Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nieodwracalne odejście tyrana i jego następców - to najlepsze, co może spotkać Irakijczyków. Nie tylko dla ich poczucia sprawiedliwości. Fakt, że Udaj i Kusaj nie obawiali się przebywać w ukryciu w Mosulu - mieście w którym w przeszłości opór wobec Saddama zawsze był silny, i w którym dominuje przychylna Amerykanom ludność kurdyjska - potwierdza tezę, że sieć nieformalnych powiązań ludzi związanych z reżimem jest nadal silna - siłą nie tylko pieniędzy, które rządząca “rodzina" ukryła, ale też powiązań klanowo-rodzinnych. I to, jak widać, nie tylko w “trójkącie sunnickim" Badgad - Faludża/Ramadi - Tikrit, skąd rekrutowały się “elity" władzy i gdzie najczęściej atakowane są wojska koalicji oraz przedstawiciele nowej irackiej policji.
Celem wojny było obalenie Saddama i jego klanu. Ich śmierć - dziś obu “delfinów", a wkrótce może i samego “wodza" - zapewne nie zakończy podjazdowej wojny lokalnych “partyzantów". Ale rozwiewa obawy większości (i nadzieje mniejszości) Irakijczyków przed powrotem dyktatury. Saddam i jego synowie nie mają szans, by stać się ikonami “ruchu oporu". Dla Irakijczyków i państw arabskich to także dowód, że alianci poważnie traktują kolejny cel tej wojny: stworzenie nowego Iraku. Jakkolwiek on będzie wyglądać, co było, nie wróci.
Wojciech Pięciak