Wdzięki wdzięczności

Zdaniem badaczy odgrywa ona kluczową rolę w tworzeniu relacji międzyludzkich oraz pełni funkcję barometru moralnego. Ale może być też źródłem doświadczenia religijnego.

29.11.2014

Czyta się kilka minut

Dzień Dziękczynienia obchodzi się w USA w czwarty czwartek listopada / Fot. CORBIS
Dzień Dziękczynienia obchodzi się w USA w czwarty czwartek listopada / Fot. CORBIS

Nie jest oblubienicą prawdziwych mężczyzn (generałów, atletów władzy, despotów) i zamiast kołysać biodrami, przywdziewa od lat ten sam okropny kapelusz Armii Zbawienia – w tej kwestii niewiele się zmieniło od czasów wydania „Pana Cogito”. Wdzięczność, nazywaną przez Cycerona matką wszelkich cnót, z łatwością przychodzi nam przyjmować, jednak okazuje się ją z trudem. W końcu kto lubi mieć długi, nawet jeśli miałby to być dług wdzięczności?
Sind wir Berliner?
W 1988 r. badaczki Shula Sommers i Corinne Kosmitzki postawiły sobie pytanie o kulturowe uwarunkowania wdzięczności. Przebadały grupę Amerykanów i Niemców, pytając ich zarówno o subiektywne odczuwanie, jak i „obiektywną” ocenę tego uczucia. Wynik był dość zaskakujący. Okazało się bowiem, że chociaż nie są mistrzami w sztuce wdzięczności (tych należałoby pewnie szukać gdzieś na zboczach Świętej Góry Atos lub w malowniczych zakątkach Tybetu), nasi sąsiedzi zza Odry wypadają znacznie lepiej niż wiecznie uśmiechnięci i zwykle świetnie prosperujący Amerykanie (20 proc. mieszkańców USA uważa tę emocję za pożyteczną, w przypadku Niemców to aż 50 proc.).
Czyżby Arystoteles wywarł aż tak silny wpływ na ojców założycieli USA, ich synów i wnuków? To właśnie grecki mędrzec pisał: „Ludzie słusznie dumni zdają się pamiętać o tych, którym wyświadczyli jakąś przysługę, zapominać zaś o tych, od których doznali przysług; bo ktoś, komu wyświadczono przysługę, jest w gorszym położeniu od tego, kto ją wyświadczył” (Arystoteles, „Etyka nikomachejska”). Na pierwszy rzut oka można się zgodzić z tym poglądem. Duma, o ile jest zasłużona, rodzi się w pocie czoła i trudzie włożonym w osiągnięcie pozycji, z której można wielkodusznie obdarowywać innych. Na ile jednak taka filantropijna postawa jest zgodna z rzeczywistością? Wbrew ludzkim snom o potędze, nikt z nas, choćby najbardziej pracowity i wytrwały, nie jest self-made-manem. Uczucie wdzięczności nagle i niespodziewanie obnaża prawdę, że nie jesteśmy samowystarczalni, a nasz sukces to rezultat nie tylko zakasanych rękawów i samozaparcia, ale i dar losu.
Do której z tych postaw nam najbliżej: człowieka arystotelejskiego słusznie dumnego, umiarkowanie zadowolonego berlińczyka, czy jednego z tych ludzi różnych narodowości, wyznań i kultur, którzy na przestrzeni wieków potrafili wykroczyć poza ciasny horyzont indywidualnej i dziejowej niezależności?
Przekazywanie dalej
Szczera odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa, podobnie jak niełatwa jest wdzięczność. A szkoda, bo odgrywa ona kluczową rolę w tworzeniu relacji międzyludzkich i budowaniu kapitału społecznego. Wdzięczność nie tylko zachęca nas do wyświadczania przysług bezpośrednio tym osobom, z którymi łączą nas bliskie więzy i od których sami otrzymaliśmy pomoc, lecz także zwiększa prawdopodobieństwo udzielenia bezinteresownego wsparcia osobom trzecim, całkowicie nieznajomym.
Monica Y. Bartlett i David de Steno w 2010 r. przeprowadzili badanie, które obrazuje, jak działa mechanizm wzajemności pośredniej (upstream reciprocity), idącej pod prąd wąsko rozumianej solidarności grupowej i utylitarnej racjonalności. Badanie składało się z dwóch części: pierwsza mierzyła zdolności poznawcze uczestników, druga – sposób, w jaki podejmują decyzje finansowe. W rzeczywistości jednak pierwsza część była przeprowadzana przez eksperymentatora wyłącznie po to, aby wzbudzić w uczestniku poczucie wdzięczności. Miał on bowiem do wykonania dość żmudne i monotonne zadanie, i kiedy po wielu trudach zbliżał się do końca, a uczestnik obok beztrosko kierował się do wyjścia, rzeczy martwe objawiały swoją naturalną złośliwość i – psuł się komputer. Organizator eksperymentu bezlitośnie oznajmiał, że trzeba będzie powtórzyć test, jednak drugi uczestnik (który w rzeczywistości był współpracownikiem organizatora) wspaniałomyślnie ratował sytuację, naprawiając sprzęt. Prawdziwy uczestnik z ulgą przechodził do „Laboratorium Zachowań Ekonomicznych”. W pomieszczeniu o tak intrygującej nazwie grał on z całkowicie nową osobą w grę ekonomiczną, skonstruowaną tak, że współpraca podjęta przez obu graczy opłaca się bardziej niż obustronna zdrada, jednak największą finansową korzyść odnosi się wtedy, gdy zdradzi się wiernego współpracownika. To jednak nie jest przypadek naszego badanego, który pełen wdzięczności i zaufania do świata, ochoczo współpracował z partnerem. Badanie to, powtarzane w różnych odsłonach, zawsze potwierdzało ten sam rezultat: osoby wdzięczne przekazują dalej otrzymane dobro, odpłacając się zarówno tym najbliższym, jak i dalszym bliźnim.
Wszechogarniający charakter
Podobną prawidłowość zauważył już Adam Smith, który był bystrym obserwatorem zarówno natury ludzkiej, jak i źródeł bogactwa narodów. Ojciec współczesnej ekonomii postawił śmiałą tezę: wdzięczność jest warunkiem zbudowania społeczeństwa opartego na dobrej woli.
Na gruncie teorii uczuć Smitha, wdzięczność zasługiwała na miano „moralnej”, o ile bezstronny obserwator mógł uznać ją za bezinteresowną. Podobny wniosek płynie z badań Michaela E. McCullougha i Jo-Ann Tsang (2004), którzy przypisują wdzięczności trojaką funkcję: barometru moralnego, moralnego motywu i moralnego wzmacniacza.
Żeby zrozumieć, w jaki sposób działa barometr wdzięczności, trzeba sięgnąć po teorię emocji jednego z najważniejszych autorytetów w tej dziedzinie – Nica Frijdy. Zdaniem tego holenderskiego badacza emocje pełnią rolę sygnałów, które mniej lub bardziej świadomie zawiadamiają nas, że dzieje się coś istotnego z punktu widzenia naszego organizmu i samopoczucia. Zaletą tego rodzaju sygnalizacji jest jej błyskawiczny i wszechogarniający charakter. Przykładowo: emocja lęku sygnalizuje nam zbliżanie się niebezpieczeństwa o wiele szybciej, niż zda sobie z niego sprawę świadomy umysł. A poprzez całokształt związanych z nią reakcji somatycznych, dosadniej i bardziej przekonywająco niż wszelkie racjonalne dywagacje daje nam do zrozumienia, że „czas uciekać!”. W podobny sposób wdzięczność sygnalizuje nam, że otrzymaliśmy szczególnie cenny dar, ofiarowany z dużym nakładem wysiłku (im większy wysiłek, tym większa wdzięczność), a przede wszystkim w pełni dobrowolnie. Otrzymanie za darmo (gratuitus) drogocennego daru wzbudza w nas wdzięczną (gratus) motywację obdarowania darczyńcy lub kogoś innego. Funkcja moralnego wzmacniacza polega zaś na tym, że wdzięczność wpleciona w handlowe relacje wymiany czyni je bardziej satysfakcjonującymi (np. kelnerzy, którzy naprawdę odczuwają wdzięczność, otrzymują statystycznie większe napiwki). W ewolucji człowieka wdzięczność pomogła rozszerzyć zakres współpracy na osoby niespokrewnione (pojawiło się zachowanie określane przez biologów jako altruizm odwzajemniony), co było istotnym krokiem na drodze ludzkiego uspołecznienia.
Unde bonum?
Autorzy hipotezy barometru moralnego zwracają uwagę, że nie tłumaczy ona wszystkich przypadków wdzięczności. A w szczególności tych, kiedy uczucie to wypełnia nas nagle i nieoczekiwanie w odpowiedzi na piękno zachodu słońca lub świeżość wiosennego poranka. Benedyktyn i psycholog David Steindl-Rast proponuje w tym kontekście rozróżnienie na wdzięczność (thankfulness), wzbudzaną przez konkretne osoby i ich dobre czyny, oraz dziękczynienie (gratefulness) – nieskonkretyzowane, wszechogarniające poczucie wdzięczności za dobre wydarzenia, piękno świata i dar życia. Tę pierwszą brat David nazywa pojęciem teologicznym, drugą – mistycznym, podkreślając, że leży ona u źródeł doświadczenia religijnego. Św. Paweł dzielił się nim, wzywając: „Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie. W każdym położeniu dziękujcie!” (1 Tes 5, 16-18).
Dziękczynienie nie tylko odsyła do źródła dobra, przekraczającego nas samych i nasz ludzki świat, ale także zaprasza do tego, by samemu zacząć czerpać z nieograniczonego i niemierzącego według zasług rezerwuaru dobrej woli.

Korzystałam z: A. Emmons, M.E. McCullough (red.), „The Psychology of Gratitude”, Oxford University Press 2004.

ALEKSANDRA GŁOS jest absolwentką prawa i filozofii, na Wydziale Prawa UJ przygotowuje rozprawę doktorską poświęconą problematyce solidarności. Pracuje w Instytucie Filozofii UJ, w wolnych chwilach tłumaczy niemieckich teologów. Artykuł powstał w ramach realizowanego przez Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych projektu „Science for Ministry in Poland”, sponsorowanego przez Fundację Johna Templetona.

NAUKA I RELIGIA
Ks. prof. MICHAŁ HELLER: Wiele osób mylnie sądzi, że religia musi pozostawać w konflikcie z nauką. Wiotkość takich poglądów ujawnia się natychmiast, gdy tylko odpowiedzialna nauka spotka się z pogłębioną teologią. Temu ma służyć cykl pt. „Nauka i religia”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2014