Wieloryb w proszku

Nic zaiste wobec wieloryba na Helu nie było w stanie mocniej przykuć naszej schyłkowej wakacyjnie uwagi.

30.08.2015

Czyta się kilka minut

Listy PiS-u okazały się słabiuśkim atraktorem, zwłaszcza że nie ma na nich Mastalerka, referendalny kociokwik nie żre nam w głowach, nie żrą żrące mądrości wypływające z głowy muzyka Kukiza, zarówno na wizji, jak poza wizją, zaś sprawa SKOK-ów lata nam koło pióra kompletnie. Ani liczne objawy, ani liczniejsze i coraz to powszechniejsze objawienia nie łechcą naszych ośrodków postrzegania tak mocno jako ów zdechły wieloryb w doku polskiego portu wojennego.
Przykuła głównie nie tyle owego wieloryba uroda, nie tyle jego długość i nagazowanie grożące spektakularnym wybuchem, ale niesłychana biegłość, z jaką truchło zostało poćwiartowane przez naszych uczonych, medyków i wolontariuszy. Rozebrano owego na części pierwsze, z których te zbędne poddano natychmiastowej – by nie rzec: błyskawicznej – utylizacji. Części niezbędne zaś – jak wiadomo – mają być poddane arcyprofesjonalnym oględzinom, a kościotrup walenia ma stać się ozdobą miasta o wiele mówiącej nazwie Hel.
Nie o wielorybie tu jednak chcemy nudzić, nie o jego pięknie, zapachu, wartości, nie o jego losie, którego zapewne żadna wielorybia wróżka nie była w stanie przepowiedzieć, że oto trafi u schyłku życia na wody penetrowane przez wschodnich Słowian, pod ich chyże koziki, i że poza światem widzialnym dla społeczności tego gatunku skończy jako ozdoba miasta o wiele mówiącej nazwie Hel, na cośmy już tu zwrócili uwagę. Nie chcemy też nawet słowem wspomnieć o pewnym uczonym z dyplomami, który na antenie którejś z telewizji wypowiedział się ekspercko, a mianowicie rzekł on słowa następujące: „Bałtyk nie jest morzem dedykowanym dla wielorybów”. Nie, nie o tym, bowiem to akurat wiemy, nie będąc ekspertami.
Chcemy za to rzucić na tło, tak tu mistrzowsko naszkicowane, kilka słów o destrukcji i rozbiórkach, które wychodzą nam zawsze najlepiej. Można z relacji rozbierania wieloryba wywieść obraz paraboliczny, że oto rozbiórka jest naszą największą specjalnością. Przeczyłyby owej tezie liczne, przeliczne na terenie RP, montownie sprzętu AGD, czyli miejsca, gdzie się nie rozbiera, a składa, że – ktoś mógłby zawnioskować – spokojnie można by w Polsce takoż uruchomić montownie wielorybów z części chińskich. Jednak świeża teza, że rozbiórki choćby najskomplikowańszych i największych mechanizmów są naszą pasją i umiejętnością wrodzoną, jest znacznie bardziej powabna.
Przejdźmy gładko do przykładu ze sfery makro. Takim organizmem, wielorybem wręcz, jest bez wątpienia język. Wiemy wszyscy, którzy językiem się posługujemy, że jest on przez nas demontowany nieustannie. Odkręcamy śrubki, wkręcamy nowe niepasujące, zaklejamy w nim dziury przez nas samych wyborowane i drutujemy go na chama. Zaprawdę nie ma on, język nasz, żadnych naprawdę skutecznych obrońców i patriotów niezłomnych. Osobliwej czynności rozbiórkowej w języku ojczystym podjęła się ostatnio posłanka Pawłowicz, robiąc błąd ortograficzny, by następnie bronić owego błędu na poziomie ideowym. Na oczach tłumów zsunęła się posłanka Pawłowicz na pośladkach swego rozumowania na poziom komunikowania – cóż jest w ortografii lewicowe, a cóż jest prawicowe. Jej opinia, że słowo „wziąć” różni od słowa „wziąść” pochodzenie światopoglądowe, musi mieć konsekwencje. Stało się, i się to nie odstanie. Gromady nieuków, analfabetów zwykłych i analfabetów wtórnych, tabuny spoconych kretynów będą nas teraz uczyć o prawicowej ortografii polskiej. Należy się spodziewać, że nadchodzą jakieś reformy w tej materii, na miarę rzecz jasna Wielkiego Językoznawcy. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 36/2015