaczą. – Nie byłam w stanie znaleźć żadnej osoby odpowiedzialnej za negocjacje...

Swieta ogląda nagrania, sporządzone w dawnej siedzibie ukraińskiego kontrwywiadu SBU w Doniecku, gdzie teraz trzymani są ukraińscy jeńcy. W pierwszych dniach niewoli jej mąż stał. Dmytro ma ponad dwa metry wzrostu. W szeregu zawsze górował nad innymi jeńcami. Silny, postawny mężczyzna.
Odetchnęła z ulgą – nie jest ranny, żyje.

Ale na następnych nagraniach Dmytro jakby kurczył się w sobie, garbił coraz bardziej. Pochylał głowę. Wydawało jej się, że może jest ranny w rękę. Potem wyraźnie okulał. Swieta ogląda kolejne nagrania wideo, udostępniane przez Rosjan w internecie. Na ostatnim jej Dmytro leży już bez ruchu. Poza szeregiem.

Listopad 2014

Z Doniecka do Swietłany docierają informacje o pogarszającym się stanie jej męża. Ma mieć liczne złamania: nogi, ręki, dwóch palców, dwunastu żeber. Podobno uszkodzony jest też kręgosłup.
Donieccy „separzy” wypuszczają kolejnych jeńców. Dmytro wciąż jest w niewoli.
Nikt nie wie, czemu jednych zwalniają, a innych nie.

Swietłana myśli sobie, że dowództwo ukraińskie powinno zabiegać o uwolnienie tych, którzy szczególnie przysłużyli się dla batalionu. A Dmytro, przed wojną biznesmen, przekazał dla „Donbasu” dwa samochody i z własnej kieszeni sfinansował wyposażenie dla całego oddziału. Ma wielu znajomych w wojsku i w rządzie. Ale wszystkie kontakty zawodzą.

Może bezkompromisowy Dmytro kogoś obraził? – myśli Swieta. Może nie na rękę jest go wypuścić? Może ktoś boi się, że gdy wyjdzie z niewoli, zacznie mówić o pomyłkach dowództwa, przez które żołnierze dostali się w „kocioł iłowajski”? Nie wiadomo.

Wiadomo za to, że traktuje się go najgorzej ze wszystkich jeńców. Podobno „separzy” uważają, że jest szczególnie niebezpieczny.

Grudzień 2014

Rosjanie uwalniają 140 jeńców z batalionu „Donbas”. Swieta jedzie na poligon, gdzie uwolnieni mają witać się z rodzinami.

Staje z boku, jakby zawstydzona, jakby nie chciała się swoją obecnością narzucać.
– Żona Dmitra? – komentowano w tłumie. – Czemu tu przyszła? Taka niezręczna sytuacja. My wolni, on został w niewoli...

– Ktoś powinien podejść i z nią porozmawiać... Może ty? Ja nie mogę spojrzeć jej w oczy. Trzynastu naszych ludzi wciąż jest w donieckiej piwnicy. Jak na nią patrzę, czuję się winny, że mnie wypuścili – zwrócił się do mnie jeden z żołnierzy.

Podeszłam. Uśmiechnęła się nieśmiało. Blada, roztrzęsiona. Rozmazany tusz do rzęs zdradzał, że przed chwilą płakała.
– Bardzo chciałam przyjść i zobaczyć chłopców. Wierzę, że mój Dima też wkrótce będzie wolny.

Styczeń 2015

W piwnicy donieckiego SBU przebywa jeszcze tylko dwóch żołnierzy batalionu „Donbas”: Dmytro i 25-letni Sem.
Pewnego styczniowego dnia strażnicy każą im zbierać rzeczy i przewożą do pobliskiego więzienia. Okazuje się, że decyzją „Donieckiej Republiki Ludowej” obaj dostali wyrok: 25 lat.

Swietłanie, gdy o tym słyszy, robi się ciemno przed oczami. – Jak to tak, bez sądu? Do więzienia dla zwykłych kryminalistów, a nie dla wojskowych? – dziwi się.

Nic nie wiadomo o żadnym sądzie. Jeńcom wręczono po prostu kartki z informacją o wyroku.
– Pomyślałam, że to procedura jak w stalinowskim gułagu. Oto, o co walczy Donieck: żeby wrócić do sowieckich zasad, i to sprzed kilkudziesięciu lat – mówi Swietłana.

Po przybyciu do więzienia obaj żołnierze są bardzo bici przez strażników. Do celi dokwaterowują im jednego z groźnych kryminalistów, „króla” więziennego światka.

– Przed waszym przyjazdem strażnicy rozpuścili plotki, że mordowaliście kobiety i dzieci – wyjawia im „król”. – Podobno słyniecie z bestialstwa wobec cywili, z mordowania jeńców. To prawda?

Zaprzeczają. Nic takiego! Przecież wszyscy rosyjscy jeńcy, którzy poddawali się ludziom z ich batalionu, przeżyli. I podobno byli później zwalniani.
Dmytro i Sem pokazują „królowi” swoje rany; obaj z trudem chodzą.
– Widać strażnicy mieli nadzieję, że was zabijemy. Ale w porządku, nic wam nie zrobimy – zapewnia „król”. – Jak człowiek długo siedzi w tiurmie, to poznaje się na ludziach. Po was widać, żeście po prostu żołnierze. A jaki u was wyrok?

Mówią. „Król” patrzy ze współczuciem.
Separatyści widzą, że Sem i Dmytro radzą sobie w więzieniu. Przenoszą ich do celi o zaostrzonym rygorze. Następne pół roku spędzą w karcerze, wielkości 2,5 na 3,5 metra.
Trwa ukraińska zima. Gdy na zewnątrz jest minus 25 stopni, w ich celi bywa minus 20.

Maj–czerwiec 2015

Życiu Swiety przyświeca jeden cel: odzyskać męża. Wsiada do dżipa i jeździ po linii frontu, od batalionu do batalionu.
– Mój mąż jest w donieckiej niewoli, jeśli w wasze ręce trafi jakiś separatysta, pamiętajcie proszę o moim mężu.
Żołnierze z podziwem patrzą na kulturalną, elegancką 30-latkę, opowiadającą ze szczegółami o warunkach w więzieniach i piwnicach Doniecka.
– Będziemy pamiętać – obiecują.

W maju żołnierze z „Prawego Sektora”, stojący w Piskach koło Doniecka, biorą jeńca. Chłopak, separatystyczny bojownik, okazuje się być synem dowódcy jednej z kompanii „sił zbrojnych Donieckiej Republiki”.
Nieformalnymi kanałami idzie propozycja: chłopak za Dymitra. I od razu udaje się znaleźć wspólny język – ojciec chce odzyskać syna, tak jak Swietłana męża.

4 czerwca, po dziesięciu nieudanych próbach negocjacji z separatystami, Dmytro zostaje wypuszczony. W niewoli był 277 dni.

Sierpień 2015

Spotykamy się w szpitalu, gdzie Dmytro przechodzi rehabilitację.
Zbliża się szybkim krokiem. Wciąż pewny siebie. Ubrany w dres i sportową koszulkę.
Wokół szpitala jest park. Ciągle po nim spaceruje. Wypatruje jeży, wiewiórek, cieszy się widokiem przyrody.
– Dopiero wyrwałem się z rąk lekarzy. Przyczepiają mi różne rzeczy do głowy. Mówią, że mózg nie może wyłączyć trybu walki o przetrwanie, dlatego nie mogę spać bez leków.

Co czuje człowiek, który spędził 277 dni w niewoli?
– Cieszy się życiem. Zachwyca prostymi rzeczami. Przyglądałaś się kiedyś karaluchom? Ja tak. Po 277 dniach w celi zaczynasz patrzeć na karalucha jak na jakiegoś flaminga. Myślisz sobie: cud natury, jaki on piękny.

Opowiada o początkach niewoli, w piwnicy donieckiego SBU: – Na 111 osób w pomieszczeniu było 10 pryczy. Staraliśmy się kłaść na pryczach tych najciężej pobitych.

Od innych wiem, że to jego bito najbardziej – po tym, jak separatyści zidentyfikowali go jako jednego z dowódców.
– No, byli jeszcze inni chłopcy, których mocno bili – precyzuje. – Przy jednym znaleźli cyfrowe zdjęcia z frontu. Sema, który wciąż jest w niewoli, torturowali za to, że pochodził z Doniecka. Uznali go za zdrajcę. Ale może faktycznie mnie bili najbardziej.

Niechętnie mówi o torturach. – To bestialstwo, bicie dla bicia. Bili pałkami, kablami. Nie ma co więcej opowiadać. Nie mieliśmy żadnych informacji, które byłyby dla nich ciekawe. Jedyne pytanie, które zadawali, to: „Po coś tu przyszedł?”. „Tu”, do Doniecka.

Pamięta twarze tych, którzy bili?
– Zapamiętam do końca życia.
Mówi: – Sześć razy prowadzili mnie już na rozstrzelanie. Z tego dwa razy wydały mi się pokazówką, rodzajem tortury psychicznej. Ale cztery były chyba naprawdę. Chyba... Zawsze w ostatniej chwili przychodził ktoś z dowództwa „DRL” i kazał odprowadzić mnie do celi.

Rozmowę przerywa telefon. – Nie wierzę w żadne plotki o wywiezieniu jeńców do Rosji czy na Kaukaz – mówi komuś. – Nie należy wysyłać nigdzie żadnych pieniędzy. Moja żona zapłaciła 50 tys. dolarów, żeby mnie uwolnić, i nic to nie dało.

Kończy rozmowę i wyjaśnia: – Dzwonią do mnie ludzie wciąż szukający bliskich. Wielu naciągaczy wykorzystuje to, że rodziny szukają zaginionych. Opowiadają bajki o obozach dla jeńców za granicą, i twierdzą, że trzeba zapłacić kilkadziesiąt tysięcy dolarów, żeby wykupić żołnierza z niewoli. Rodzina organizuje za wszelką cenę pieniądze, płaci... Nie wierzę, że jakiś nasz żołnierz przebywa w Rosji i w ciągu roku nie mógł dać znać, gdzie jest. Jeśli ktoś zaginął na polu walki i do dziś nie ma o nim wieści, to trzeba się pogodzić, że zginął. Przestańmy żyć umarłymi, skupmy się na żyjących. W piwnicach Doniecka wciąż są nasi ludzie.

Tacy jak Sem. Dmytro: – Sem to prosty żołnierz. Mnie trzymali długo, bo coś znaczę, jego trzymają, bo nic nie znaczy dla nikogo poza jego mamą. Nie zostawię go tam.

Pokazuje zdjęcie Sema. Z fotografii spogląda drobny chłopak o niebieskich oczach.
Dmytro: – On studiował fizykę i matematykę. Na urodziny podarowałem mu pół słoiczka dżemu i dwie książki. Skąd wziąć tam książki? Jeden więzień miał dwie, których nie czytał, a Sem czyta wszystko, co mu wpadnie w ręce, więc poprosiłem tamtego, żeby je oddał chłopcu.

Przyszłość? Dmytro uśmiecha się.
– Jak najszybciej wrócić na front. Muszę tylko odczekać trochę ze względu na moją Swietłanę, żeby odpoczęła po tym wszystkim.

Żołnierze ukraińscy, którzy po raz drugi trafiają do niewoli, są wyrokiem „Donieckiej Republiki” rozstrzeliwani na miejscu. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2015