"Wolność w pisaniu"

I znowu prognozy się nie sprawdziły, Nobla nie otrzymał żaden z pisarzy, których nazwiska wymieniano na dziennikarskiej giełdzie. Kandydujący od dawna amerykański powieściopisarz Philip Roth i szwedzki poeta Tomas Tranströmer czekać muszą dalej, nie wyróżniono też żadnej z literatur, które - jak na przykład literatura języka niderlandzkiego - nie zostały dotąd przez jury zauważone (a mówiło się o Holendrze Ceesie Nooteboomie i Belgu Hugo Clausie). Tegoroczna nagroda nie jest jednak zaskoczeniem: po prostu szwedzcy akademicy przypomnieli sobie o kimś, kto należy - by użyć określenia nieco oksymoronicznego - do klasyków współczesności.

23.10.2005

Czyta się kilka minut

Harold Pinter w młodości /
Harold Pinter w młodości /

***

Harold Pinter - dramaturg, scenarzysta filmowy, aktor, poeta - urodził się w 1930 r. w Londynie, w rodzinie żydowskich imigrantów z Europy. Jako chłopiec przeżył bombardowania Londynu i ewakuację. Po wojnie z racji przekonań pacyfistycznych odmówił służby wojskowej, za co ukarany został grzywną. Ukończył studia dramatyczne i przez dziesięć lat grał w Irlandii i na angielskiej prowincji. Jego teatralnym debiutem jako autora była napisana w 1957 r. jednoaktówka “Pokój". Wystawione rok później pełnospektaklowe “Urodziny Stanleya" spotkały się zrazu z bardzo złym przyjęciem krytyki i szybko zeszły ze sceny. Później dopiero doceniono specyficzne cechy tej sztuki, charakterystyczne dla całej dramaturgii Pintera i tworzące nową teatralną jakość, właściwie nowy gatunek.

Określa się go mianem comedy of menace - “komedii zagrożenia", co jest ironiczną trawestacją określenia comedy of manners, oznaczającego tradycyjną angielską komedię obyczajową. Salon będący miejscem akcji komedii obyczajowej zmienia się w tytułowy pokój z pierwszej jednoaktówki Pintera, w którym narasta nienazwane zagrożenie. Nie ma gotowych rozwiązań, widz nie otrzymuje prostych odpowiedzi, skonfrontowany zostaje z tajemnicą.

Pinter - pisze jego polski tłumacz Bolesław Taborski - “potrafi wytworzyć atmosferę niepokoju, niepewności i strachu z normalnych jak by się zdawało drobiazgów codziennego życia, z dwuznaczności utartych zwrotów językowych, z »milczeń i pauz« w dialogu. Postacie jego sztuk nie mówią do siebie, ale jakby obok siebie, tak że suma wypowiedzianych słów jest odwrotnie proporcjonalna do stopnia osiągniętego przez rozmówców kontaktu i zrozumienia". Wskazywano na pokrewieństwo sztuk autora “Urodzin..." z Teatrem Absurdu (on sam bardzo cenił Samuela Becketta), na oczywiste wpływy Kafki (Pinter napisał zresztą scenariusz według “Procesu") i na ich odmienność od współczesnych pisarzowi “Młodych Gniewnych", którzy - jak John Osborne w “Miłości i gniewie" czy Arnold Wesker w “Kuchni" - podejmowali wprost aktualne kwestie społeczne i obyczajowe, uprawiali sztukę w dosłownym sensie zaangażowaną.

Klęska “Powrotu Stanleya" była tylko epizodem; w 1960 r. Pinter powrócił na londyńskie sceny dwiema jednoaktówkami - wspomnianym “Pokojem" i “Samoobsługą", a kolejne sztuki - “Dozorca" (1960), “Kochanek" (1963), “Powrót do domu" (1965) - ugruntowały jego pozycję. Rok 1970 to “Dawne czasy", pięć lat później powstała “Ziemia niczyja", a na początku lat 80. - pierwsza wersja tryptyku “Inne miejsca", którego część trzecia, “Niby Alaska", napisana, jak zauważa Taborski, “nie tylko inaczej od obu poprzednich, ale i wszystkich dotychczasowych", zainspirowana została słynną książką Olivera Sacksa “Przebudzenia". Sukcesom sztuk Pintera towarzyszyły sukcesy filmów Josepha Loseya czy Karela Reisza, do których tegoroczny noblista pisał scenariusze - w kwestii szczegółów odsyłam do tekstu Tadeusza Lubelskiego.

W latach 80. Pinter angażuje się w działalność w PEN Clubie i w obronę praw człowieka - na przykład w Ameryce Łacińskiej i w Turcji - a w jego teatrze pojawiają się wyraźniejsze niż dotąd nawiązania do kwestii politycznych. Obecne zawsze w “Pinterlandii" zagrożenie ucieleśnia się teraz w funkcjonariuszach opresyjnego państwa; tak jest w “One for the Road" (“Strzemiennego", 1984), w “Górskim języku" (1988), zawierającym czytelną aluzję do prześladowania Kurdów w Turcji, i w “Przyjęciu" (1991). Dramat “Z prochu powstałeś" (1996) nazywa Taborski poetyckim hołdem dla ofiar Holokaustu i cytuje biografa Pintera, Michaela Billingtona: “Wydaje się, że jesteśmy w angielskim hrabstwie, a zarazem w Auschwitz, Bośni czy jednym z wielu innych miejsc, gdzie okrucieństwa popełniane przez ludzi były, lub jeszcze są - częścią krajobrazu".

W 2000 roku Pinter ogłosił “Rocznicę" i odtąd milczy jako dramaturg. W minionym pięcioleciu głośne się za to stały jego gwałtowne wystąpienia przeciw wojnie w Iraku, w których prezydenta Busha i premiera Blaira traktuje jak zbrodniarzy wojennych; “Żałosna służalczość Tony’ego Blaira w stosunku do przestępczego reżimu amerykańskiego poniża i hańbi ten kraj" - mówił w październiku 2002... Wypowiedzi co najmniej kontrowersyjnych i równie antyamerykańskich udzielał już wcześniej, gdy - atakując bombardowanie Serbii przez lotnictwo NATO - bronił równocześnie Slobodana Miloševicia.

***

Debiut Pintera-dramaturga zbiegł się z polską “odwilżą" w kulturze, z czasem nadrabiania powojennych zaległości i otwarcia na nowe prądy płynące z Zachodu. Forum, na którym prezentowano współczesny dramat światowy, stał się kierowany przez Adama Tarna miesięcznik “Dialog". Tutaj właśnie, w przekładzie redaktora naczelnego, ukazały się w I połowie lat 60. “Urodziny Stanleya", “Samoobsługa" i “Powrót do domu". Wkrótce zaczął też tłumaczyć Pintera mieszkający w Londynie Bolesław Taborski; dziś ma na swym translatorskim koncie dwadzieścia jego sztuk, z których osiem drukował także “Dialog".

Jak dotąd jednak dramaturgii Pintera nie zebrano u nas w książce (jak to zrobiono z Beckettem, Ioneską czy Dürrenmattem). A jego sztuki, chętnie wystawiane zwłaszcza w latach 60., reżyserowane m.in. przez Jerzego Kreczmara, Erwina Axera i Jerzego Grzegorzewskiego, w ostatnim czasie rzadko pojawiają się na polskich scenach (kilka lat temu “Z prochu powstałeś" wyreżyserował dla Teatru Telewizji Mariusz Grzegorzek).

Pogratulować sobie za to może Krzysztof Myszkowski, redaktor “Kwartalnika Artystycznego", który obecnemu nobliście poświęcił blisko połowę pierwszego tegorocznego numeru swego pisma, publikując m. in. debiutancki “Pokój" w przekładzie i z wprowadzeniem Marka Kędzierskiego, teksty dwóch wystąpień Pintera (“Pisanie dla teatru" z 1962 r. i późniejszą o lat 40 antyblairowską mowę w Izbie Gmin), bibliografię jego dramatów z uwzględnieniem polskich przekładów i premier oraz cytowany tu kilkakrotnie esej Bolesława Taborskiego “Harold Pinter: komedia ludzka czy absurd istnienia?". Przytoczmy więc, zamiast zakończenia, fragmenty zamieszczonej w “Kwartalniku" mowy, jaką Pinter wygłosił w 1962 roku na Krajowym Festiwalu Dramatu Studenckiego w Bristolu (tłumaczenie Marka Kędzierskiego).

***

“Uprawianie teatru to działalność publiczna na dużą skalę i o wielkiej energii. Pisanie jest dla mnie czynnością całkowicie prywatną, obojętnie, czy to wiersz, czy sztuka. Te sprawy niełatwo dają się z sobą pogodzić. Teatr zawodowy, jakkolwiek nie można mu odmówić wielu zalet, jest światem fałszywych kulminacji, wykalkulowanych napięć, po części histerii i w dużej mierze marnotrawstwa. A zgiełk tego świata, w którym, jak mi się wydaje, pracuję, rozprzestrzenia się z coraz większą natarczywością. Moja sytuacja pozostaje wszakże niezmienna. Pisząc, nie mam zobowiązań innych niż wobec tego, co piszę. (...)

Zazwyczaj rozpoczynałem sztuki w całkiem prosty sposób: wymyślałem parę postaci w określonym kontekście, umieszczałem je w jednym miejscu i warując, czujnie przysłuchiwałem się temu, co mówią. Kontekst był u mnie zawsze czymś konkretnym i określonym, postaci - również konkretne. Zaczynając nową sztukę, nigdy nie wychodziłem od jakiejś abstrakcyjnej myśli lub teorii i nigdy nie obmyślałem sobie moich postaci jako wysłanników śmierci, zguby, nieba czy drogi mlecznej, innymi słowy, jako alegorycznych przedstawicieli jakiejś określonej siły. (...)

Sztuka teatralna to nie esej, a dramatopisarz nigdy nie powinien ulegać pokusie, by burzyć integralność postaci przez aplikowanie w ostatnim akcie lekarstwa lub usprawiedliwianie ich czynów, z tego tylko powodu, że przyzwyczajono nas, że mamy za każdym razem oczekiwać, w pogodę i słotę, »rozwiązania« w ostatnim akcie. Dodawanie gotowej moralnej etykiety do rozwijającego się i przemożnie narzucającego się obrazu w dramacie zakrawa, jak mi się wydaje, na łatwiznę, zadufanie i brak uczciwości. To nie teatr, tylko krzyżówka do rozwiązania. Widownia trzyma kartkę. Dramat wypełnia puste kwadraciki. Obie strony nie posiadają się z zadowolenia. (...)

Jeśli miałby sformułować jakąś regułę moralną, byłoby to na przykład: strzeżcie się pisarza, który wtyka wam pod nos swoje troski, który nie zostawia cienia wątpliwości co do własnej wartości, pożyteczności, altruizmu, który oświadcza, że to z dobrego serca i upewnia się, że temu sercu każdy dokładnie się przyjrzy, tej pulsującej masie, z której on dobywa swoje postaci. To ciało, które tyle razy pokazuje się jako kopalnię aktywnego i pozytywnego myślenia, jest w rzeczywistości zamknięte w więzieniu pustych definicji oraz stereotypów. (...)

Stosunek autora i postaci powinien zasadzać się na wielkim szacunku... A jeżeli można w ogóle mówić o osiąganiu wolności w pisaniu, nie osiąga się jej unieruchamiając postaci w zastałych i wykalkulowanych pozycjach, tylko pozwalając im, by same płaciły za swoje błędy i obdarzając je należną im swobodą ruchu. Może to być niezwykle bolesne. Znacznie łatwiej, mniej boleśnie, jest nie pozwolić im żyć".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2005

Podobne artykuły