Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
JACEK TARAN: Sąd Najwyższy uznał, że rozporządzenie rządu dotyczące zakazu przebywania na terenie stanu wyjątkowego „przekracza zakres delegacji ustawowej” – jak to rozumieć?
DOMINIK ZAJĄC, KATEDRA PRAWA KARNEGO UJ: Ustawodawca uprawnia władzę wykonawczą do tego, by rozporządzeniami dookreślała treść ustawy. Ale nie może ona wprowadzać nowych ograniczeń. Jeśli ustawa mówi: „każdy może wybudować dom”, to rząd może regulować wysokość lub kolor, ale nie może ograniczyć prawa do budowania jakiejś grupie społecznej. To samo dotyczy stanu wyjątkowego – ustawa nie zezwala na wprowadzenie zakazu udzielania pomocy humanitarnej bądź poruszania się po danym terenie. A to się właśnie stało mocą rozporządzenia.
Czy ten wyrok oznacza, że dziennikarze i aktywiści mogą wrócić nad granicę?
Wyrok nie uchyla rozporządzenia ani obowiązującej obecnie ustawy o ochronie granicy. Jest natomiast jednoznacznym sygnałem dla władz, żeby wprowadziły regulacje, które nie będą wykraczać poza ramy ustawy oraz konstytucji.
Jeśli na dziennikarzy nałożone zostaną kary, to czy mogą liczyć, że sądy rozpatrzą odwołania w myśl orzeczenia SN?
Ten wyrok wskazuje argumenty, które najprawdopodobniej zostaną przyjęte przez sądy. Na tym polega jego doniosłość, że dostajemy standard określający, co jest zgodne z prawem. Ustawodawca musi bowiem pozostawać w zgodzie z konstytucją. Przykładowo: może wyłączyć dostęp do informacji objętych tajemnicą, niejawnych. Nie może natomiast wprowadzić generalnego zakazu raportowania zdarzeń czy też zakazać ratowania życia. Ochrona życia stanowi zresztą obowiązek państwa. Nawet jeśli państwo nie wywiązuje się z niego, to nie może nikomu zakazać niesienia pomocy.
A jeśli ustawodawca nie zastosuje się do orzeczenia?
Powstanie problem funkcjonowania w systemie reguł, które są sprzeczne z konstytucją. Jesteśmy tego świadkami już od dawna. Nie spodziewałbym się większych konsekwencji politycznych. Nadzieja jest w działaniu sądów, bo tylko one mogą postawić tamę podobnym praktykom. ©℗