„Sentyment męski”

Andrzej Bobkowski: LISTY DO ALEKSANDRA BOBKOWSKIEGO 1940–1961 –

27.05.2013

Czyta się kilka minut

 /
/

– „Na otwarciu restauracji na Kasprowym pijani górale i dygnitarze intonowali zgodnie trawestację piosenki o Janosiku: »Bobkowskiego imię nigdy nie zaginie...«” – wspominał Zygmunt Leśnodorski. Był rok 1936, w przyśpiewce nie chodziło o przyszłego pisarza, który miał wtedy niewiele ponad dwadzieścia lat, ale o jego stryja Aleksandra Bobkowskiego (1885–1966) – wojskowego, inżyniera, sportowca, ówczesnego wiceministra transportu i prezesa Polskiego Związku Narciarskiego, twórcę kolejki na Kasprowy Wierch i adresata wydanych teraz listów.

Andrzej Bobkowski (1913-61) zawdzięcza miejsce w literaturze przede wszystkim „Szkicom piórkiem” – wojennemu dziennikowi z okupowanej Francji, ale był także wybitnym epistolografem. Potwierdzają to kolejne publikacje: korespondencja z Jerzym Giedroyciem i z Anielą Mieczysławską, listy do matki, do Jarosława Iwaszkiewicza, do Tymona Terleckiego. No i wydana teraz niewielka, ale ważna książka. Jej edytorka, Joanna Podolska, odtwarza we wstępie historię rodziny Bobkowskich i biografię Aleksandra, a w przypisach domalowuje tło wydarzeń wspominanych w listach. Listów tych było zapewne więcej, jednak już te, które się zachowały, oświetlają niby fleszem trzy etapy przedwcześnie zamkniętego życia Andrzeja Bobkowskiego.

List pierwszy pochodzi z 30 stycznia 1940 r. Aleksander Bobkowski, który 17 września 1939 r. przekroczył granicę polsko-rumuńską wraz z prezydentem Ignacym Mościckim (prywatnie – swoim teściem), przebywał już wtedy w Szwajcarii, gdzie miał pozostać do końca życia. Andrzej od marca 1939 r. mieszkał z żoną w Paryżu; na początku września zgłosił się do biura werbunkowego Armii Polskiej, powołania nigdy jednak nie otrzymał, zapewne z powodu sanacyjnych koneksji rodzinnych. Dorabiał prowadząc pralnię dla uchodźców, której był jedynym pracownikiem, co przed klientami ukrywał. Gdy bóle stawów zmusiły go do zaprzestania pracy, rozczarowani klienci – jak pisze z humorem stryjowi – wciąż dopytywali się, kiedy „jego praczka” wróci do zdrowia... List jest zresztą raczej gorzki: „Ludzie są straszni, gdy stają się ludźmi, a nie chodzącymi dochodami miesięcznymi. Ale tu dopiero poznaje się poziom, ten prawdziwy”.

Kolejne listy pisane były między marcem 1948 a grudniem 1951 r. W pierwszym Andrzej Bobkowski zawiadamia o planach wyjazdu z Europy. „Jesteś pierwszym z rodziny, który dowie się o moich dalszych decyzjach (...) po śmierci Ojca mój cały sentyment »męski« przeniósł się na Ciebie i bardzo, bardzo Ciebie kocham”. Cztery następne to entuzjastyczna kronika pierwszych lat w Gwatemali. „Jestem bardzo dumny, że się nie bałem ruszyć w świat. I to w jaki. Swobodny, otwarty, rozsłoneczniony, bez ogonków i bez bezustannej interwencji Państwa i tzw. czynników. Europejczyk doby dzisiejszej zepsiał, zamienił się w podopiecznego”. Bobkowski relacjonuje, jak rozwija się jego kariera modelarza – budowanie latających modeli samolotów, a później także prowadzenie sklepu modelarskiego stało się dlań głównym źródłem utrzymania. Wspomina też o współpracy z „Tygodnikiem”, który drukował jego reportaże z podróży, i zachwyca się Jerzym Giedroyciem, nazywając go – w roku 1949! – „swego rodzaju postacią historyczną na emigracji”.

I wreszcie blok trzeci (wrzesień 1958 – luty 1961), obejmujący ostatni okres życia pisarza, kiedy względną stabilizację – sukces przedsięwzięć modelarskich, dobre przyjęcie „Szkiców piórkiem” („doskonała recenzja Gombrowicza”), współpraca z „Kulturą” – przerywa choroba nowotworowa. Bobkowski przyjmuje ją ze stoickim heroizmem, a równocześnie świadomość „życia na krawędzi” zbliża go jeszcze bardziej do ukochanego stryja, skłania wręcz do wyznań. I osobisty ton stanowi istotny wyróżnik tej książki. (Biblioteka „Więzi”, Warszawa 2013, ss. 166. Podała do druku i opracowała Joanna Podolska. Świetnie zreprodukowane zdjęcia, a w aneksie tekst Andrzeja Bobkowskiego o kolejce na Kasprowy – stronniczy w obronie inicjatywy stryja i niewybrednym ataku na „ochroniarstwo”, ale choćby dlatego wart przeczytania).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2013