Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W żadnym wypadku! Grubą przesadą jest mówić o "porozumieniu" w sporze o upamiętnienie niemieckich wypędzonych i uchodźców wojennych. Polska nie będzie współtworzyć niemieckiego Centrum. I dopiero się okaże, czy polscy historycy zechcą pracować jako jego doradcy. Trudno jakoś uwierzyć, by mieli ochotę dyskutować o historycznych subtelnościach przy jednym stole z Eriką Steinbach, odpowiedzialną za tę nieszczęsną "wojnę światów".
Wszelako w stosunkach polsko-niemieckich da się zauważyć oznaki poprawy. Premier Donald Tusk przedkłada racjonalne myślenie nad agresywną i obsesyjną politykę swojego poprzednika. Woli współpracować z Niemcami w poszukiwaniu odpowiedzi na pytania ważne na przyszłość, jak problemy energetyczne czy nowe działania Unii w sprawie wschodnich sąsiadów. Z drugiej strony, wywodząca się z CDU kanclerz Angela Merkel skończyła z aroganckim stosunkiem SPD wobec Polski, który wyrażał się w słowach "Niemcy wiedzą najlepiej, co jest dla Polski dobre".
Nowy styl polityki Tuska i Merkel można by nazwać tryumfem rozsądku. A jednak wciąż brak pozytywnych sygnałów współpracy. Idealna okazja na taki sygnał nadarzy się w przyszłym roku. W 2009 r. minie dwadzieścia lat od obalenia Muru Berlińskiego. Dlaczego by z tej okazji miał nie powstać wspólny, polsko-niemiecki pomnik "Solidarności", upamiętniający koniec zimnej wojny?