Wierzchołek nieistniejącej góry

Myślę, że porówanie Żydów do Indian jest trafne. Indiańską tradycję w podobny sposób wykorzystuje się, a czasem wypacza. Przejawem tak zwanej indiańskiej duchowości ma być np. ozdabianie domów łapaczami snów.
Kazimierz, ul. Szeroka - koncert finałowy Festiwalu Kultury Żydowskiej w 2000 r. /
Kazimierz, ul. Szeroka - koncert finałowy Festiwalu Kultury Żydowskiej w 2000 r. /

BARTOSZ HLEBOWICZ: - W swojej książce "Odrodzenie kultury żydowskiej w Europie" opowiada Pani o zjawisku odtwarzania kultury żydowskiej w Europie Środkowo-wschodniej. To kultura robiona w dużej mierze przez nie-Żydów i dla nie-Żydów. Czy jest możliwa kultura żydowska bez Żydów?

RUTH GRUBER: - Dlatego piszę o “wirtualnym świecie żydowskim", o tworzeniu kultury na nowo (re-inventing) - to trochę co innego niż “odrodzenie", które pojawia się w polskiej wersji tytułu. W Polsce jest bardzo niewielu Żydów, ale istnieje niesamowita promocja żydowskiej kultury czy też jej produktów.

- Czy "wirtualny" nie znaczy tu także "nieautentyczny"?

- Tłumaczę to jako “prawie autentyczny". Oczywiście, to także gra słów, odwołuję się do przestrzeni internetowej, mówimy o “światach wirtualnych", które w pewnym sensie nie są rzeczywiste, ale w innym są.

  • Żydostwo wirtualne i prawdziwe

“Wirtualny świat żydowski" to rzeczywiste zjawisko, które jednak nie jest tak naprawdę żydowskie. Ludzie przyjeżdżają do Krakowa, widzą Festiwal Kultury Żydowskiej, nowe kafejki i mówią: “To jest fantastyczne - w Polsce następuje odrodzenie kultury żydowskiej". To nie tak. Odrodzeniem żydowskiej społeczności jest ulica Twarda w Warszawie, gdzie ma siedzibę gmina, synagoga, szkoła żydowska. To, co dzieje się w Krakowie, jest odrodzeniem zainteresowania kulturą żydowską i tworzeniem nowego jej wizerunku.

- A jak wygląda odrodzenie nie-wirtualnej społeczności i kultury żydowskiej w Polsce?

- Odbywa się ono na wiele sposobów, ale oczywiście na znacznie mniejszą skalę niż wirtualne żydostwo. Poszczególne osoby odkrywają ponownie swoją żydowską tożsamość lub się o niej dowiadują, decydują się powiedzieć, że są Żydami, zachowywać się jak Żydzi. Zaczęła działać synagoga, otwarto szkoły żydowskie w Warszawie i Wrocławiu, organizuje się żydowskie obozy letnie - rzeczy, które angażują nieliczną żydowską społeczność w Polsce. To się dzieje niezależnie od turystyki i tego, co reszta społeczeństwa widzi na co dzień. Wirtualny żydowski świat jest dla masowego odbiorcy, prawdziwe odrodzenie dokonuje się wewnątrz żydowskiej społeczności.

- Jak Żydzi w krajach Europy Środkowo-wschodniej odbierają "wirtualne żydostwo"?

- W Niemczech zjawisko to bywało trudne do zaakceptowania dla tamtejszych Żydów. Byli tacy, co zanurzyli się w tematy żydowskie kierowani poczuciem winy. Niektórzy Niemcy usiłują przywracać do życia coś, co zamordowali ich dziadkowie i rodzice. Czasem nie-Żydzi zafascynowani kulturą żydowską kochają Żydów nieżywych, rzeczy umarłe, jidyszkeit, który już nie istnieje. Nie znają i nie chcą znać żywych Żydów. Nie potrafią z nimi obcować.

Z drugiej strony zainteresowanie, jakie nie-Żydzi żywią dla Żydów, w Polsce na przykład owocuje olbrzymią liczbą książek, filmów, płyt, przedstawień teatralnych, koncertów, festiwali. Tacy ludzie jak Krzysztof Czyżewski, szef fundacji “Pogranicze", doceniają kulturę żydowską, ale nie stronią od samych Żydów. Każde zjawisko ma dobre i złe strony. Obydwa odrodzenia: społeczności żydowskich i żydowskiej kultury wirtualnej toczą się równolegle.

  • Żydzi i Indianie

- Czy wizerunek Żydów w Europie nie przypomina obrazu Indian w Stanach Zjednoczonych? Gdy już zniszczono w dużym stopniu kultury native Americans i większość Indian osadzono w rezerwatach, zaczęto o nich mówić swobodnie. Choć tak naprawdę nie o nich; pokazuje się ich na ogół w sposób zmitologizowany i stereotypowy.

- Już sto lat temu mówiło się o Indianach jako “wymierającej rasie". Co ciekawe, także w Europie spotkamy wielu tzw. Indian hobbyists; w Niemczech są ich tysiące. Często, tak jak i biali Amerykanie, nie chcą znać współczesnych Indian i uważają, że to właśnie oni przekazują prawdziwe tradycje indiańskie. Jest jednak w Europie i poważna organizacja: American Indian Workshop, jej członkowie co roku spotykają się na konferencjach, w zeszłym roku w Leuven w Belgii. Wybrałam się tam prosto z Pragi, z konferencji poświęconej chronieniu dziedzictwa żydowskiego. Okazało się, że w Leuven dyskutowano dokładnie te same problemy, co w Pradze, tyle że dotyczyły one Indian: mówiono o zwrocie własności, o używaniu dziedzictwa do budowania tożsamości, o tym, jak uczyć młodych ludzi ojczystego języka, którym już nikt na co dzień nie mówi, jak organizować muzea...

Myślę, że porówanie Żydów do Indian jest trafne. Indiańską tradycję w podobny sposób wykorzystuje się, a czasem wypacza. Przejawem tak zwanej “indiańskiej duchowości" ma być np. ozdabianie domów “łapaczami snów" [dream catchers to przedmioty wykonane z zagiętych gałązek wierzby uformowanych w koło, którego brzegi łączy się dratwą na kształt pajęczej sieci. Sieć ma wyłapywać złe sny. Dla białych Amerykanów, ale coraz częściej i dla samych Indian, “łapacze snów" stały się jednym z najpowszechniejszych symboli kultury indiańskiej - BH]...

- Sami Indianie nierzadko uczestniczą w tym folkloryzowaniu swojej kultury. Przykładem choćby rozrywkowe imprezy o nazwie "powwow", podczas których tańczy się głównie na użytek turystów.

- To nieustanny problem z kulturą. Kiedy słuchasz neoklezmerskiego zespołu The Klezmatics, to tak jakbyś słuchał rock’n’rolla i jazzu. Czy to muzyka klezmerska? Taniec indiański - powwow - także nie wygląda dziś tak jak sto lat temu. I tu pojawia się pytanie: do kogo należy kultura? Co nie powinno podlegać umasowieniu? W krakowskich Sukiennicach można kupić drewniane figurki Żydów. Na stacji kolejowej w Montrealu czy w Denver zobaczyć rzędy drewnianych lalek indiańskich. Nawet pamiątki są podobne.

  • Kłopoty z tożsamością

- Na Wschodnim Wybrzeżu powstają dziś grupy "białych o czerwonym sercu", które nie zważając na istnienie grup o faktycznie tubylczym rodowodzie, domagają się od władz stanowych i federalnych oficjalnego uznania za "ludy tubylcze". Czy trafiła Pani na podobne przykłady grup pseudożydowskich?

- Z żydostwem jest nieco inaczej, ponieważ wynika ono z krwi. Jeśli twoja matka jest Żydówką, wtedy i ty jesteś Żydem. Jednakże w Europie - także w Polsce czy Czechach - jest wiele osób, których matka nie była Żydówką, a więc brak im żydowskiej tożsamości według Halachy, czyli prawa talmudycznego, miały jednak Żydów wśród przodków i decydują dziś, że to właśnie jest ich tożsamość. Po Holokauście małżeństwa mieszane stały się bardzo liczne i wiele osób o mieszanym pochodzeniu mówi dzisiaj: “Mój dziadek był Żydem. Dla mnie to wystarcza, żeby być Żydem. Czuję się Żydem".

W świecie żydowskim to wielki problem: kto może być członkiem społeczności żydowskiej? Czy można akceptować tożsamość patrylinearną? Co robić z konwersjami? Czy konwersja musi być ortodoksyjna, czy wystarczy reformowana? Niektóre społeczności nie akceptują tych, którzy nie są Żydami według Halachy lub nie zdecydują się na konwersję według zasad ortodoksji. Tacy “odrzuceni" formują wtedy własne społeczności, takie jak ta w Warszawie. Podobnie jest na przykład we Włoszech.

Kolejny problem. “Prawa norymberskie" definiowały Żydów inaczej niż Halacha. Hitler wysyłał do komór gazowych każdego, kto miał jakiegokolwiek przodka żydowskiego, nie musiała to być matka. W związku z tym tak zwane “prawo powrotu do Izraela" pozwalało emigrować do Izraela także tym, którzy nie byli Żydami według Halachy. Niektóre społeczności poszerzyły zasady członkostwa, żeby przyjąć ludzi, którzy mogliby zostać wysłani do komór gazowych. Ale dzieci tych osób często nie są uznawane za Żydów.

- I znów podobne problemy mają native Americans. W niektórych grupach wystarczy mieć jednego indiańskiego przodka, na przykład dziadka...

- Żona jednego z moich krewnych ma rude włosy, bardzo białą skórę, niebieskie oczy, ale jeden z jej dziadków był Indianinem. Jest bardzo dumna z tego powodu i uważa się za Indiankę, mimo że to niewielka cząstka jej dziedzictwa genetycznego. I uczestniczy na przykład w imprezach powwow...

Żyjemy w czasach, kiedy każdy pragnie sam definiować, kim jest. W Polsce w czasach komunizmu nie mówiło się o sprawach żydowskich, stanowiły tabu. Tomasz Wiśniewski, dziennikarz z Białegostoku urodzony w 1955 roku, opowiadał mi, że wyrósł jako białostoczanin-Polak i długo nie wiedział nic o żydowskiej przeszłości swojego miasta. Gdy nagle ją odkrył, zmieniło to całe jego wyobrażenie o tym, czym był Białystok i kim jest on sam.

- Dla wielu "polskość" jest nadal czymś naturalnym i oczywistym.

- Proces, o którym mówię, toczy się od niedawna, kiedy ludzie zaczęli swobodnie poznawać przeszłość i pytać, co to znaczy być Polakiem. Okazało się, że definicja nie jest jednoznaczna: nie wystarczała już odpowiedź, że to osoba, która żyje w monolitycznym świecie, ma białą skórę, jest katolikiem... Kilkadziesiąt lat temu bycie Polakiem oznaczało zupełnie co innego: osobę żyjącą w mozaikowym społeczeństwie, obok licznych mniejszości, których przedstawiciele współżyli z sobą, kłócili się, wychowywali razem. To wszystko jest jak nagłe uderzenie: nagle zastanawiasz się, kim jesteś i czym jest twój kraj.

Holokaust przez wiele lat traktowany był jako sprawa wyłącznie żydowska, żydowska tragedia. “Żydzi znikli - to ich problem, rozdział zamknięty. My, Polacy, musimy iść naprzód". Teraz ludzie odkrywają, że kultura i historia Żydów jest częścią polskiej i europejskiej kultury i historii. Nie da się ich rozdzielić; mówimy przecież o tysiącletniej obecności Żydów w tej części świata. Kilkanaście lat temu w polskich przewodnikach nie było prawie żadnych wzmianek o żydowskich zabytkach - jakby to nie miało znaczenia ani wartości. Była mowa o kościele, ale ani słowa o synagodze czy żydowskim cmentarzu. Dlatego zjawisko, które nazywam wirtualnym żydostwem, jest istotne, bo pokazuje, że Żydzi byli częścią kultury Polski.

  • Przegrana bitwa?

- Są złe i dobre strony tego zjawiska. Konstanty Gebert w przedmowie do Pani książki pisze, że w Polsce bitwa jest przegrana, a społeczność żydowska zostanie przesłonięta przez wirtualny świat żydowski.

- Też tak sądzę. Może w Warszawie przetrwa przez jakiś czas mała żydowska społeczność, jednak Żydów w Polsce jest tak niewielu... Może znajdzie się inne rozwiązanie. Polska należy do Unii Europejskiej, a w niektórych krajach Unii społeczności żydowskie kwitną. Jeżeli tutejsze gminy wymrą, młodzi ludzie będą mogli przenieść się do innych i wracać do Polski od czasu do czasu.

Gdyby nie Marzec 1968, byłyby szanse na dalsze trwanie. W 1968 r. wygnano z Polski dwadzieścia tysięcy Żydów; w większości wprawdzie niepraktykujących czy niereligijnych, istniała jednak jakaś podstawa. Żywe społeczności żydowskie można przyrównać do wynurzającego się z morza szczytu góry lodowej. Na Węgrzech mieszka prawdopodobnie 90 tysięcy Żydów i choć ogromna większość nie ma nic wspólnego z żydowskimi społecznościami, wie jednak o swoim pochodzeniu. To podwodna część góry lodowej, której szczyt tworzą nieliczni zaangażowani. W Polsce jest malutki wierzchołek, ale nie ma samej góry. Tak czy inaczej, trzeba popierać tych, którzy walczą o tożsamość i przetrwanie.

- W opisie zjawisk związanych z wirtualnym żydostwem często używa Pani słowa "autentyczny". Antropologia kulturowa nie zna takiego określenia. Jak Pani je rozumie?

- Mówiąc o autentycznej kulturze żydowskiej, mam zazwyczaj na myśli kulturę, która wywodzi się z judaizmu. Wiele z tego, co się dzieje dzisiaj w Europie, nie ma z judaizmem nic wspólnego. Wczoraj byłam w Poznaniu i jadłam obiad w restauracji Sphinx. Potem poprosiłam, żeby zrobiono mi zdjęcie przed restauracją Sioux City. Jest jeszcze restauracja Cymes. W Sphinksie nie podają autentycznego jedzenia egipskiego, w Sioux City nie ma jedzenia indiańskiego, a w Cymesie - autentycznego jedzenia żydowskiego. Można powiedzieć, że to restauracja w stylu żydowskim.

Rozwija się coś w rodzaju nowej autentyczności, mamy do czynienia z “nieżydowską kulturą żydowską". Na przykład Kroke, zespół klezmerski z Krakowa, to dobra grupa, ale nie jest to żydowski zespół klezmerski. To po prostu zespół, grający dobrą muzykę. Klezmer Hois przy Szerokiej na krakowskim Kazimierzu to świetne miejsce, by zjeść, ale nie jest to autentyczna restauracja żydowska. Jak mówi Kostek Gebert - to wyobrażenie żydowskiego przedwojennego świata, nostalgia, dobry marketing. Generalnie mówiąc, autentyczna żydowska kultura wywodzi się z żydowskiej społeczności lub z osobistych związków z judaizmem.

- Co Pani sądzi o krakowskim Kazimierzu? Kilkanaście lat temu to było puste miejsce, teraz panuje tam wielki ruch, zachodzą wielkie zmiany.

- W ciągu tych kilkunastu lat Kazimierz powoli ożywał, budynek po budynku. Oczywiście, niektóre rzeczy to kicz, ale kicz jest wszędzie. Naprawdę lubię to miejsce, zwłaszcza Plac Nowy, gdzie jest Alchemia i mnóstwo innych knajp pełnych do późnej nocy. Jechałam pociągiem z Wiednia do Krakowa z młodymi muzykami jazzowymi. Pytałam, dokąd jadą. “Będziemy grać w Krakowie". “Gdzie zamierzacie grać?". “Nie pamiętamy". “Założę się, że w Alchemii". Okazało się, że rzeczywiście.

Na ulicy Szerokiej są żydowskie atrakcje: Klezmer Hois, Alef, Ariel, synagogi, natomiast Plac Nowy stał się sceną nowego życia, które prawie wcale nie jest związane z żydowską kulturą. Uwielbiam Szeroką, ale to Plac Nowy pokazuje, że Kazimierz wraca do życia. I wspaniałe jest to, że zmiana nie nastąpiła z dnia na dzień, jak w Pradze, gdzie żydowska dzielnica pełni funkcje czysto komercyjne.

Ruth Gruber jest Amerykanką i Żydówką, dziennikarką, pisarką i fotografem, była korespondentką United Press International w Europie. Mieszka we Włoszech i w Budapeszcie. Jest jedną z autorek witryny Central Europe Center for Research and Documentation, dokumentującej kulturę i historię Żydów Europy Środkowowschodniej (http://www.centropa.org). Jej najnowsza książka, “Odrodzenie kultury żydowskiej w Europie", została wydana przez Fundację Pogranicze z Sejn (www.pogranicze.sejny.pl).

---ramka 354089|strona|1---

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2005