Wojna kartoflana

Gdy nad wschodnią granicę na Odrze nadciągnęły czarne chmury politycznej burzy, Niemcy byli wciąż jeszcze w radosnym nastroju futbolowej imprezy. To z tego powodu opóźniły się reakcje prasy i niektórych niemieckich polityków na satyryczny tekst w tutejszej nieszczególnie ważnej gazecie. Kiepsko napisany artykuł porównywał braci Kaczyńskich do "młodych kartofli", co oczywiście obraziło ich tak bardzo, że zareagowali zupełnie nieracjonalnie.

19.07.2006

Czyta się kilka minut

Dla wielu niemieckich komentatorów oburzenie obecnej polskiej ekipy rządzącej było raczej powodem do zażenowania. "Biorąc pod uwagę stosunki międzynarodowe, mianowany właśnie polski premier Jarosław Kaczyński zachowuje się jak słoń w składzie porcelany. I nie zdaje sobie sprawy, że w istocie niszczy polską porcelanę (...). Ogólnie mówiąc, politykę zagraniczną będących u władzy narodowych konserwatystów cechuje brak pomysłów i doświadczenia" - pisze biznesowy "Handelsblatt".

Czołowy dziennik "Frankfurter Allgemeine" porównuje nowy kryzys polsko-niemiecki do reakcji świata islamskiego na duńskie karykatury Mahometa, a w komentarzu zatytułowanym "Irracjonalna polityka" pisze, że "nie-polska część Europy" przywykła już do "wyraźnie narodowego wiatru z Warszawy". "Wzrastająca irracjonalność tej polityki nie przestaje jednak zaskakiwać" - kontynuuje opiniotwórczy "FAZ". - "Obserwatorzy stosunków niemiecko-polskich pisali już jakiś czas temu, że wewnętrzna debata Polski nosi znamiona zderzenia kultur (...). Skupia się na interpretacji narodowej historii i tożsamości".

"Hamburger Abendblatt" sprowadza całą waśń do prostego stwierdzenia: "Lament braci Kaczyńskich demaskuje w istocie ich zaburzony stosunek do wolności prasy". Wspierający zaś SPD "Frankfurter Rund-schau" analizuje: "Nawet w osiem miesięcy po tym, jak narodowi konserwatyści przejęli władzę, nie sformułowali jeszcze europejskich celów. Wątpliwe jest, czy największy odbiorca europejskich funduszy znajdzie posłuch w Brukseli przy swym zuchwałym zachowaniu. Zamiast wygrywać większe znaczenie poprzez ścisłą współpracę, Warszawa zwiększa narzuconą przez samą siebie izolację".

Jest, rzecz jasna, wiele innych głosów ostrzegających, że nie ma powodów, by Niemcy żartowali sobie z wartości politycznych Lecha i Jarosława Kaczyńskich. W końcu to właśnie Kaczyńscy, między innymi, walczyli w latach 80. jako działacze "Solidarności" o wolność w Europie Środkowej i Wschodniej, i to dużo intensywniej niż niektórzy z ich dzisiejszych krytyków. "Wiele jest jednakże powodów, by żałować, że polskie władze odmawiają dołączenia do takiej Europy, o jaką walczyły wtedy, w Gdańsku. Przeciwnie: Kaczyńscy wykorzystują każdy niedorzeczny pretekst, by maszerować wstecz, ku staremu, zakurzonemu modelowi państwa narodowego" - pisze liberalny magazyn "Der Spiegel", który ukuł hasło "wojna kartoflana".

Kilku prominentnych członków Bundestagu i Parlamentu Europejskiego również wyraziło swą troskę co do kierunku polskiej polityki zagranicznej i próbowało studzić emocje. "Mamy nadzieję, że nasi polscy partnerzy rozumieją, iż Europa funkcjonuje tylko wtedy, gdy każdy kraj nie tylko bierze, ale i daje" - powiedział w wywiadzie dla prasy przywódca Komisji Europejskiej w Bundestagu, Matthias Wissmann. "W Polsce dobrze się wie, że bez niemieckich wysiłków wejście tego kraju do Unii Europejskiej nie byłoby możliwe. Niemiecka ręka jest wyciągnięta, ale Polska musi chcieć ją uchwycić" - dodał ów polityk CDU. Hans-Ulrich Klose zaś, socjaldemokrata, czołowy i doświadczony ekspert w sprawach zagranicznych, nalegał na spokój: "To ten rodzaj emocji, który powinien być osądzony głównie z polskiej perspektywy wewnętrznej".

Cała sprawa popchnęła nawet odchodzącego polskiego ambasadora w Niemczech, dr. Andrzeja Byrta, do zaiste niekonwencjonalnego zachowania. W wywiadzie dla czołowego berlińskiego radia RBB dyplomata zapomniał o swej zwyczajowej rezerwie, mówiąc, że zdenerwowanie swojego rządu uważa za "przesadną reakcję na publikację bez znaczenia". W tym samym wywiadzie polski dyplomata wyraził opinię, że zmiana na urzędzie premiera z Kazimierza Marcinkiewicza na Jarosława Kaczyńskiego planowana była od samego początku.

Andrzej Byrt przez dwie kadencje ambasadorowania w Berlinie gorąco wspierał poprawę stosunków polsko-niemieckich. W czasie pożegnalnego przyjęcia w sali balowej słynnego Hotelu Adlon, w obecności tłumu prominentnych gości, odchodzący ambasador usłyszał wiele ciepłych słów od byłego prezydenta Niemiec Richarda von Weizsäckera.

Czy "królewski dramat Warszawy" poważnie zagraża stosunkom polsko-niemieckim? Trudno to sobie wyobrazić. Nie powinno się mylić narodu z jego rządem - oto proste i precyzyjne przesłanie prof. Gesine Schwan, rektor Uniwersytetu Viadrina we Frankfurcie nad Odrą, doradcy niemieckiego rządu ds. Polski. Według ostatnich badań opinii publicznej, wielu Polaków widzi w Niemcach swych najmocniejszych partnerów.

Między Polakami i Niemcami przez ostatnie półtorej dekady rozwinęły się niezliczone inicjatywy. Więzi polityczne, ekonomiczne, kulturowe i osobiste. Jeśli nie mają one ulec zniszczeniu, po obu stronach Odry potrzeba teraz dobrej i trzeźwej debaty. Obecne polskie władze muszą zrozumieć, że postawa antyniemiecka prowadzi znajdującą się w Europie Polskę nieodwracalnie ku politycznej i ekonomicznej izolacji. Niemcy zaś muszą być świadomi faktu, że bez "Centrum Wypędzonych" Eriki Steinbach i bez niesławnych działań organizacji w rodzaju Powiernictwa Pruskiego, zdobycie takiej pozycji przez braci Kaczyńskich i ich partię PiS byłoby prawdopodobnie niemożliwe.

Kanclerz Niemiec Angela Merkel rozumie, rzecz jasna, potrzebę stopienia dyplomatycznych lodów. W zeszłą środę zadzwoniła do Lecha Kaczyńskiego i rozmawiała z nim przez telefon, zanim spotkała się w Niemczech z prezydentem USA Georgem Bushem i zanim poleciała z nim na szczyt G-8 w Sankt Petersburgu. Nie wiadomo, o czym dokładnie rozmawiali. Ale z pewnością nie o przeprosinach Merkel za niedorzeczną satyrę w małej niemieckiej gazecie.

Przeł. MK

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
(1935-2020) Dziennikarz, korespondent „Tygodnika Powszechnego” z Niemiec. Wieloletni publicysta mediów niemieckich, amerykańskich i polskich. W 1959 r. zbiegł do Berlina Zachodniego. W latach 60. mieszkał w Nowym Jorku i pracował w amerykańskim „Newsweeku”.… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2006