Wietrzenie duszy

Marjane Satrapi: Podział na Zachód i Wschód nie ma żadnego znaczenia. Nie ma dwóch kultur, jest ich cały łańcuch - spięte ogniwa. Nie ma więc nieprzekraczalnych granic.

09.11.2010

Czyta się kilka minut

Grzegorz Jankowicz: Tradycyjne opowieści irańskie zaczynają się od frazy "Jeki bud, jeki nabud", co znaczy: "Ktoś był, kogoś nie było". Za jej pomocą opowiadający podkreśla, że historia jest fikcyjna: nie ma znaczenia, czy bohater rzeczywiście istniał, czy też został zmyślony. Można jednak odczytać to zdanie inaczej - jako zwięzłą refleksję na temat początków opowieści, którą zaczynamy snuć albo dlatego, że czyjaś obecność staje się dla nas zbyt dojmująca, albo dlatego, że ktoś zniknął (z naszego życia, z naszego otoczenia, z naszej pamięci). Kto więc był, a kogo nie było, gdy zaczęłaś rysować swą pierwszą powieść graficzną?

Marjane Satrapi: Wszyscy byli i nikogo nie było. Rozumiem sens tego pytania, gdyż stawiano mi je wiele razy. Chcesz pewnie wiedzieć, które z moich historii są zakorzenione w mojej autobiografii, a które nie.

Za wszelką cenę chcemy wiedzieć, który fragment komiksu czy filmu ma związek z życiem autorki lub autora. To efekt skrzywienia, które zawdzięczamy kulturze reality show. Jednak kwestia obecności świata w dziele nie jest ważna. Najistotniejsza jest prawda samej opowieści.

W "Persepolis" przedstawiłam wiele wydarzeń z mojego życia. Ale historia nie byłaby prawdziwa, gdybym trochę nie nazmyślała. Dam przykład: w komiksie przedstawiam scenę, w której jako czternastolatka jestem świadkiem zburzenia domu naszych sąsiadów i ich śmierci. To rzeczywiście się wydarzyło, ale dopiero po moim powrocie z Wiednia, gdy miałam już 18 lat. Wprowadziłam tę zmianę, ponieważ wymagała tego kompozycja mojej książki, której pierwsza część dotyczy rewolucji, druga - wojny, trzecia - wygnania, a czwarta - powrotu. W opowieści o powrocie nie chciałam mówić o wojnie, więc umieściłam to zdarzenie gdzie indziej. I ono wcale nie jest przez to mniej prawdziwe. Gdy opowiada się o śmierci przyjaciół, najważniejsza jest prawda uczuć. Nie chciałam tworzyć dokumentu o swoim życiu.

Kto był dla Ciebie bezpośrednią inspiracją?

W moich pierwszych komiksach obecne są nawiązania do innych twórców. Skłamałabym, wypierając się tych wpływów. Ogromne wrażenie zrobił na mnie "Maus" Arta Spiegelmana. Dostałam tę książkę zaraz po przyjeździe do Francji. Wcześniej miałam nie najlepsze zdanie o komiksach. Uważałam, że są to książeczki przeznaczone głównie dla dzieci i młodzieży, ewentualnie dla opóźnionych umysłowo. Tak myśli większość ludzi. Czytając Spiegelmana, uświadomiłam sobie, że to nie jest zwykły gatunek literacki. Tworząc komiksy, trzeba nieustannie się przed sobą i przed innymi usprawiedliwiać. Nikomu nie przyjdzie do głowy, by zapytać pisarza, dlaczego pisze książki, albo śpiewaka, dlaczego nie kręci filmów. Za to autor komiksów musi na to pytanie odpowiadać w każdej rozmowie. Być może jest tak dlatego, że ludzie mają problem z rysowaniem.

Przed dziesiątym rokiem życia wszyscy rysują. Grafika (nie tylko komiksowa) kojarzy nam się z dzieciństwem. W szkole uczymy się interpretacji tekstów, ale nie umiemy mówić w ten sposób o obrazach. W moim przypadku pisanie i rysowanie doskonale się uzupełniają. Uświadomiłam sobie, że to najlepszy sposób na opowiadanie historii, gdy przeczytałam Spiegelmana.

W dzieciństwie pasjami oglądałaś i zaczytywałaś się w obrazkowym produkcyjniaku "Materializm dialektyczny".

To było doskonałe wprowadzenie w sprawy materii. Tamta książeczka w bardzo prosty sposób tłumaczyła, czym jest materializm dialektyczny. Na szczęście moi rodzice dbali o moje wykształcenie. Pamiętam, że kiedy byłam dzieckiem, dostałam od nich "Historię filozofii zachodniej" Bertranda Russella. Ojciec czytał mi kolejne rozdziały tej książki i tłumaczył, o co w nich chodzi. Jeden z tych domowych wykładów dotyczył aforyzmu Heraklita: "Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki". Tydzień później rozbiłam szybę. Żeby udobruchać ojca, powiedziałam, że jestem jak rzeka - drugi raz już tego nie zrobię. Pochodzę z rodziny laickiej, więc moja wczesna lektura komiksów o materializmie dialektycznym nie powinna nikogo dziwić.

Czy przekładając na obraz i język komiksu swoje skomplikowane doświadczenia z Iranu, a później z Europy, miałaś kiedykolwiek poczucie, że musisz coś uprościć, ponieważ medium, z którego korzystasz, stawia opór?

Komiks wydaje mi się najbardziej uniwersalnym środkiem wyrazu, jakim dysponuje artysta. Tekst łączy się z rysunkiem, który uwzględnia nasz subiektywny punkt widzenia rzeczywistości - to jest jak gdyby przedłużenie naszej percepcji. Rysunek jest najbliżej człowieka. Jeśli narysuję smutną postać, to nikt - niezależnie od kultury, z której się wywodzi - nie powie, że mamy do czynienia z osobą szczęśliwą. To jednoznaczny i uniwersalny przekaz, który dociera do ludzi na całym świecie. Inaczej jest ze śmiechem. Smucimy się i okazujemy cierpienie w podobny sposób. Ale śmiejemy się z zupełnie różnych powodów. Komiks, który jest medium zachęcającym do niepowagi, doskonale nadaje się do wyrażenia śmiechu. Więc nie, nie miałam poczucia, że upraszczam. Tłumaczyłam innym to, czego inaczej zapewne by nie zrozumieli.

W Twoich komiksach są także bardzo poważne fragmenty, w których pokazujesz doświadczenia wojenne, zniewolenie i terror. Z jednej strony mamy ideologiczną fasadę, która zdaje się być nienaruszalna, ale za nią żyją ludzie z krwi i kości. 

Myślę, że Polacy doskonale rozumieją dwoistą naturę totalitarnego świata. Interesowali mnie przede wszystkim normalni ludzi, którzy w nim żyją. Chciałam opowiedzieć ich historię, choć przemawiałam we własnym imieniu, dlatego odwołuję się w "Persepolis" do swojej autobiografii. Nie jestem politykiem, historykiem czy socjologiem. Urodziłam się w tamtym miejscu i postanowiłam o nim opowiedzieć, uwzględniając także to, co jest bolesne, a nawet okrutne.

Pewnego dnia zatrzymał mnie patrol strażników rewolucji, którzy mieli za zadanie dbać o przyzwoite zachowanie młodych ludzi. Kobiety pod żadnym pozorem nie mogły się malować. Szłam akurat na spotkanie z chłopakiem. Żeby strażnicy nie zwrócili uwagi na mój makijaż, oskarżyłam przypadkowego człowieka o to, że mnie molestował. Sparaliżował mnie strach, więc zrobiłam pierwszą rzecz, jaka przyszła mi do głowy. Nie należy takich wydarzeń ukrywać. Trzeba mówić o własnych błędach. To sprawia, że stajemy się bardziej ludzcy. Ale chodzi także o to, że doskonały bohater komiksu, np. Superman, jest strasznie nudny. Fascynuje nas mroczny i pełen nienawiści Batman.

Ale nie umieściłaś tej sceny w komiksie tylko po to, by sprawić przyjemność czytelnikowi, uczynić bohaterkę bardziej interesującą...

Nie, chciałam przede wszystkim dać do zrozumienia, że strach jest przyczyną strasznych czynów, które nie przyszłyby nam do głowy w innej sytuacji. Każdą krytykę totalitaryzmu należy zacząć od siebie. Nie przysparza mi to chwały, ale nic nie poradzę, że tak właśnie się zachowałam. Właśnie to różni mnie od fundamentalisty, który karmi się przekonaniem o własnej nieskazitelności. Może robić najstraszniejsze rzeczy, ale to nie ma wpływu na jego samopoczucie. Uważam, że niedoskonałość jest częścią ludzkiej natury.

Czy doszły do Ciebie głosy zwykłych mieszkańców Iranu, którzy dotarli do Twoich powieści graficznych albo widzieli film?

Tylko głosy znajomych, którym te rzeczy bardzo się podobały. Informacje na temat Iranu docierają do mnie jedynie poprzez przyjaciół i rodzinę, więc nie wiem do końca, jakie reakcje wywołało "Persepolis". Myślę, że czytelnicy i widzowie byli zadowoleni. Skądinąd wiem, że książka była sprzedawana na czarnym rynku. Zabawne jest to, że jako dziecko kupowałam na czarnym rynku płyty Pink Floyd czy AC/DC, a teraz AC/DC to ja. Moje komiksy są towarem nielegalnym.

Hooman Majd, autor wydanej niedawno w Polsce książki o Iranie "Ajatollah śmie wątpić", napisał, że posiada coś w rodzaju przełącznika, który pozwala mu bez większych problemów przechodzić z jednej kultury do drugiej. Kiedy jest w Nowym Jorku (gdzie na co dzień mieszka), jest stuprocentowym Amerykaninem. Gdy przyjeżdża do Teheranu, jest w stu procentach Irańczykiem. Czy Ty też tak łatwo się adaptujesz?

Przede wszystkim podział na Zachód i Wschód nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Nie ma dwóch kultur, jest jeden łańcuch, którego ogniwa spinają ze sobą różne elementy. Nie ma między nimi nieprzekraczalnych granic. Znajduję w sobie miejsce dla języków i obrazów, które pochodzą z odległych od siebie miejsc. Współistnieją we mnie w bardzo harmonijny sposób. Nie widzę powodu, by wybierać tylko jedną z kultur, które znam. Iran jest moją matką, czasem szaloną, czasem niesprawiedliwą, ale to wciąż moja matka, którą kocham. Natomiast Francja to moja żona. Sama ją wybrałam, ale mogę ją zdradzać. Nie chodzi tylko o twórczość komiksową. Jest to sprawa instynktownej, niemal zwierzęcej reakcji na otoczenie, w którym się wychowujemy i w którym żyjemy. Uwierz mi, że słońce nie wszędzie świeci tak samo, kolor nieba nie wszędzie jest taki sam, a liście nie wszędzie pachną tak, jak w twoim ulubionym parku.

Twoi bohaterowie nieustannie ze sobą rozmawiają, opowiadają sobie historie. W "Persepolis" mała Marji ciągle prosi babcię, by coś jej opowiedziała. Skąd ta potrzeba snucia opowieści?

Zawsze interesowali mnie starzy ludzie. Jako dziecko spędzałam z nimi bardzo dużo czasu. Moi rówieśnicy męczyli się w ich towarzystwie, nie znosili powtarzanych w kółko historii, uważali, że starzy ględzą. A ja nie mogłam się od nich oderwać. Po kilka razy zadawałam to samo pytanie. Dziesiątki razy mogłam słuchać tego samego opowiadania. Babcia była niezwykle wyzwoloną kobietą. Nie znosiła moralizatorstwa. Nie miała w sobie za grosz mieszczańskiej grzeczności. Gdy przychodzili do niej ludzie, których nie chciała widzieć, po prostu zamykała im drzwi przed nosem. Wiele jej zawdzięczam. Zawsze powtarzała, że rozmowa to sposób na przewietrzenie duszy. Więc gadałyśmy godzinami. Te opowieści są ze mną do dziś.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 46/2010