Proszę siadać!

Ludzie wschodu zawsze przysiadają przed podróżą. A jak, nie daj Bóg, czegoś zapomną i muszą wrócić, robi się z tego cały spektakl.

27.10.2013

Czyta się kilka minut

Bo to zły omen, bo będzie z tego nieszczęście, bo wtedy trzeba posiedzieć obowiązkowo, a najlepiej jeszcze zdjąć palto.

Każdy, nawet najgłupszy zabobon ma swoje racjonalne uzasadnienie. W tym przypadku chodzi – moim zdaniem – o klimat i o odległości. No bo jak ktoś zimą podróżuje, dajmy na to, z Moskwy do Władywostoku, to lepiej żeby niczego ważnego nie zapomniał zabrać ze sobą. Powrót może okazać się kłopotliwy.

Aleksander Puszkin zawsze przysiadał przed podróżą. A jak czegoś zapomniał, wpadał w prawdziwą histerię. Wracał, rozbierał się, kazał wyprzęgać konie, często w ogóle rezygnował z wyjazdu. Miało to zresztą potężny wpływ na jego życie.

Dzień przed powstaniem dekabrystów wybierał się do Petersburga i chciał wpaść na kolację do Konrada Rylejewa. Gdyby nie zrezygnował z powodu złych wróżb, poszedłby z przyjaciółmi na plac Senacki, buntować się przeciw samodzierżawiu. Z jednej strony byłoby to wielce romantyczne, z drugiej: nigdy nie przeczytalibyśmy kilku dobrych wierszy, bo poeta sczezłby na Syberii albo zostałby przykładnie rozstrzelany.

Mnie przysiadania nauczyła osobista babcia. Umieszczała mnie na taborecie obok pieca i kazała chwilę pomilczeć. Było w tym coś metafizycznego, pozwalało zatrzymać się na chwilę, pomyśleć, zajrzeć w głąb siebie. Aż żal, że takie lekcje z dzieciństwa nie trzymają się nas w dorosłym życiu.

Przypomniałem sobie o tym ostatnio, gdy wróciłem do domu – zaaferowany jak zwykle tekstem, który musiałem bezapelacyjnie i niezwłocznie dostarczyć na termin.

Zrobiłem „pstryk”, ale w przedpokoju nie zapaliło się światło. W pokoju też się nie paliło, a lodówka uległa rozmrożeniu.

Z kartki wsuniętej we framugę drzwi zrozumiałem, że to nagroda za sumienne opłacanie rachunków za prąd.

Usiadłem na taborecie. Dom pogrążony był w ciszy. W telewizji toczyła się pewnie jakaś ważna debata, na Facebooku trwała wymiana poglądów, zapewne przychodziły jakieś maile i coś się działo na Twitterze.

Ale ja byłem obok. Siła wyższa odcięła mnie od rozpisanego precyzyjnie planu dnia, od tysiąca spraw, które koniecznie musiałem załatwić.

Zapaliłem świeczkę, na chybił trafił wyciągnąłem książkę. Trafiłem na Wiktora Jerofiejewa: „Tego, co w sobie noszę, w rzeczy samej nie ma. Wymyśliłem oba światy”.

Wymyślone światy? Który jest bardziej wymyślony? Ten, co każe oddawać teksty w terminie i płacić o czasie za prąd, czy ten pełen marzeń dalekich i nierozsądnych? Dlaczego znajdujemy czas na miliony głupstw, a nigdy nie mamy go na rzeczy najważniejsze? Dlaczego orientujemy się, jak bardzo jesteśmy samotni w tym zabieganiu, dopiero wtedy, gdy wyłączą nam prąd? Może energetycy powinni to robić regularnie?

A wracając do Puszkina: warto pamiętać, że poeta tylko raz w życiu nie dopełnił przesądu. 27 stycznia 1837 r. wychodził na pojedynek z Georges’em d’Anthès. Już na zewnątrz poczuł, że jest bardzo chłodno i zawrócił po ciepłe futro. Tym razem – wbrew zwyczajowi – nie przysiadł. Niebawem został śmiertelnie ranny i zmarł po dwudniowej agonii.

Wiem, że zaraz wszyscy się oburzą, ale napiszę: to było zupełnie bez sensu. Aleksander Siergiejewicz nie kochał już dawno swojej żony Natalii Gonczarowej i zdradzał ją na potęgę. A ona? Od zawsze była znudzona Puszkinem i nie bardzo przepadała za jego wierszami. Honor? D’Anthès pisał miłosne liściki do Natalii, ale jakie to miało znaczenie?

Już lepiej było przysiąść. Serio.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2013