Zostały tylko buty

70 lat temu niemieccy cywile uciekali przed Armią Czerwoną. Wielu się nie udało: ci z Karschina spoczęli w anonimowym grobie. Dziś przywrócono im godność.

09.03.2015

Czyta się kilka minut

Zginęli 29 stycznia 1945 r.: dzieci z rodziny Vogtów i ich ciotka Antonia Vogt. Z prawej Elizabeth Mätzschke. / Fot. Ze zbiorów Tadeusza Mąkosy
Zginęli 29 stycznia 1945 r.: dzieci z rodziny Vogtów i ich ciotka Antonia Vogt. Z prawej Elizabeth Mätzschke. / Fot. Ze zbiorów Tadeusza Mąkosy

Gdy Tadeusz Mąkosa, nauczyciel z Karszyna – niewielkiej, bo liczącej zaledwie kilkuset mieszkańców wsi, dziś w województwie lubuskim – przechodził na emeryturę, postanowił napisać książkę: dzieje rodzinnej miejscowości. Także te dalsze, sprzed 1945 r., gdy Karszyn nazywał się Karschin i przez kilkaset lat należał do Niemiec. Mąkosa zaczął więc zbierać materiał do swojej książki – i tak natrafił na historię zapomnianego dramatu, który wydarzył się w styczniu 1945 r.

Dramat sprzed 70 lat nie był wtedy niczym niezwykłym. Przeciwnie: był typowy dla tego, co zimą i wczesną wiosną 1945 r. rozgrywało się w Prusach Wschodnich, na Pomorzu i Śląsku, gdy Armia Czerwona wkroczyła do ówczesnych wschodnich prowincji Niemiec. Gwałty na kobietach, zabójstwa cywilów, deportacje: kto wcześniej nie uciekł na zachód, kogo front zagarnął, ten musiał spodziewać się najgorszego.

Również w Karschinie, gdzie 29 stycznia 1945 r. zginęło 13 osób, cywilów. Zastrzelił ich żołnierz sowiecki: rodzinę Vogtów i rodzinę Mätzschke. Ewangelików i katolików. W tym także dzieci.

Wraz z nimi zginął również Polak, Władysław Dymalski – robotnik przymusowy. Ludzie opowiadali, że gdy żołnierze Armii Czerwonej weszli do wsi, próbował on ratować Niemców, u których pracował. Nie pomogło – zginął jako pierwszy.

Inny Polak, też robotnik przymusowy, miał więcej szczęścia: znał trochę rosyjski. Ludzie mówili, że stanął między Sowietami a grupą Niemców, wśród których był katolicki proboszcz. Niemcy ocaleli.

Gdy mrozy puściły i ziemia trochę odtajała, zamordowanych pogrzebano – pospiesznie, we wspólnej mogile. A potem, gdy Karschin stał się Karszynem i tutejsi Niemcy musieli odejść, wraz z ich wygnaniem zaginęła zbiorowa pamięć o wydarzeniach z 1945 r. Na ich miejsce przybyli Polacy – również wygnańcy, z Kresów, ze swoją pamięcią. Powojenna propaganda w PRL wmawiała im, że zasiedlają „prapolskie” ziemie, i że aby „przesunięcie” Polski ze wschodu na zachód było trwałe, konieczne jest usunięcie także wszelkich śladów niemieckiej historii i kultury tych ziem.

Ale nikt nie może żyć bez przeszłości, bez korzeni. Także to, czego człowiek nie chce przyjąć do wiadomości, o czym wolałby zapomnieć, kiedyś wraca. I tak było również w Polsce: jeszcze przed upadkiem komunizmu, w latach 80. XX wieku, wielu Polaków zaczęło zadawać sobie pytania: kto mieszkał w domu, w którym teraz mieszkam? Co mieściło się w szkole, w której pracuję? Tak zaczęto odkrywać nie tylko historię materialną, ale też dzieje ludzi. Takich jak my.

Powoli, krok po kroku, Tadeusz Mąkosa zrekonstruował także historię ze stycznia 1945 r. W Niemczech i w Polsce próbował znaleźć krewnych zabitych. Odnalazł bliskich Dymalskiego – dopiero teraz, dzięki emerytowanemu nauczycielowi, dowiedzieli się oni, co stało się z ich wujkiem.

Mąkosa przekonał też proboszcza i mieszkańców Karszyna, że ofiary mordu z 1945 r. zasługują na pamięć – i na godny pochówek.

Najpierw, w 2013 r., na miejscowym kościele zawisła więc tablica, poświęcona 13 ofiarom mordu z 1945 r. A potem, latem 2014 r., otwarto masowy grób sprzed 70 lat. Znaleziono szczątki dorosłych. A przy nich – rzecz może zdumiewająca po tylu latach – całkiem nieźle zachowane kartki na żywność, kartki na mydło... Pod koniec III Rzeszy kartki były niemal na wszystko.

Tylko po małej Renacie pozostała jedynie para dziecięcych butów. Renata miała zaledwie 2,5 roku. Zginęła, choć kule żołnierza jej nie trafiły: przytuliła się do ciała martwej matki i zamarzła. Ludzie mówili, że tak ją potem znaleziono.

I tak, pewnego jesiennego dnia 2014 r., w Karszynie miała miejsce uroczystość: pochówek 13 trumien, niewielkich, o rozmiarach jak dla dziecka. Poruszająca, gdyż na ten ponowny pogrzeb dawnych mieszkańców Karschina przyszedł tłum jego obecnych mieszkańców. Byli też burmistrz, starosta powiatu, przedstawiciel województwa lubuskiego. A także duchowni: katolicki z Karszyna i ewangelicki z Zielonej Góry. I ja, pastor z Niemiec.

Ktoś mógłby zapytać: po co ten wysiłek po tylu latach? Tymczasem chodziło tu o coś fundamentalnego: o godność człowieka. Systemy totalitarne nie tylko zabijały ludzi, ale zabierały im także ich indywidualną godność. Pozbawienie godności często było pierwszym krokiem do późniejszego mordu. Dlatego tak ważne jest dziś przywrócenie zmarłym godności – poprzez ponowny pochówek tych, których wtedy grzebano anonimowo.

Po nabożeństwie rozmawialiśmy. Wielu Polaków mówiło, że chcą, aby także ich zmarli, których grobów dotąd nie znaleziono, mieli godne miejsce pochówku, i że także dlatego postanowili oddać hołd zmarłym Niemcom. Że to chrześcijański obowiązek. I jedyna droga prowadząca do zaufania, pojednania, pokoju.

– Chowając tych ludzi, chcieliśmy zarazem uznać, że przez stulecia mieszkali tu Niemcy – mówił Tadeusz Mąkosa. – Całkiem zwyczajni Niemcy, ludzie dobrzy, a także pewnie tacy nie całkiem dobrzy, jak to w życiu bywa. Traktujemy ich jak ludzi, także tych zmarłych, gdyż my również chcemy, aby traktowano nas podobnie. Pan Bóg nie potrzebuje bohaterów na polu bitwy, lecz ludzi, którzy pracują na rzecz prawdy i sprawiedliwości, i miłości bliźniego.

Na grobie spoczęły biało-czerwone kwiaty. A także mały pluszowy miś. Przyniosło go któreś z polskich dzieci, dla małej Renaty. ©


Przełożył WP


ERICH BUSSE jest pastorem ewangelickim. Przed 1989 r. działacz NRD-owskiej opozycji; zajmuje się dokumentowaniem historii relacji polsko-niemieckich w XX w.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2015