Smak wina śliwkowego

Fabułkę niczym z opery mydlanej japoński reżyser przetapia w formę uszlachetnioną i nieoczywistą.

09.05.2016

Czyta się kilka minut

Siostry z filmu Hirokazu Koreedy  / Fot. Gutek Film
Siostry z filmu Hirokazu Koreedy / Fot. Gutek Film

Tata do niczego się nie nadawał. Ale może był dobrym człowiekiem. W końcu zostawił nam taką młodszą siostrę” – zdanie wypowiedziane przez jedną z córek zmarłego świetnie oddaje istotę najnowszego filmu Hirokazu Koreedy, w którym filozofia pogodnej akceptacji pozwala przetrwać największe traumy.

Historia brzmi zrazu jak naiwna współczesna bajka, z której wyretuszowano wszystkie ciemne plamy. Trzy dorosłe siostry odkrywają po śmieci ojca, który opuścił przed laty dom, że jest jeszcze ta czwarta – córka z drugiego małżeństwa, osierocona wcześniej przez matkę. Bohaterki nie tylko akceptują fakt istnienia najmłodszej siostry, która – jak by nie było – jest owocem zdrady i przypomina im o rozpadzie rodziny, ale jeszcze przygarniają ją pod swój dach. Zagubiona nastolatka Suzu trafia do sympatycznego babińca, mieszczącego się w starym drewnianym domu pośród owocowych drzew. Koreeda, który w swoim wcześniejszym filmie „Jak ojciec i syn” opowiadał o dylematach rodziców odkrywających po latach, że zaraz po urodzeniu podmieniono im dzieci, i tym razem fabułkę niczym z opery mydlanej czy tabloidowych kolumn sensacyjnych przetapia w formę uszlachetnioną i nieoczywistą. „Umimachi Diary”, popularny japoński komiks przeznaczony dla młodych kobiet, spotyka się tu z powściągliwym, kontemplacyjnym kinem Yasujirō Ozu.

To właśnie powściągliwość, wyrastająca w dużej mierze z lokalnej kultury, jest kluczem do zrozumienia wygładzonego świata „Naszej młodszej siostry”. Japoński reżyser pokazuje codzienność patchworkowej rodziny z Kamakury, jakby grzeczność czy serdeczność niekoniecznie była konwencjonalną maską skrywającą negatywne emocje. To raczej kulturowy plaster kojący głębokie zranienia. Sachi, Yoshino i Chika adoptują Suzu, by nie musiała doświadczać tego, czego dorosłe dzisiaj siostry same zaznały w przeszłości – opuszczenia przez rodziców i pozbawienia dzieciństwa jako takiego. Koreeda nie jest jednak współczesnym bajkopisarzem. Pokazuje gesty dobrej woli i wyrzeczenie się resentymentów, pozostawiając szerokie pole gorzkim niedopowiedzeniom. Akty siostrzanej troski mogą być jedynie zakamuflowanym mechanizmem kompensacyjnym, zaś przytulny dom trzech sióstr można postrzegać jako inkubator chroniący je szczelnie przed wejściem w dorosłość. Dopiero pojawienie się w nim małej Suzu uświadamia skrywane lęki i każe ustanowić na nowo granice osobistego szczęścia.

Produkowane wedle rodzinnej receptury śliwkowe wino w filmie Koreedy uwalnia tłumione emocje, nie zaburzają one jednak rytmu zwyczajnej egzystencji. Na łagodny posmak domowego trunku składa się przede wszystkim przywiązanie do rodzinnych tradycji i świadomość międzypokoleniowej ciągłości, które przybierają postać także innych zmysłowych asocjacji. Zapach babcinego kimona, bajeczny widok zakwitających wiśni czy wyjątkowy smak smażonej makreli w zaprzyjaźnionej knajpce przypominają na każdym kroku o tych, których już nie ma. Nawet jeśli przed śmiercią zdążyli – jak ojciec sióstr – nieźle nabałaganić. Dzięki takim skojarzeniom celebrowane w filmie rytuały pogrzebowe i żałobne nabierają emocjonalnego wypełnienia. Zadumę nad przemijaniem wpisał reżyser również w dyskretnie nakreślone historie kilku kobiet, będących na różnych etapach życia – od wchodzących w dorosłość po żegnające się ze światem. Perspektywa długiego trwania i ponadpokoleniowej więzi okazuje się tu silniejsza niż dzisiejsze pretensje czy wczorajsze żale. W „Naszej młodszej siostrze” co chwila ktoś kogoś przeprasza, ktoś za coś się kaja, za to po drugiej stronie nikt nikogo specjalnie nie oskarża. Błędy rodziców stają się po prostu lekcją dla ich dzieci.

Domowe wino sporządzone przez Koreedę czasem smakuje zbyt słodko, a mając przyjemny szumek w głowie, łatwo dokonać pochopnego rozgrzeszenia. Z tą samą łagodną powściągliwością, z jaką bohaterki wyrażają swoje najboleśniejsze uczucia, japoński reżyser snuje swoją niespieszną opowieść, w której to, co chwilowe, sensualne i ulotne, znaczy o wiele więcej niż dramatyczne zakręty losu. Wzorem mistrza Ozu, Koreeda próbuje niezauważalnie rozsuwać konwencje kina familijnego, by pomieścić w nich więcej niż tylko banalną historię o rodzinnym pojednaniu. „Nasza młodsza siostra” to film o dążeniu do harmonii, zrobiony z rozmysłem w takim właśnie duchu. ©℗

NASZA MŁODSZA SIOSTRA (Umimachi Diary) – reż. Hirokazu Koreeda. Prod. Japonia 2015. Dystryb. Gutek Film. W kinach od 13 maja.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 20/2016