Wiara wśród ciemności

Zaczęło się niewinnie. W czwartek po południu w redakcji wysiadło światło. Ponieważ gazeta była już gotowa do druku, bez pośpiechu szukaliśmy bezpieczników. Ale zanim zaczęliśmy w nich grzebać, ktoś przyniósł wiadomość, że to nie u nas, ale na całej ulicy. Wyszliśmy przed budynek i wtedy ze stojącego w korku samochodu usłyszeliśmy podniecony głos radiowego spikera: “Gigantyczna awaria sieci. Od Filadelfii do Montrealu, a na zachód aż do Detroit nie ma prądu". Zaczął się the biggest blackout in American history.

24.08.2003

Czyta się kilka minut

Pewnie przez ułamek sekundy każdy pomyślał: terroryści. Było jednak spokojne, sierpniowe popołudnie i myśli o powtórce 11 września szybko ustąpiły bardziej praktycznym zmartwieniom. Po pierwsze: kupić radio na baterie, latarkę i świece. Woda w kranach jest, ale jakaś butelka się przyda. I najważniejsze: jak wrócić do domu? Metro i kolej stoją, dworzec autobusowy nieczynny. Tunele zamknięte. Telefony komórkowe zamilkły. Do automatów kolejki.

Burmistrz na konferencji prasowej transmitowanej przez radio zalecał spokój, powrót do domu i nieprzychodzenie do pracy w piątek. Nie mówił tylko, jak się do domu dostać.

Najszybciej zareagował na katastrofę mały biznes. Sklepikarze wyszli na ulicę z napojami i jedzeniem. Pojawili się sprzedawcy baterii i świec oraz ochotnicy oferujący wodę za darmo. Gdy zapadł zmierzch jedni zaczęli układać się do snu na chodnikach a inni organizowali party i barbecue przed domami. Zdumiewał spokój i pogoda ducha. Oznak paniki nie widziałem. Chyba że u siebie.

Człowiek mego pokolenia, z Europy Wschodniej, wie, że gdy stanie się coś złego, to potem jest już tylko gorzej. Amerykanie inaczej. Ufnie czekają, aż odpowiednie służby opanują sytuację. Dotychczas to działa: w piątek światło wróciło do Nowego Jorku. Odnotowano zaledwie trzy ofiary śmiertelne. W tym gigantycznym mieście, o którym krążą mroczne legendy, nie doszło do rozbojów ani grabieży. Apokalipsy nie było. Wiara w system nie została zachwiana. Szczęśliwi ludzie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2003