To nam się podoba

„Chcemy razem z naszymi odbiorcami doświadczać fotografii – takiej, jaką lubimy, i takiej, która budzi emocje, pozostaje z nami na długo” – deklarują organizatorzy krakowskiego Miesiąca Fotografii.

03.06.2019

Czyta się kilka minut

Andy Sewell, bez tytułu, z cyklu „Coś podobnego do gniazda”, 2014 / KRAKOW PHOTOMONTH
Andy Sewell, bez tytułu, z cyklu „Coś podobnego do gniazda”, 2014 / KRAKOW PHOTOMONTH

Miesiąc zorganizowano już po raz siedemnasty, w tym roku pod dość przewrotnym tytułem: „Co nam się podoba”. Od lat poszczególne edycje festiwalu były podporządkowane wybranym tematom, a program corocznie kształtował specjalnie zapraszany kurator. Tym razem postąpiono inaczej: cały program ułożono kolektywnie, a jako zasadę przyjęto różnorodność.

Organizatorzy zastrzegają, że nie chodzi o ucieczkę od „tematów ważnych, dotyczących naszego życia oraz zadawania pytań o rolę fotografii i o to, jak sobie radzi ze współczesnymi problemami społecznymi”. Jednak zamiast wybierać jedne kwestie, a inne odrzucać lub nadawać im mniejszą wagę, przedstawili cały katalog problemów, historii i obrazów. Mimo tej różnorodności powstał program zwarty i przekonujący.

Co nas określa

W tegorocznej edycji Miesiąca nie ucieka się od kwestii społecznych. Przeciwnie, przygotowana przez kuratorkę i pisarkę Natashę Christię wystawa „Jesteś tym, co jesz” w Bunkrze Sztuki dotyka kwestii dziś kluczowej: związków między tym, co i jak produkujemy oraz jemy. Spożywanie, rzecz niby oczywista, obecnie staje się coraz bardziej polityczne.

„Przeklęta niech będzie ziemia z twego powodu: w trudzie będziesz zdobywał od niej pożywienie dla siebie po wszystkie dni twego życia. Cierń i oset będzie ci ona rodziła, a przecież pokarmem twym są płody roli. W pocie więc oblicza twego będziesz musiał zdobywać pożywienie, póki nie wrócisz do ziemi, z której zostałeś wzięty; bo prochem jesteś i w proch się obrócisz!” – ten znany fragment z Księgi Rodzaju pozwala dobrze zrozumieć zmianę, jaka zaszła w ostatnich dekadach. Dziś w uprzywilejowanej części świata problemem nie jest zdobywanie żywności, lecz wybór tego, co jemy. Zwyczaje jedzeniowe są teraz oznakami postaw moralnych, określają naszą tożsamość, świadczą o naszych wyborach politycznych i ideowych. Głównym problemem staje się zdobycie odpowiednich produktów. Określenia takie jak „bezglutenowy”, „laktoza”, „dieta paleo”, „bez GMO” zadomowiły się w naszym języku.

W Bunkrze szóstka artystów przygląda się związkom między jedzeniem a ideologią, polityką i modą. Przypomina o kwestiach, o których dziś się czasami zapomina – takich jak brak pożywienia. Henk Wildschut wybrał się do obozu uchodźców w jordańskim Zaatari i pokazuje działający na jego terenie supermarket. Instytucja niby oczywista, ale jej istnienie akurat tutaj budzi u wielu zdziwienie, nie mieści się bowiem w obiegowych wyobrażeniach o tym, jak powinni żyć uchodźcy. Tymczasem w Zaatari postanowiono stworzyć im sytuację normalności. Nie stygmatyzować mieszkańców obozu, nie zmieniać ich w niesamodzielne ofiary.

Jest też na wystawie fascynująca dokumentacja możliwie najbardziej humanitarnych sposobów hodowli zwierząt, chociaż trudno nie zauważyć, że są one wdrażane w najbogatszych krajach Zachodu. Są opisy transportu żywności i temat globalizacji rynku. Zwraca się wreszcie uwagę, że dzisiejszej fascynacji różnorodnością i otwarciem na odmienne kultury i tradycje jedzenia towarzyszy unifikacja praktyk żywnościowych. W rezultacie ginie to, co lokalne, a budujące tożsamość. O jednym z takich fenomenów przypomina Sinem Dişli, która zdokumentowała tradycyjny sposób przygotowywania chleba w tureckiej miejscowości Urfa. Sposób, który stał się skomplikowanym rytuałem – czaso­chłonnym, a zatem nie tak finansowo efektywnym jak masowa produkcja.

W Bunkrze fotografia jest tylko jednym z narzędzi, po jakie sięgają artyści, obok filmu, tekstu, a nawet instalacji. Miesiąc Fotografii od lat oswaja publiczność z tym, jak różnie rozumiana jest fotografia i jak płynne są jej granice.

Spojrzenia na innych

Dobrym przykładem tego, jak rozmaite strategie przyjmują twórcy, jest pokaz Sekcji ShowOFF. Ten przegląd debiutujących twórców, wyłonionych podczas otwartego konkursu, dziś mocno się sprofesjonalizował (od pewnego czasu nad przygotowaniem każdej z prezentacji młodych artystów czuwają kuratorzy), a niektórzy z dawnych nowicjuszy już stali się uznanymi fotografami.

Tegoroczny pokaz jest jednym z najlepszych od lat. Jan Jurczak fotografował mieszkańców miasteczek we wschodniej Ukrainie, położonych nieopodal linii frontu. Powstał zapis życia w cieniu wojny, naznaczony przemocą: jedni stracili bliskich, inni domy, niektórzy brali udział w walkach. A jednocześnie wszyscy pragną żyć normalnie, mimo tego, co ich spotkało. To opowieść o małych społecznościach, ale też o jednostkach. Jurczak pokazuje nam indywidualne historie, a zdjęciom towarzyszą spisane relacje: o makijażystce Irinie, której syn zginął w ostrzale, o Witaliju, socjologu, a dziś kapelanie wojskowym, czy o Lenie, protestanckiej pastorce.

Dla Henrego Airo fotografia stała się narzędziem do przeprowadzenia śledztwa w sprawie śmierci siostry, która zginęła potrącona przez pijanego kierowcę. Chociaż policja przeprowadziła dość szczegółowe dochodzenie, nie potrafiła odpowiedzieć na kluczowe pytanie: czy ofiara w chwili uderzenia stała na chodniku, czy na przejściu. Airo szuka zatem odpowiedzi na własną rękę.

Zosia Promińska, „Sylwia 16 lat, Tarnów”, z serii „Waiting Room”, 2019 / Fot. KRAKOW PHOTOMONTH

Z kolei Zosia Promińska sfotografowała nastoletnich jeszcze modeli i modelki, ubranych przez czołowych polskich projektantów, z mocnym makijażem. Ich stroje i wystudiowane, mocno teatralne pozy kontrastują z pomieszczeniami, w których wykonano zdjęcia: zwykłymi pokojami zwykłych ludzi, z plakatami i zabawkami. Sytuacja, w której fotografowani się znaleźli, wymusza dystans, bywa komiczna, ale też może wywoływać niepokój swą niejednoznacznością.

Jednym z wątków przewijających się podczas tegorocznego Miesiąca są pytania o tożsamość. W Muzeum Etnograficznym im. Seweryna Udzieli można zobaczyć przegląd fotografii Joanny Helander z lat 1976–2012. Autorka, uwięziona w 1968 r. za protest przeciwko inwazji na Czechosłowację, w 1971 r. wyemigrowała do Szwecji. Tam zajęła się fotografią i dość szybko zaczęła publikować zdjęcia, a także albumy. Od 1976 r. pozwolono jej przyjeżdżać do Polski. Fotografuje bliskich, znajomych, mieszkańców jej rodzinnych regionów: Rudy Śląskiej czy Rabki-Zdrój. Są tu zdjęcia matki artystki, babci, ciotki Grytji i kuzynki Dory, ale też psycholożki Dziuni, sprzedawczyni Marysi, fryzjerek czy ministranta. Joannę Helander interesują przede wszystkim kobiety – wystawę zatytułowano „Baby patrzą”. I udało się jej stworzyć zapis rzeczywistości ostatnich dekad PRL-u podpatrywanej trochę z zewnątrz, ale przecież znanej autorce z młodości. To spojrzenie szczególne – spojrzenie emigrantki o splątanych polsko-niemiecko-śląsko-żydowskich korzeniach.

Joanna Helander, Cyganka z Żywca, 1978 / KRAKOW PHOTOMONTH

Joanna Helander tworzy też przez lata dokumentacje bardzo intymne: życia siostrzenicy Matildy czy córek przyjaciółki Barbary, bliźniaczek Karoliny i Joanny, którym towarzyszyła od pierwszych tygodni życia. I fotografuje twórców, przede wszystkim artystki. Na wystawie można zobaczyć zdjęcia Agnieszki Holland, Ewy Wójciak z Teatru Ósmego Dnia, Olgi ­Tokarczuk czy Wisławy Szymborskiej z charakterystycznym papierosem w dłoni. Pokazano również fragmenty archiwum artystki: odbitki stykowe, na których można zobaczyć, jakie ujęcia zostały przez nią zaakceptowane, a jakie odrzucone.

Są jeszcze barwne zdjęcia ślubne zrobione w zakładzie, w którym Helander zarabiała na utrzymanie w pierwszych latach pobytu w Szwecji. U fotografki pozostały jedynie te ujęcia, które z różnych względów nie zostały przyjęte przez klientów. Pokazują więc rzeczywistość w tym wymiarze, którego pozujący nie zaakceptowali: napuszenie, komizm, infantylizm, ale też uczucia wyrażone zbyt otwarcie.

Zbiory obrazów

Od trzech lat organizatorzy Miesiąca proszą wybranego artystę o serię prac związanych z Krakowem lub jego okolicami. Po Dianie Lelonek (która była jednym z największych odkryć festiwalu) i Michale Łuczaku w tym roku swoje prace pokazuje Anna Orłowska. W Galerii Re ­MOCAK-u znalazły się jej zdjęcia wykonane w dwóch nieodległych od siebie miejscach: dworku Jana Matejki w Krzesławicach oraz tzw. Pałacu Dożów, czyli zaprojektowanym przez Janusza i Martę Ingardenów budynku Centrum Administracyjnego Huty im. Tadeusza Sendzimira. XIX-wieczny dworek stanowi dziś muzeum, Pałac uważany jest za jedno z czołowych dzieł polskiego socrealizmu. Na wystawie widzimy jedynie drobne fragmenty obu budowli: kanelury pseudoklasycznej kolumny sąsiadują z fragmentem neorenesansowego krzesła, fragment obiciowej tkaniny ze ściennymi kinkietami. Można się jedynie domyślać, skąd które ujęcia pochodzą. Jedno w nich uderza: jak trwałe pozostają, mimo zmiany systemów, epok i stylów, pewne estetyczne upodobania i wyobrażenia o prestiżu i luksusie.

Z kolei Wojciech Nowicki przygotował intrygującą wystawę w Muzeum Fotografii. „Chmura” to rodzaj wizualnego eseju, w którym Nowicki występuje w podwójnej roli kuratora i kolekcjonera (bo zdjęcia pochodzą z jego kolekcji). Zasadą organizującą ten pokaz jest podobieństwo prac. Tematu – portret, przedmiot, zwierzę, wojna, śmierć; sytuacji lub okoliczności (np. zmiana koloru zdjęcia pod wpływem czasu).

Powstała opowieść, jak pisze Nowicki, ponad klasycznymi podziałami stosowanymi w historii fotografii. Nie podano autorstwa zdjęć, chociaż rękę niektórych twórców, jak Zofia Rydet, Zygmunt Rytka czy Stefan Wojnecki bez trudu można rozpoznać. Brak też datowania. Kuratora interesują bowiem „wzajemne relacje, nieoczywiste pokrewieństwa, połączenia, które nie wynikają z samej fotografii, lecz biorą się z innych dziedzin sztuki, rzemiosła i życia”. Umieścił zatem obok siebie wizerunek komunistycznego przywódcy i zdjęcia więźnia z Auschwitz, ozdobne tableau z wizerunkami przywódców powstania styczniowego i fotografię walczących kobiet z Wietnamu. Oszczepnik o klasycznej budowie ciała obok kobiety prezentującej swoje pełności, zmarłe dziecko złożone w trumnie nieopodal zmasakrowanej twarzy zabitego.

„Chmura” to zachęta do szukania znaczeń nieoczywistych, przeoczonych. Ważnych nie kiedyś, lecz współcześnie. Wojciech Nowicki zaproponował bardzo osobiste interpretacje fotograficznych obrazów i namawia zwiedzających do podobnych odczytań. Jednak jest w tej wystawie coś, co może prowokować trudne pytania: o granice interpretacji, o dopuszczalność pomijania celów i okoliczności powstania wielu zdjęć. Bo zdjęcie nie jest – jak od dawna wiemy – niewinne. Sam kurator zaznacza, że np. Niemcy sudeccy pozujący nago nad brzegiem morza byli zatwardziałymi zwolennikami Hitlera, o czym świadczą zapiski zachowane w albumie, z którego wyjęto te wizerunki.

Nieoczywistość tej ekspozycji zaciekawia i intryguje. Jest też propozycją innego spojrzenia na zdjęcia, które często stały się dla nas anonimowe, niezrozumiałe, obce. Można bowiem – pisze Nowicki – potraktować fotografie „jak elementy mozaiki, z których można utworzyć dowolny obraz, opowiedzieć wiele historii. Również tę, że fotografia sama opowiada wiele, jednak tylko we własnym języku”. Musimy nauczyć się go odczytać. ©

CO NAM SIĘ PODOBA, Miesiąc Fotografii w Krakowie 2019. Pokazy trwają do 23 czerwca br.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 23/2019