Wesel się, a nie głupio śmiej

Słowo "śmiech" pada w Starym Testamencie zaledwie 11 razy i tylko raz w Nowym. Słowo płakać - odpowiednio 98 i 29 razy. Aż chce się powiedzieć: ludzie Biblii dziesięć razy częściej płaczą, niż się śmieją...

09.11.2010

Czyta się kilka minut

Nie chodzi jednak o to, że śmiech jest rzadki. Liczy się kontekst i właściwe śmiechu odczytanie. Bo jak twierdzą antropologowie kultury, odróżnić go należy choćby od uśmiechu. "Ten pierwszy - pisze Marta Giglok przywołując pogląd Helmutha Plessnera - jest stanem niemalże krytycznym, stanem upadku ducha (na równi z płaczem), gdy zupełnie tracimy nad sobą panowanie...". Z kolei uśmiech - jak przekonuje esej "Między radością a weselem" ("Antrophos" nr 12-13/09) - może wyrażać wielość stanów ludzkiego ducha. To z pewnością znamy z własnego doświadczenia.

"Uśmiech to miejsce, przez które wyraża się nasz duch, gdzie przejawia się doskonała jedność naszego ciała i osoby - podsumowuje Giglok. - Śmiech, przeciwnie, jest momentem, w którym ta jedność zostaje zerwana".

A więc dla pełni obrazu policzmy też biblijne "uśmiechy". Stary Testament przywołuje to słowo dwa razy, a Nowy ani raz. Nie lepiej jest z czasownikiem "uśmiechać się", który pojawia się wyłącznie w Starym Testamencie, ale tylko 7 razy. Kiedy więc biblijny bohater się śmieje, a kiedy uśmiecha?

Uśmiech Sary

Chyba najbardziej znany jest... no właśnie: śmiech czy uśmiech Sary? Biblia Tysiąclecia mówi, że "uśmiechnęła się do siebie" na wieść, że ma zostać matką. Pomyślała: "Teraz, gdy przekwitłam, mam doznawać rozkoszy, i mój stary mąż?" (Rdz 18, 12-15). Sara nie traci panowania nad sobą.

Bóg za pośrednictwem Abrahama wyrzuca jej: "Dlaczego to Sara śmieje się (...)?". Gdy kobieta próbuje zaprzeczyć, Pan stwierdza: "Nie. Śmiałaś się!". Boży rozmówca najwyraźniej interpretuje zachowanie Sary jako nerwową reakcję, pod którą próbujemy ukryć niedowierzanie. Bo czy nie zdarza się nam śmiać w sytuacji wobec obietnic, naszym zdaniem, bez pokrycia?

Sara po urodzeniu Izaaka powie, że Bóg dał jej powód do śmiechu (21, 6). Bała się bowiem, że każdy, kto się dowie o okolicznościach narodzin Izaaka, śmiać się będzie z jej przyczyny. I rzeczywiście, Izmael naśmiewał się z Izaaka (21, 9).

Śmiech władzy

i śmiech głupoty

Śmiech biblijny towarzyszy więc często stanom negatywnym. Lud Wybrany skarży się na Jahwe za wystawienie go na wzgardę, śmiech i urąganie (Ps 44, 14). Hiob narzeka, że śmieją się z niego młodsi wiekiem (Hi 30, 1), a śmiech taki obrazuje słowami o strusiu, który "gdy się podniesie i cwałuje, śmieje się z konia i jeźdźca" (39, 18) i o krokodylu, który "śmieje się z dzidy lecącej" (41, 21).

Taki śmiech wyraża wyższość śmiejącego się nad innymi, moc i władzę. Od tej "przypadłości" nie jest wolny nawet Bóg. Spójrzmy na Psalmy. Wspominając o znikomości ziemskich potęg i doczesnych władców, którzy chcą wystąpić przeciw Bogu, czytamy: "Śmieje się Ten, który mieszka w niebie, Pan się z nich naigrawa" (2, 4). Komentarz do Biblii Tysiąclecia zaznacza, że to antropomorfizm, który wskazuje na dysproporcję między potęgą Bożą a niemocą buntowników. Bóg ma się też śmiać z przestępcy, bo widzi, że jego dzień nadchodzi (37, 13). Kiedy zaś autor złorzeczy wrogom, imputuje Bogu, że Ten z pewnością się z nich śmieje i szydzi (59, 9). Śmiech może więc stać się demonstracją pogardy dla tych, których ambicje przerastają możliwości. Człowiek prawy, bojący się Boga, będzie "śmiał się z suszy i głodu" (Hi 5, 22). Śmiać się bowiem z czegoś - znaczy mieć to za nic.

W ten sposób śmiech zbliża się do szyderstwa. Ale śmiech w Biblii może też być synonimem głupoty. Krytyczny jest Kohelet: "O śmiechu powiedziałem: »Szaleństwo!«" (2, 2). Dokonuje przeciwstawienia: "Serce mędrców jest w domu żałoby, a serce głupców w domu wesela", i dodaje, że śmiech głupiego jest jak "trzaskanie cierni płonących pod kotłem" (7, 1-6). Dużo hałasu i niewiele pożytku.

Do rozróżnienia na śmiech i uśmiech odwołuje się Syrach, według którego człowiek głupi śmiejąc się podnosi głos, a rozsądny "ledwie się uśmiechnie w milczeniu" (Syr 21, 20). Na dodatek, diagnozuje, śmiech głupich "płynie z grzesznej przyjemności" (27, 13).

I to z takiego rozumowania zrodziło się przekonanie, że Jezus się nie śmiał. W każdym razie, nie piszą o tym Ewangeliści. Ale słusznie i żartobliwie zauważa o. Jacek Salij, że wartość tego spostrzeżenia równa jest uwadze, że Ewangelie nie mówią też, iż Jezus się mył.

Wesele i radość

Tyle jeśli chodzi o słowa. Ale sedno tkwi w pytaniu: jak więc biblijni bohaterowie wyrażali radość? Jest ona bowiem połączona z doświadczeniem sacrum, ale też z ziemską przyjemnością. W polskich tłumaczeniach najczęściej spotykamy czasowniki "radować się" i "weselić się". Według Giglok wyrażenie "weselić się" obejmuje śmiech, beztroską zabawę, taniec i stanowi synonim radości typowo ziemskiej, np. z dobrych zbiorów, małżeństwa czy urodzenia dziecka.

Z taką radością mamy do czynienia na weselu w Kanie Galilejskiej, gdzie jednak zakłóca ją brak wina. Obraz wesela przywołany jest również z okazji powrotu syna marnotrawnego, kiedy ojciec kazał zabić utuczone cielę i zapowiedział, że będą ucztować i się weselić. Tymczasem starszy syn miał żal do ojca, że ten nigdy nie dał mu koźlęcia, by "zabawił się z przyjaciółmi" (Łk 15, 11-32).

Od ziemskiego wesela nie stronił również Jezus. Zapewne był człowiekiem niepozbawionym poczucia humoru i uśmiechu na twarzy. Przecież nie dla ponurej miny był zapraszany na uczty i nie dla niej garnęły się do Niego dzieci. Nie najlepsza opinia, która o nim krążyła, a z której zdawał sobie sprawę, musiała mieć jakiś fundament. Określenia "żarłok i pijak" odwoływały się zapewne do Jego zwyczaju biesiadowania, który był kulturową normą. W końcu uczta już w Starym Testamencie była znakiem przyszłego szczęścia.

Oczywiście radość biblijna nie ogranicza się jedynie do przyjemności ziemskich. Jest jeszcze radość duchowa, owoc relacji z Bogiem. "Raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy" (Łk 1, 47) - śpiewa Maryja w Magnificat. "Uradowali się Uczniowie, gdy ujrzeli Pana" (J 20, 20) - opisze Jan spotkanie ze Zmartwychwstałym. A Mędrcy ze Wschodu "bardzo się uradowali", gdy zobaczyli gwiazdę (Mt 2, 10).

Giglok twierdzi, że w Biblii więcej jest duchowego "uradowania się" niż ziemskiego "wesela". Że z czasem na tej podstawie wykształciło się rozumienie słowa "radość", oznaczające głównie przeżycie stricte religijne, które łączy w sobie elementy uwielbienia, modlitwy i wdzięczności. To prawda, ale zbyt radykalne rozdzielenie duchowego radowania się i ziemskiego wesela nie wydaje się zgodne z biblijną wizją człowieka. Autorka słusznie wyraża wątpliwość, czy świętowanie specyficznie świeckie było w tamtych warunkach w ogóle możliwe. Człowiek biblijny nie rozpada się - tak jak to się stało w cywilizacji europejskiej - na ciało i ducha, które nawet w dziedzinie radości "obsługiwane" są osobno.

Zbyt radykalnie rozdzieliliśmy radość duchową od ziemskiego, a więc także cielesnego, wesela, przypisując mu natychmiast podskórną grzeszność. Owszem: błogosławieni, którzy płaczą. Ale nigdzie nie jest napisane, że przeklęci, którzy się śmieją. Byle nie z głupoty i byle nie szyderczo.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teolog i publicysta, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”, znawca kultury popularnej. Doktor habilitowany teologii, profesor Uniwersytetu Szczecińskiego. Autor m.in. książek „Copyright na Jezusa. Język, znak, rytuał między wiarą a niewiarą” oraz "… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 46/2010