Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Powstała przed dekadą metafora „Europy wielu prędkości” nie jest już użyteczna – dyskusja zredukowała się do podziału na strefę euro i kraje poza nią. Ale podział taki nie jest jedynym. Można dziś mówić o przynajmniej czterech grupach krajów. Wewnątrz strefy euro są państwa wierzycieli strefy – czyli wszyscy pożyczkodawcy, liderzy – i outsiderzy wewnętrzni, skazani na pomoc finansową pozostałych członków. To de facto lennicy. Poza strefą euro istnieją dwie grupy: outsiderów silnych ekonomicznie i politycznie uzależnionych od Niemiec (to cała Europa Środkowa) oraz outsiderów niezależnych, nie bardzo wiedzących, co ze sobą zrobić (Wielka Brytania, kraje skandynawskie).
My należymy do outsiderów uzależnionych, a ich najbardziej charakterystyczną cechą jest gęstniejąca współpraca regionalna. Kluczową rolę w naszym regionie spełnia Grupa Wyszehradzka: wielokrotnie wyśmiewana i uznawana za martwą. Michal Kořán z uniwersytetu w Brnie napisał: „Grupa Wyszehradzka przebyła długą drogę od wąskiego, zagubionego kółka politycznych liderów na początku lat 90. do rozpoznawalnej, wielopoziomowej, złożonej i relatywnie efektywnej grupy subregionalnej”.
Co sprawiło, że po latach bezruchu Grupa Wyszehradzka znów zaczęła współpracować? Słowenia stała się nieformalnym członkiem Grupy, deklarację przystąpienia złożył premier Rumunii, realizuje się projekty zwane partnerstwem wschodnim, można zaobserwować wzrost wewnętrznej wymiany handlowej... Istotne jest zmniejszenie różnic w poziomie ekonomicznym krajów, ważna jest także stabilizacja polityczna w Polsce oraz nasze wzorcowe stosunki z Niemcami i poprawa relacji z Rosją – wzmacnia to zaufanie członków Grupy do Polski. Istotną rolę odegrało też zwiększenie intensywności kontaktów. Ale co najważniejsze: wyrosło pokolenie wyszehradzkie, które łączy wspólnota losów.
Grupa potrzebuje nowych celów, jak poprawa bezpieczeństwa energetycznego, kooperacja wojskowa oraz stworzenie jednolitego, ciągłego systemu transportowego: jesteśmy obszarem największych inwestycji drogowych w Europie, ale każde państwo ma własny system. Ważna jest też rozbudowa wspólnych instytucji, np. banku środkowoeuropejskiego.
Istnieje kilka modeli regionalnej integracji. Pierwszy to model z jednym aktywnym państwem – stabilizatorem (np. Rosja w Unii Euroazjatyckiej). Kolejny to model wielu aktorów o wyrównanym poziomie, jak historyczna UE. Trzeci to region z ukrytym podmiotem dominującym, który nie chce bądź nie może otwarcie odgrywać takiej roli. Ostatni model to region o potencjale definiowanym zewnętrznie z powodu braku wewnętrznej równowagi. Do tej pory mieliśmy do czynienia z tym ostatnim: byliśmy regionem pomiędzy Rosją a Niemcami. Dziś przechodzimy w stronę trzeciego modelu: jest to region z miękką i dyskretną hegemonią Polski.
Znajdujemy się w momencie narodzin nowego kręgu własnych prędkości. Nie wiem, ile jest w tej chwili prędkości w Europie, ale wiem, że powinien istnieć krąg środkowoeuropejski, któremu tempo powinna nadawać Polska.