"Tabu zostało złamane"

Centralnym elementem polsko-niemieckiej dyskusji powinno być umacnianie przekonania, że Ukraina jest bardzo ważna i dla obu naszych krajów, i dla Europy. Polacy i Niemcy nie powinni jednak udawać, że nie ma między nimi zasadniczych różnic w postrzeganiu Ukrainy.
 /
/

JOACHIM TRENKNER: - W niemieckiej polityce zagranicznej Ukraina odgrywała do tej pory rolę niewielką, niemal żadną. Dlaczego?

KAI-OLAF LANG: - Niemieckie “spojrzenie na Wschód" zdominowane było dotąd przez podwójną optykę: z jednej strony dla Niemiec istniała Europa Środkowa, czyli mówiąc w uproszczeniu te kraje, które w 2004 r. wstąpiły do Unii Europejskiej, a z drugiej strony była Rosja. Przestrzeń postsowiecka, w tym także Ukraina, znajdowała się poniekąd na “martwym marginesie" niemieckiej polityki wobec Rosji. Z punktu widzenia Berlina nie było takiej potrzeby, aby poprzez intensyfikowanie współpracy z takimi krajami jak Ukraina narażać na szwank stosunki z Rosją. Jeśli Ukraina pojawiała się w ogóle w Niemczech w szerszej debacie o polityce zagranicznej, to w kontekście rozmaitych zagrożeń dla bezpieczeństwa.

- Konkretnie, jakich zagrożeń?

- Jednym z niewielu tematów ukraińskich, jakie znajdowały zainteresowanie w Niemczech, pozostawał przez długi czas problem Czarnobyla. Choć, gwoli prawdy, trzeba także wskazać na kilka istotnych projektów, które strona niemiecka inicjowała i realizowała, jak finansowany przez nasz rząd program “Transform", w ramach którego grupa niemieckich doradców wspomaga rząd Ukrainy w sprawach reform gospodarczych, czy tworzenie niemiecko-ukraińskiego instytutu badań nad gospodarką. Specjalny fundusz niemiecko-ukraiński udzielił dziesiątków tysięcy kredytów małym i średnim przedsiębiorstwom. Tym samym Niemcy plasują się na trzecim miejscu, po USA i Kanadzie, wśród krajów udzielających Ukrainie pomocy finansowej w ramach relacji dwustronnych.

- Mimo wszystko jest to bardzo niewiele.

- Po zmianie władzy w Kijowie, a także po tzw. “aferze wizowej" w Niemczech, bardzo wiele się zmieniło. Ukraina nie jest już przynajmniej terra incognita.

- W przeciwieństwie do Niemiec, Polska zawsze wyznaczała bardzo ważne miejsce Ukrainie w swojej polityce zagranicznej. Jak Pan to ocenia z perspektywy Berlina?

- Dla Polski istnienie niepodległego, silnego i demokratycznego państwa ukraińskiego jest częścią jej racji stanu, i zarazem jednym z priorytetów w polityce zagranicznej i bezpieczeństwa. Ukraina suwerenna i zorientowana na Zachód jest z polskiego punktu widzenia najlepszą polisą ubezpieczeniową przeciwko tendencjom neoimperialnym na obszarze postsowieckim. Dlatego Polska konsekwentnie dopomina się o to, aby Ukraina dostała perspektywę członkostwa w Unii Europejskiej i w NATO. Polskie spojrzenie na Ukrainę jest zatem kształtowane bardzo silnie przez motywy natury geopolitycznej - inaczej niż w Niemczech, gdzie większość uczestników politycznej debaty nie myśli o Ukrainie w takich kategoriach.

- Jak zatem, patrząc na interesy Polski i Niemiec, znaleźć wspólny mianownik, tak aby Berlin i Warszawa wspólnie mogły wspierać Ukrainę w jej drodze na Zachód? Jakich argumentów powinni używać Polacy, rozmawiając z Niemcami?

- Niezależnie od tego, że między Polską i Niemcami istnieją wspomniane wyżej strategiczne różnice w postrzeganiu Ukrainy, jest także bardzo szerokie pole wspólnych interesów. Stabilna Ukraina, zorientowana na wartości europejskie oraz na zachodni model w polityce, gospodarce i w organizacji społeczeństwa, leży w interesie niemieckim, polskim i w interesie Europy.

Dlatego centralnym elementem polsko-niemieckiej dyskusji powinno być najpierw umacnianie przekonania, że Ukraina jest bardzo ważna i dla obu naszych krajów, i dla Europy. Po drugie, Polacy i Niemcy nie powinni udawać, że nie ma między nimi zasadniczych różnic w postrzeganiu Ukrainy, ale zarazem powinni dojść do wniosku, że nie mogą one przeszkadzać we wspólnym działaniu. Najlepiej byłoby po prostu przyjąć do wiadomości, że się różnimy i, mówiąc obrazowo, odłożyć te różnice na bok. A potem szukać bardzo konkretnych spraw wspólnych i różnych sfer polityki, w których możemy coś zrobić razem dla Ukrainy.

Dyskusja w Niemczech wokół tzw. “afery wizowej" pokazuje przykładowo, jak bardzo niemiecka opinia publiczna jest wyczulona na wszelkie kwestie dotyczące wewnętrznego bezpieczeństwa. Wykorzystując w pozytywny sposób tę dyskusję, można by teraz argumentować, że takich zagrożeń nie usunie się przez strategię izolowania takich państw jak Ukraina, ale poprzez zwalczanie zła u samych jego korzeni. Dlatego też, przykładowo, sfera wewnętrznego bezpieczeństwa i wymiaru sprawiedliwości nadaje się na punkt ciężkości w polsko-niemieckiej współpracy na rzecz Ukrainy - czy to na płaszczyźnie europejskiej, czy też przez uzupełniające ją działania dwustronne.

Inne pola do wspólnych działań to wspieranie ukraińskich reform gospodarczych, umacnianie demokracji i społeczeństwa obywatelskiego, włączanie Ukrainy do europejskiej polityki bezpieczeństwa i europejskiej polityki obronnej czy też modernizowanie administracji państwowej bądź samorządów na Ukrainie.

- Przyjęta przez Unię tzw. Polityka Sąsiedztwa nie wydaje się specjalnie atrakcyjna dla Ukrainy, bo stawia ją, upraszczając, na podobnej pozycji co np. Maroko. Czym dyktowana jest taka powściągliwość?

- W ofertach kierowanych z Brukseli do Kijowa istotnie brakuje tej najsmaczniejszej “marchewki", jaką byłaby perspektywa przyjęcia Ukrainy do Unii. Prawdą jest, że oferta Europejskiej Polityki Sąsiedztwa została wykoncypowana jako alternatywa wobec oferty przyjęcia do Unii tych państw, do których jest kierowana. Można ją jednak rozbudowywać i dążyć do stworzenia bardzo daleko idących stosunków unijno-ukraińskich także poza członkostwem Kijowa w Unii. A poza tym, Polityka Sąsiedztwa nie zawiera wcale stwierdzenia, że Ukraina nie może wejść do Unii. I warto zwrócić uwagę na fakt, że przynajmniej dyskusja o perspektywie członkostwa Ukrainy w Unii nie jest już tematem tabu. Przykładem Parlament Europejski albo, w Niemczech, wypowiedzi niektórych polityków z partii chadeckich, które obecnie są w opozycji, ale mają dużą szansę przejąć władzę w roku 2006.

KAI-OLAF LANG jest politologiem, zajmuje się problematyką krajów Europy Środkowej i Wschodniej. Pracuje w berlińskim Instytucie Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa (www.swp-berlin.org), który przygotowuje analizy dla władz państwowych. Autor szeregu publikacji; w ub. r. ukazała się - równocześnie w Polsce i Niemczech - jego książka, napisana wspólnie z Mateuszem Fałkowskim z Instytutu Spraw Publicznych, pt. “Wspólne zadanie - Niemcy, Polska i Ukraina w zmieniającej się Europie" (jej skrócona wersja jest dostępna na stronie internetowej ISP).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2005