Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Łączy więc nas lektura „Tygodnika”, nawet jeśli czytamy go nieco inaczej. My odruchowo zauważamy literówkę, jakiś błąd techniczny, spieramy się o hasła na okładce. Wolny od zawodowego skrzywienia czytelnik tego wszystkiego nie zauważa, wie jednak – co wychodzi na to samo – że numer dobrze albo źle mu się czyta. Łączy nas i to, że od naszego pisma oczekujemy materiałów najwyższej klasy, więc szlag nas trafia, kiedy jakiś tekst uznamy za ledwie dobry. Inna sprawa, iż to, co dla jednego jest super, dla innych może być takie sobie. Cóż, na tym polega nasz pluralizm i bogactwo oferty „Tygodnika”.
Łączy nas jeszcze i to, że myślimy wzajemnie o sobie. My robimy pismo dla Was, zachodząc w głowę, co zrobić, żebyście je z chęcią czytali. Wy, czytając, myślicie (nie zawsze najlepiej!) o tych, którzy nad numerem pracowali, i o autorach, czasem rzucając (pełnym uznania albo rozwścieczonym) okiem na ich małe podobizny umieszczane przy tytule.
Łączy nas zainteresowanie sprawami wiary i Kościoła, te sprawy w „Tygodniku” zajmują sporo miejsca. Odpowiada Wam chyba nasz sposób mówienia o wierze i Kościele wynikający z przekonania, że pismo katolickie niekoniecznie musi być dewocyjne i apologetyczne. Dewocyjnych i apologetycznych pism jest w Polsce dostatek, a ich amatorzy „Tygodnika” raczej nie kupują. Kochamy nasz katolicki Kościół, ale nie jesteśmy pismem dworskim, takim, które za nic w świecie nie chce się narażać „dworowi”. To, że wśród magazynów opinii wybieracie „Tygodnik”, znaczy, że i dla Was – jak i dla nas – jest on normalnym pismem. Katolickim... lecz przecież kierującym się obowiązującymi wszystkich bez względu na wyznanie zasadami etyki dziennikarskiej. Kierujemy się więc zasadą prawdy nakazującą rzetelnie (bez zatajania!) relacjonować fakty i opinie. Zasadą obiektywizmu, a więc oddzielania informacji od komentarzy, nieulegania jakimkolwiek naciskom ani pokusom bycia na czyichś usługach. Zasadą szacunku i tolerancji („mówić, nie szkodząc; pokazywać, nie szokując; dawać świadectwo bez agresji; ujawniać, nie potępiając”). Zasadą pierwszeństwa dobra odbiorcy przed dobrem dziennikarzy, wydawców, producentów. Wreszcie zasadą wolności i odpowiedzialności.
Nie jesteśmy pismem żadnej partii ani instytucji i w naszych sądach kierujemy się kryteriami merytorycznymi. Jeśli piszemy krytycznie, to w konkretnych sprawach, w obronie takich wartości jak prawda, dobro wspólne, tolerancja i miłość bliźniego,
Łączy nas jeszcze prozaiczna współzależność materialna. „Tygodnik Powszechny” istnieje dzięki tym, którzy go kupują i wspierają.
Chciałbym, w dniach tych serdecznych Świąt, nam wszystkim uświadomić, że gdziekolwiek w Polsce i poza nią ktoś „Tygodnik” czyta, mniej lub więcej się utożsamia z jego filozofią, jego sposobem myślenia, ipso facto wchodzi do wspólnoty ludzi rozumiejących się, podobnie patrzących na świat, na życie i na śmierć. Wspólnoty gościnnej, otwartej dla każdego, kto poczyta „Tygodnik” i się w nim odnajdzie. Żadne formalności nie są potrzebne, żadne dane ani świadectwo moralności od proboszcza, albo habilitacje. Już w niej jest.
To powiedziawszy, dzielę się opłatkiem ze wszystkimi. Wszystkim, także sobie, życzę pokoju serca, dystansu do siebie i do codziennych niepokojów. Życzę także wolności Mędrców, którzy, kiedy było trzeba, zmienili marszrutę i „inną drogą wrócili do krainy swojej”.