Śmierć Niemcowa

Paweł Reszka wspomina rosyjskiego opozycjonistę, zamordowanego 27 lutego w Moskwie.

28.02.2015

Czyta się kilka minut

Na zdjęciu rosyjski opozycjonista Borys Niemcow na tle okładki swojej książki poświęconej bogactwu rosyjskiego prezydenta Władimira Putina
Borys Niemcow na tle okładki swojej książki poświęconej bogactwu Władimira Putina, 2012 rok. / Fot. Siergiej Ponomariew, AP Photo, East News

Kiedy wchodzisz do gabinetu rosyjskiego polityka czy urzędnika, musisz poczuć się jak robaczek. To taki bizantyjski sznyt – nieważne, czy jesteś u ministra, czy u dyrektora kołchozu. Widzisz wielkie biurko, wielki fotel i wielkie portrety. Po tamtej stronie jest wszechmogąca władza. Po tej stronie jest samotny człowiek.

Dlatego wizyta w gabinecie Borysa Niemcowa zawsze była szokiem. Tam wszystko było ustawione inaczej. Gospodarz wychodził na spotkanie. Nie tylko odpowiadał, ale sam pytał. Chciał wyciągnąć z rozmowy coś dla siebie. Był szybki, konkretny, technokratyczny, bardzo zachodni. Kiedy się od niego wychodziło, w głowie rodziła się dziwna, uporczywa myśl na temat całej Rosji: „Przecież wszystko tutaj mogło potoczyć się zupełnie innymi torami”.

Kiedyś, pod koniec lat 90. inteligencka Moskwa wierzyła, że to Niemcow zostanie namaszczony na następcę prezydenta Borysa Jelcyna. W tamtym czasie młody reformator był jednym z najważniejszych i najpopularniejszych polityków. Niektóre badania socjologiczne dawały mu zwycięstwo w prezydenckich wyborach.  

Niedługo potem pierwszy raz zawitałem do Rosji. Był rok 1998. Kraj był pogrążony w ogromnym kryzysie. Górnicy biwakowali przed siedzibą rządu. Rubel walił się na łeb na szyję. Ludzie tracili oszczędności całego życia. Państwo trzeszczało w szwach. Niemcow był wtedy wicepremierem. Schorowany Borys Jelcyn poruszał się na granicy rzeczywistości i alkoholowego snu. Nie radził sobie z niczym. Rząd podał się do dymisji. Jelcyn namawiał młodego wicepremiera, żeby pozostał na stanowisku, ale ten mu odmówił.

Dowiedziałem się o tym na barce w delcie Wołgi. Siedziałem tam od kilku dni z rybakami. Pisałem o kryzysie i ich beznadziejnym życiu. Wieczorem mały, czarnobiały telewizor wychrypiał nowość. Rybacy niespecjalnie się przejęli. Ciągłe zmiany na szczytach władzy były im obojętne. Od miesięcy rybny kołchoz nie płacił pieniędzmi, tylko jakimiś talonami. Za talony można było dostać w sklepie chleb i papierosy, tymczasem oni mieli na barce setki kilogramów najcenniejszych w świecie ryb. I kawior, za który w Paryżu płacono tysiącami dolarów.

Też nie przejąłem się informacją o dymisji Niemcowa. Pomyślałem, że musi wrócić – jeśli nie teraz, to za miesiąc, czy rok. Rosja nie może przecież pozbywać się takich ludzi.

Rok później, też w sierpniu, na scenę wkroczył Władimir Putin, który objął tekę premiera. Najpierw nieśmiało, potem z coraz większą pewnością i bezwzględnością, zaczął brać Rosję pod but. Ujarzmił Czeczenię i oligarchów. Komuniści, demokraci, niezależni dziennikarze – wszyscy wkrótce poczuli putinowskie wędzidło.
Dla Niemcowa i rosyjskich intelektualistów obecność na szczytach władzy funkcjonariusza KGB średniego szczebla, parweniusza posługującego się knajackim językiem, była początkowo przejściowym żartem historii. Jednak Rosja przyjęła go z otwartymi ramionami, dała się okiełznać bez protestu. To było jak policzek.

Władza korumpowała wielu. Ludzie klaskali Putinowi, bo płacił pensje. Elity - bo obóz władzy to stanowiska i profity.
Ale Niemcow nie chciał się godzić na taką Rosję. Pamiętam go, jak jeździł do Kijowa wspierać Pomarańczową Rewolucję. Pamiętam jego opracowania o drenującej kraj, sterowanej z Kremla korupcji. Pamiętam jego wystąpienia podczas demonstracji opozycji, na które przychodziło po kilkanaście osób. I nadzieje, gdy mógł mówić do tysięcy na Błotnoj Płoszczadi.

Niemcow uwierał Kreml, choć nie był dziś dla jego polityki śmiertelnym zagrożeniem. Występował przeciwko wojnie na Ukrainie, oskarżał Putina o jej wywołanie. Uważał, że zajęcie Krymu to bezprawie. To w unoszących się oparach imperialnego szaleństwa było uznawane przez wielu Rosjan za zdradę. Może dlatego zginął?


Krąg nienawiści zaciskał się. Niemcow skarżył się przyjaciołom, że jest śledzony, że jego telefon jest na podsłuchu.
Grzegorz Ślubowski, szef redakcji publicystyki międzynarodowej Polskiego Radia, 3 lutego przeprowadzał z nim wywiad. Niemcow mówił w nim: „Rosja znajduje się w poważnym politycznym i ekonomicznym kryzysie, który ma podłoże tak naprawdę polityczne. Jest spowodowany fatalną, idiotyczną polityką Władimira Putina”.

Oto, co Ślubowski napisał po tej rozmowie na Facebooku: „O godzinie 16.00 spotkałem się w Moskwie z Borysem Niemcowem. Na wywiad umówiony byłem już dawno, miejsce też było oczywiste: siedziba jedynej chyba opozycyjnej partii PARNAS na ulicy Piatnickiej. Rozmowa na temat Ukrainy, Polski, Rosji, marszu opozycji, który jak wiedziałem jest planowany na 1 marca. Już w trakcie rozmowy dowiedziałem się, że w budynku jest Aleksiej Nawalny. To było zaskoczenie, bo myślałem, że Nawalny jest ciągle w areszcie domowym. Cały mój pobyt na Piatnickiej trwał może godzinę. Niemcow odprowadził mnie do drzwi, na koniec rozmawialiśmy jeszcze o jego możliwym przyjeździe do Warszawy. Otworzyłem drzwi i wyszedłem wprost na ekipę telewizyjną, która ewidentnie na mnie czekała. „Jakie decyzje podjęliście w sprawie marszu 1 marca?” – spytał „chyba dziennikarz”. Pewny, że to jakaś absurdalna pomyłka i biorą mnie za kogoś innego, wytłumaczyłem, że jestem dziennikarzem z Polski i oczywiście żadnych decyzji nie podejmuję. Ale „chyba dziennikarz” nie ustępował. "O czym rozmawialiście z Niemcowem i Nawalnym”, „ile osób może wyjść na ulice 1 marca”, „czy będziecie prowadzić jeszcze konsultacje”. Po pytaniu „czy 1 marca może dość do zamieszek” – szybkim krokiem nie oglądając się za siebie poszedłem do metra”.

Ten tekst kiedyś można było traktować lekko, dziś nabiera wagi. Świadczy o tym, że śledzono każdy ruch opozycjonisty.

Niemcowa zastrzelono podczas nocnej przechadzki. Szedł od Kremla w stronę Bołotnoj Płoszczadi.

Spacerował tak, jakby Moskwa była zupełnie normalnym miastem.
 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej