Trauma jest częścią życia

Prof. Maria Beisert: Ojciec Mądel postąpił odważnie i zachęcił inne ofiary do szukania pomocy. Ale jednocześnie chcę podkreślić, że psychoterapia traumy wymaga ciszy.

03.09.2013

Czyta się kilka minut

 / Fot. Archiwum prywatne
/ Fot. Archiwum prywatne

ARTUR SPORNIAK: „Kiedy spowiadał ośmiolatków, dopytywał się o grzechy związane z seksualnością. Młodym chłopcom tłumaczył, co to jest polucja, i dopytywał, czy już tego doświadczyli. Młodym dziewczynkom mówił o gwałcie. (...) Zabierał nas potem na zakrystię, kazał się rozbierać i wychodził. Ja się nigdy nie rozebrałem i później zawsze mnie chwalił. Kiedy sadzał mnie na kolana, czułem, że jest podniecony. (...) A jednocześnie zaznaczał, że to nasze prywatne sprawy i zabraniał o tym mówić rodzicom”. Czy z tej relacji o. Krzysztofa Mądela można wnioskować, że doświadczył on wykorzystania seksualnego?
PROF. MARIA BEISERT:
Opis tego wydarzenia spełnia kryteria wykorzystania seksualnego dziecka przez osobę dorosłą. W grę wchodzą tu oba rodzaje wykorzystania: tzw. wykorzystanie bezdotykowe i wykorzystanie z dotykiem. O tym pierwszym świadczy owe dopytywanie się podczas spowiedzi, a więc w miejscu nieadekwatnym, o polucje, czyli o zdarzenia, które mają charakter fizjologiczny, ale i osobisty, oraz opowieści o rozbieraniu. Mamy tu do czynienia z ewidentnym nadużywaniem seksualności dziecka. Natomiast sadzanie sobie dziecka na kolanach, poza tym, że przekracza obowiązki księdza, ma charakter wykorzystania poprzez dotyk. Chłopiec czuł podniecenie księdza. Jeśli zinterpretować to w ten sposób, że chłopiec czuł wzwód, który miał wtedy ksiądz, to zdecydowanie takie zachowanie spełnia także kryteria wykorzystywania dotykowego.
Na swoim blogu o. Mądel nazywa to pedofilią – czy słusznie?
Jeśli mówimy o zjawisku angażowania osoby dorosłej w seksualność dziecka, z perspektywy dziecka, czyli z perspektywy ofiary, raczej używamy określenia wykorzystanie seksualne. Poza tym nie każda osoba, która wykorzystuje dziecko, jest pedofilem. Zatem nie mogąc zdiagnozować sprawcy, nie jestem w stanie powiedzieć, czy była to osoba, która spełnia kryteria pedofilii. Ale mogę powiedzieć, że była to osoba, która seksualnie wykorzystywała dziecko za pomocą swoich zachowań, gdyż przytoczony opis mi na to pozwala.
Można jeszcze dodać, że w omawianym wypadku chłopiec spotkał się z dwoma rodzajami przemocy: doświadczył przemocy seksualnej i przemocy psychicznej. O tej drugiej świadczy naciskanie na chłopca, by zachował tajemnicę. Ksiądz w ten sposób manipulował dzieckiem i uzależniał je od siebie.
Jak zatem rozumieć owe pochwały, że chłopiec się nie rozebrał?
Nakazywanie, by się rozebrał, a potem chwalenie za niewykonanie polecenia z jednoczesnym zaznaczaniem, że część dzieci się jednak w takich sytuacjach rozbiera, wprowadzało zamieszanie w umyśle chłopca. To sposób na dezorientowanie i usidlanie ofiary.
Wyjść z tej pułapki pomógł Krzysztofowi Mądelowi inny ksiądz, który podczas spowiedzi powiedział mu, że ów ksiądz nie ma prawa wypytywać go o takie sprawy.
Powiedziałabym, że był to bardzo rozsądny człowiek. Po pierwsze, zachęcił chłopca, by się przeciwstawił i nie pozwolił sobie wmawiać różnych rzeczy. Po drugie, wskazał na winnego, gdyż winnym jest sprawca, a nie dziecko.
Wzbudził też przekonanie, że wszyscy uważają, iż ów ksiądz źle postępuje.
Tak, to ważne: wsparł chłopca powszechnością tej opinii, mówiąc, że tak wszyscy sądzą.
A czy na korzyść sprawcy nie działa fakt, że po takim buncie dziecka szybko się wycofał?
Za mało wiem o tej sprawie. Może sprawca wystraszył się, że chłopiec jest za mało uległy? A może była to kolejna manipulacja? Jeśli sprawca dojdzie do wniosku, że ofiara zaczyna stwarzać niebezpieczeństwo dla samego sprawcy, wycofuje się. Może jednak być też tak, że sprawca planuje szersze działanie, np. w kierunku zwiększenia zaufania tego chłopca. Wówczas takie chwilowe wycofanie się jest jedną ze strategii dłuższego uwikłania.
Na blogu o. Mądel napisał, że chce teraz pomagać innym osobom z podobną traumą. „Chcę, żeby jak najszybciej przeżyły to, co ja przeżywam teraz: radość, że zagrożenie naprawdę już minęło i że w każdej chwili z Bożą pomocą będzie można je pokonać”.
Jednym ze sposobów radzenia sobie z traumą jest chęć pomagania innym. Nazywa się to strategią alternatywnych nagród. Ktoś, kto przeżył jakiś dramat czy tragedię, stara się pomóc przejść przez podobną sytuację innym osobom. Ale trzeba zdawać sobie sprawę, że jest to strategia bardzo niebezpieczna. Trzeba mieć naprawdę dobrze przeżyty i przerobiony własny uraz, żeby pomagać innym nie dla siebie, tylko dla nich. Część ofiar wykorzystania seksualnego stara się w ten sposób działać wobec innych, żeby w gruncie rzeczy uporać się z własnym problemem, wykorzystując w tym celu innych. To jest strategia niebezpieczna dla byłych ofiar, bo grozi im przyjęciem pozycji sprawcy wykorzystującego tych, którzy w dobrej wierze zwracają się po pomoc. I niebezpieczna dla poszukujących pomocy, bo mogą zostać powtórnie wykorzystani.
Ponieważ pracuję już wiele lat z ofiarami, a także ze sprawcami, widziałam bardzo wiele ofiar, którym się wydaje, że mają już przepracowany uraz, a tymczasem używają innych ofiar, by załatwić swoją sprawę. Staram się raczej stopować ofiary, które mają chęć udzielania się dla innych.
Dopytam jeszcze: czy takie doświadczenia, o jakich wspominał o. Mądel, rzeczywiście mogą powodować traumę?
Tak, choć w psychologii pojęcie traumy jest wieloznaczne. Czasami przez traumę rozumie się przejście przez jakieś przykre zdarzenie, np. mówimy o traumie obozu koncentracyjnego. Ale też słowo „trauma” oznacza pewną relację między wydarzeniem a reakcją człowieka. Czyli nie oznacza tylko samego wydarzenia, ale i pewien sposób reagowania na to wydarzenie. Chłopiec w wieku okołokomunijnym znajduje się w specyficznej fazie rozwoju seksualnego. Ksiądz w oczach takiego dziecka jest niezwyczajnym dorosłym, gdyż jest sługą Bożym, a więc dorosłym o większym autorytecie. Gdy ktoś taki narusza zasady, które najpierw sam wykreował i przekazywał, szok dziecka może być bardzo duży. Naruszony bowiem zostaje porządek świata. I to decyduje o sile reakcji dziecka.
Czy owocem takich przeżyć z dzieciństwa może być po latach akt agresji?
Oczywiście, że tak. Konsekwencje traumy dzielą się na krótkotrwałe i długotrwałe. W tym przypadku możemy mieć do czynienia z typowym długotrwałym oddziaływaniem wczesnej traumy. Takie wydarzenia z dzieciństwa mogą się za człowiekiem ciągnąć całe lata.
Sądzę, że w przypadku ks. Mądela agresja mogła być jedną z konsekwencji traumy. Dlatego że trauma może w efekcie prowadzić do powstania tzw. zespołu stresu pourazowego. Charakteryzuje się on m.in. tym, że czasami zdarzenie, które kiedyś miało miejsce, i zdarzenie obecne nakładają się na siebie. Dochodzi do tzw. flashbacków, czyli nagłego pojawienia się jakiegoś wspomnienia. Dla ofiary obecna sytuacja traktowana jest tak, jakby tamta z przeszłości powróciła. W czasie trwania flashbacku osoba nie jest pewna, czego dana sytuacja dotyczy – różnymi zmysłami może odczuwać tamto zdarzenie. Możliwe, że ów współbrat, z którym pokłócił się niedawno o. Mądel, zrobił jakiś ruch podobny do ruchu księdza sprzed lat. Wspomnienie pierwotnej sytuacji powróciło, ale dziś o. Mądel odruchowo zareagował już jako dorosły mężczyzna – odtrącił współbrata, tak jak chciał odtrącić księdza jako chłopiec ośmioletni. Dzisiaj reakcja jest o tyle gwałtowniejsza, o ile zwiększa ją świadomość doznanej przed laty krzywdy, i świadomość własnej wobec tej krzywdy bezradności. Jest możliwe, że podczas flashbacku ofiara nie działa adekwatnie do zdarzenia. Na obelgę i uderzenie gazetą o. Mądel mógł zareagować jak na uderzenie czymś niebezpiecznym. To typowe dla zespołu pourazowego, w skład którego wchodzą tzw. epizody ponownego przeżywania.
Jak o. Mądel może sobie pomóc?
Gdybym miała z nim kontakt, postawiłabym mu dokładnie to pytanie: w czym mogę pomóc? Czy i czego ode mnie oczekuje? To nie jest tak, że ofierze możemy cokolwiek narzucić. Musimy pamiętać o tym, że ofiara jest osobą, której wolność i wolę w czasie wykorzystania naruszono, gdyż naruszono jej granice. Nie wolno sadzać sobie dzieci na kolana, gdy się jest podnieconym księdzem. Pracując z dorosłymi ofiarami, dobrze wiem, jak łatwo naruszyć ich granicę. Dlatego w ogóle nie wysilałabym się, żeby coś proponować, tylko najpierw pytałabym, czym mogę służyć.
A co mogłoby skutecznie zneutralizować traumę dzieciństwa?
Dobrze by było porozmawiać z terapeutą, który ma długoletnie doświadczenie w pracy z ofiarami i ze sprawcami. Dla kogoś, kto ma też wiedzę na temat postępowania sprawców, opowieść ofiary staje się zrozumiała i wiarygodna, bo patrzy na daną sprawę z dwóch stron. Dlatego u takich terapeutów warto szukać pomocy. Tylko tyle powiedziałabym. Poczucie samotności wobec doznanej krzywdy jest trudnym uczuciem, dodatkowo zwiększającym jej ciężar. Terapeuta, dobry i wykształcony, potrafi pomóc przejść przez niełatwy proces zmagania się z przeszłością. Natomiast nie użyłabym słowa, że ofiara terapię przejść powinna, czy – jeszcze gorzej – że musi się leczyć.
A konkretnie?
W przypadkach niedawnej traumy najpierw działa się doraźnie. To nie jest przypadek o. Mądela, chociaż medialne nagłośnienie tej sprawy może u niego uruchomić mechanizmy rewiktymizacji, czyli powtórne wejście w rolę ofiary. W taki sposób może np. przeżyć napastliwe napaści na niego – w internecie znaleźć można wypowiedzi publicystów katolickich, które nie pozostawiały na nim suchej nitki.
Co do konkretnych sposobów pracy, najpierw bada się dokładnie, co spotkało ofiarę. Inaczej np. pracuje się z ofiarami kazirodczego wykorzystania seksualnego, a inaczej z osobami wykorzystanymi przez osoby obce. Praca zależy też od tego, czy trauma była długotrwała, czy jednorazowa. Następnie należy zorientować się, kim jest ofiara – jakie ma zasoby, możliwości, w jakim momencie po traumie się znajduje. W zależności od wyników tych wstępnych działań, oferuje się np. tylko wsparcie, czyli towarzyszenie ofierze i wzmacnianie jej poczucia wartości bez prób jakichś większych zmian. Można też stosować interwencje polegające na psychoedukacji, czyli na wyjaśnianiu znaczenia i skutków tego, co się stało. Są też interwencje, które mają na celu przeżycie i przetworzenie urazu, po to, by mógł on być włączony do całości życiowych doświadczeń. Sposobów jest wiele, natomiast cel jest jeden. Chodzi o to, żeby to zdarzenie, które miało cechy traumy, nie dominowało i nie niszczyło życia człowieka. Powinno zostać tak zintegrowane z całością życia, by utraciło moc niszczącą.
Każdy z nas żyjąc, naraża się na konfrontację z ciemną stroną życia. Ot, choćby wychodząc na ulicę, narażamy się na wypadek. To pewna oczywistość, którą musimy przyjąć. Pierwszym krokiem w leczeniu traumy jest uświadomienie sobie, że jest ona częścią życia. Po drugie, wcale nie jest tak, że te negatywne elementy życia muszą w nim dominować. Ofiara zdąża ku temu, by zrozumieć, że jej życie nie składa się tylko z traum. W końcu trauma jako element życia może być wykorzystana konstruktywnie – to najwyższy i najtrudniejszy cel. To, co spotkało ofiarę dramatycznego przeżycia, obraca ona na własną korzyść.
Co przełożeni powinni zrobić teraz ze sprawcą traumy o. Mądela?
Tu jest duża trudność, bo z punktu widzenia prawa przestępstwo się przedawniło. Można mu zaproponować pracę, którą proponuje się sprawcom nieprzyznającym się do tego, że są sprawcami. Terapia taka nazywa się terapią dobrego życia. Jest ona nakierowana na to, żeby te osoby nauczyły się tak żyć, aby nigdy więcej nie doświadczyły sytuacji publicznego oskarżenia o nadużycia seksualne. Mądry przełożony do niczego by sprawcy nie zmuszał.
A jak można skomentować jego oświadczenie, w którym wszystkiemu zaprzecza, ale na wszelki wypadek przeprasza o. Mądela?
Jest to sprytne i zarazem przykre działanie przerzucające odpowiedzialność na ofiarę. To komunikat: ja nie zrobiłem nic złego, ale jeżeli tobie się wydaje, że cię skrzywdziłem, to przepraszam. Dość typowa, choć nie powszechna, reakcja sprawców.
Przypadek o. Mądela jest pierwszym, w którym ksiądz przyznaje publicznie, że jest ofiarą księdza. Czy może wyniknąć z tego coś dobrego?
Swoim działaniem postąpił odważnie i zachęcił inne ofiary do szukania pomocy. To ewidentny pozytyw tej sytuacji. Natomiast na koniec chcę podkreślić, że psychoterapia traumy wymaga ciszy. Dlatego nie zachęcałabym o. Mądela, by pozwolił na szum prasowy wokół swojej traumy.
Przy okazji jednak o. Mądel ujawnił inne potencjalne ofiary.
Tak. I to jest z kolei aspekt kontrowersyjny medialnego nagłośnienia, bo nie wiemy przecież, czy inni życzyliby sobie ujawnienia. Rozumiem to działanie, gdyż w ten sposób ofiara chce pokazać, że nie jest sama i że jest wiarygodna. Ale ujawnienie to ryzykowna strategia, gdyż może czasami czynić więcej szkody niż nieujawnienie. Dlatego powinno być z wielką delikatnością traktowane przez media.  

Prof. dr hab. MARIA BEISERT jest psychologiem, seksuologiem i prawnikiem, kieruje Pracownią Seksuologii Społecznej i Klinicznej w Instytucie Psychologii UAM w Poznaniu. W ubiegłym roku ukazała się jej książka „Pedofilia. Geneza i mechanizm zaburzenia”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 36/2013