Ładowanie...
W „I Am Jesus Christ” gra się Jezusem. Polacy zarabiają na grach religijnych
W „I Am Jesus Christ” gra się Jezusem. Polacy zarabiają na grach religijnych
Jeśli nie chcecie psuć sobie zabawy spojlerami, nie czytajcie Biblii” – mówił redaktor kanału TV Gry, omawiając zapowiedź gry „I Am Jesus Christ” polskiego wydawcy PlayWay. Zdanie to dobrze oddaje dwoistą naturę produkcji, dzięki której będzie można poznać wydarzenia z Ewangelii, jednocześnie bawiąc się grą wideo. Gracz wciela się w niej w Jezusa Chrystusa i uczestniczy w wybranych wydarzeniach jego życia. Będzie można więc rozmnożyć ryby, uzdrawiać ludzi, wypędzać demony, zmierzyć się z Szatanem na pustyni czy nieść krzyż na Golgotę.
„I Am Jesus Christ” powstaje od 2019 r. i co jakiś czas budzi zainteresowanie mediów. Źródłem najnowszej fali publikacji jest artykuł Gabrielli Swerling, zajmującej się tematami religijnymi w piśmie „The Telegraph”. W tekście z 3 września Swerling cytuje dr. Gavina Ashendena, byłego biskupa anglikańskiego i w latach 2008–2017 kapelana królowej Elżbiety II, który w 2019 r. przeszedł na katolicyzm. „Nowa gra jest zgodna z przekazem Ewangelii i może prowadzić do bezpośredniego związku z historycznym Jezusem Chrystusem i w istocie do »zadziwiającego spotkania z Nim«. Jest to więc inicjatywa, w którą Kościół może, a nawet powinien się zaangażować i ją wspierać” – powiedział (cytat za KAI), mimo że pod względem ścisłości teologicznej gra może być problematyczna: walka z Szatanem na pustyni przedstawiona jest dość literalnie (przeciwnicy miotają kulami energii), a Jezus co jakiś czas musi podładować sobie poziom Ducha Świętego…
Początkowo gra miała powstać jako film animowany. Maksym Vysochanskiy, założyciel SimulaM (należącego do PlayWay warszawskiego studia deweloperskiego, które produkuje grę), w rozmowie z portalem Vice mówił, że 20 lat temu był zafascynowany filmami takimi jak „Shrek” i „Toy Story” i uznał, że również o Jezusie należałoby opowiedzieć za pomocą animacji komputerowej. Z pomysłu na film ostatecznie powstała gra.
W grudniu ma wreszcie trafić do graczy. Deweloper regularnie informuje o postępach w produkcji, a komentujący w większości pozytywnie oceniają ujawniane materiały – doceniają detale graficzne, nie mogą się też doczekać premiery. Społeczność, która powstała wokół gry, jest spora: w testach wersji beta udział wzięło ponad 2,5 tysiąca testerów i testerek, a w kanale twórców gry w platformie komunikacyjnej Discord uczestniczy prawie 2 tysiące osób.
W odróżnieniu od CD Projektu, PlayWay jest spółką szerzej nieznaną, co nie znaczy, że jest niedoświadczona. Przeciwnie, warta niemal 2 mld zł firma wydaje symulatory, w które m.in. na smartfonach gra miliony graczy na całym świecie. 80 proc. z nich mieszka w Europie Zachodniej i w Stanach Zjednoczonych, które, łącznie z Niemcami, są źródłem 41 proc. przychodów PlayWay.
W Polsce „symulator Jezusa” może wydać się pomysłem egzotycznym, jednak np. w Stanach Zjednoczonych, gdzie działało kilka parków rozrywki mających symulować doświadczenie Ziemi Świętej sprzed 2 tysięcy lat, gra może znaleźć wielu miłośników, a jej wydawca – klientów.
Można się spodziewać, że w razie sukcesu PlayWay nie poprzestanie na „symulatorze Jezusa”. Już teraz w produkcji jest gra o Mojżeszu „Moses: From Egypt to the Promised Land”, a kolejnym projektem SimulaM ma być „Noah’s Arc”, symulator budowy arki Noego.
Ten materiał jest bezpłatny, bo Fundacja Tygodnika Powszechnego troszczy się o promowanie czytelnictwa i niezależnych mediów. Wspierając ją, pomagasz zapewnić "Tygodnikowi" suwerenność, warunek rzetelnego i niezależnego dziennikarstwa. Przekaż swój datek:
Autor artykułu

Napisz do nas
Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.
Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!
Podobne teksty
Newsletter
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]