Stommów brak

Ojczyzna się kurczy... "Ojczyzną człowieka jest drugi człowiek" - te słowa przypisuje mi poeta Kazimierz Brakoniecki, który urodził się tak samo jak ja w Barczewie koło Olsztyna. Tyle że on urodził się w Polsce, a ja w Niemczech, kiedy ta miejscowość nazywała się Wartenburg. Przypadkowo spotkani dwaj Warmiacy, jeden Niemiec, drugi Polak, szli uliczkami ich miasta urodzenia, filozofując na temat, co to jest ojczyzna. Byliśmy zgodni, że ojczyzną nie jest dom urodzenia ani szkoła, ani kościół, ani nic z rzeczy materialnych. Liczy się natomiast człowiek.

Moją ojczyzną ze względu na ludzi stała się Warszawa (trochę Kraków), gdzie od 1971 r. (z krótkimi przerwami) do 2003 r. pracowałem jako niemiecki dyplomata. Poznałem w tym czasie dużo ciekawych ludzi, m.in. Stanisława i Elwirę Stommów. Intensywny i częsty kontakt był tak oczywisty, że nie mogłem sobie wyobrazić inaczej. A tu nagle zabrakło Stommów, odeszli. Najpierw On w lipcu 2005 r., a rok później w sierpniu - Ona. Kilka tygodni przed Jej śmiercią jeszcze Ją odwiedziliśmy z żoną. Było jak zawsze, przy kawie i rozmowie (podczas której akurat zadzwoniła pani Józefa Hennelowa), ale brak było Profesora. Pani Ela żywo się wszystkim interesowała, starając się wypełnić lukę po Profesorze. Teraz i Jej już nie ma.

A ja się zastanawiam, czy ta ojczyzna, którą dla mnie jest człowiek, zbytnio się nie kurczy? Stwierdzam nagle, że tylu już odeszło. Oprócz Stommów są to: Prymas Stefan Wyszyński, ks. bp Władysław Miziołek, Mieczysław Pszon, Jerzy Turowicz, Wiktor i Janina Woroszylscy, Antoni Marianowicz, Andrzej Szczypiorski, Władysław Szpilman, Artur Międzyrzecki i wielu innych. Niektórych znałem bardzo dobrze, z niektórymi się przyjaźniłem. Kurczy mi się Ojczyzna. Wszystkim, których znałem, dużo zawdzięczam, Profesorowi Stommie i Jego Małżonce szczególnie. Był dla mnie wzorem optymizmu. W czerwcu 1988 r. pisał do mnie tak: "gdyśmy się poznali (...) czasy były zgoła inne, inne były zadania. Zaczynaliśmy od spraw podstawowych, gdzie pryncypia moralne wysuwały się na czoło (...). Słyszę teraz wiele narzekań, że tyle jest we wzajemnych stosunkach trudności, że się cofamy i ludzie czują się zniechęceni. Narzekania te przyjmuję z wielkim spokojem (...). Historia wymaga cierpliwości i spokoju. I tu leżą zadania elity (...). Ludziom znękanym obecnymi trudnościami zwracam uwagę na drogę, którą już przebyliśmy na szlaku wzajemnego zrozumienia i porozumienia". Słowa napisane jakby dzisiaj, a nie 18 lat temu.

Robi się pusto dookoła, mimo że przebywam wciąż wśród ludzi. Z kim tu jeszcze rozmawiać, snuć plany o współpracy polsko-niemieckiej, dla której tyle zrobiliśmy? Czy jeszcze warto? Komu na tym jeszcze zależy?

WINFRIED LIPSCHER (Berlin)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 36/2006