Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W tym roku mija 30 lat od protestów z roku 1976 i 50 lat od "powstania poznańskiego". Uczestniczyły w nich tysiące zwykłych Polaków. Każdy przeżywał je na swój sposób. Dla wielu tamta historia nie skończyła się, ale trwa - bo odmieniła ich życie, czasem je niszcząc. Tego nie przywróci żadne zadośćuczynienie. Pozostaje pamięć, także w wymiarze społecznym - że to oni mieli rację.
Oni, konkretni ludzie, którzy ryzykowali egzystencją swoją i bliskich. Jak 26-letnia Teodora Biegańska z Radomia, która wyszła po bułki dla dzieci. Razem z tłumem trafiła przed komitet PZPR. Gdy zaczął płonąć, chciała wrócić do domu. Nie doszła. "Milicjanci ciągnęli mnie. Prosiłam, żeby powiedzieli, o co chodzi, bo przecież nic nie zrobiłam. Zaczęli mnie wyzywać - czytamy w jej relacji. - Gdy próbowali mnie podnieść, mocno objęłam, już nie pamiętam, latarnię albo drzewo. Wtedy zaczęli bić pałkami. Po nogach, rękach, palcach, nadgarstkach. Bili mnie po głowie, po szyi i rękach. Zaczęli mnie kopać. Po całych plecach, kręgosłupie. Straciłam przytomność. Ocknęłam się na ulicy. Nie miałam już zębów. Byłam we krwi. Nade mną stała staruszka. Widziała, jak mnie tłuką i podała się za moją matkę. Klęknęła przed jednym z zomowców. Błagała. Wtedy jeden powiedział:»Zabieraj tę k..., bo ją zabijemy«".
O nich, zwykłych uczestnikach Czerwca 1956 i 1976, opowiadają teksty w kolejnym wydaniu naszej serii "Historia w Tygodniku". Pokazujemy też portret ks. Romana Kotlarza - niewygodny dla władz, kłopotliwy dla swych kościelnych przełożonych, wsparł robotników z Radomia i zapłacił życiem. Prof. Andrzej Paczkowski odpowiada na pytanie, czym rok 1956 różnił się od 1976, a dr Paweł Sasanka z IPN mówi, czego nadal nie wiemy o wydarzeniach w Radomiu. A ponieważ rok 1976 miał duże znaczenie także dla ewolucji poglądów "Tygodnika" i "Znaku" - piszemy również i o tym.