Posłuszni lub przeklęci

Byli członkowie grupy pani Ireny mogą się dziś mierzyć z poczuciem winy, zastanawiać, dlaczego dali się tak nabrać. Mają też prawo do borykania się z ufnością wobec zdrowego duszpasterstwa.

07.07.2014

Czyta się kilka minut

 / Fot. Grażyna Makara
/ Fot. Grażyna Makara

ANNA GOC, MARCIN ŻYŁA: Kiedy dom modlitewny może stać się niebezpieczny?
O. TOMASZ FRANC:
Gdy zostają zamazane zdroworozsądkowe sygnały, które mówiłyby uczestnikom, że mogą zaufać. Pani Irena wykorzystała obecność kapłana jako fasadę sprawiającą, że ludzie nabierali pewności, iż są związani z Kościołem. W jej domu występował przerost funkcji związanych z rządzeniem, prorokowaniem i poznawaniem woli Bożej. A także bazowanie na nastrojach i uczuciach. Tymczasem w Kościele pobożność zależy od prawd teologicznych, które nie podlegają ocenie emocjonalnej, zaś sakramenty nie są uzależnione od czołobitności wobec lidera.
Pani Irena naznaczała konkretnych ludzi. Pozytywnie – np. wybierając do pomocy przy egzorcyzmach, lub negatywnie, mówiąc grupie: „Nie patrzcie dziś na Tomka, jest w nim zło”.
To zręczna manipulacja, powodująca kontrolę zachowań wewnątrz grupy. Liderka sama wyznaczała kryteria zachowania, świadczące o obecności Boga. Można było się dostosować przez posłuszeństwo. Buntownicy mierzyli się z odrzuceniem i izolacją. Mechanizm był prosty: jesteś posłuszny lub przeklęty.
Do informowania o sprawach osobistych wykorzystywała najbliższych.
Nazwałbym to emocjonalnym molestowaniem. Zamazywała się tajemnica matki i córki, intymność relacji rodzice–dzieci. Liderka wybierała fakty z ich życia, które ujawniała publicznie, co modelowało pożądane zachowania – bo każdy chce uniknąć napiętnowania. Kolejnym nadużyciem było to, że na podstawie tych informacji pani Irena domniemywała większe problemy. Ktoś nie mógł mieć dzieci – znaczy, że był jakiś grzech w rodzinie. Taka manipulacja wiąże emocjonalnie, obarcza ludzi poczuciem winy.
Grupę poddawano huśtawce emocji. Była nadzieja, było i potępienie. Bliskość i izolacja. Euforia i przygnębienie.
To powodowało rozregulowanie nastroju. Sprawiało, że emocje, które zwykle rozpoznajemy normalnie – wiemy, kiedy jest nam dobrze, a kiedy źle – w obecności lidera są relatywne. On wyznacza, kiedy człowiek ma się dobrze czuć. Tracimy zaufanie do swojej emocjonalności. Sprzyja to indukowaniu emocji przez niego.
Spotkania trwały dwa dni, były całonocne czuwania. Jaką rolę w integracji grupy odgrywało zmęczenie?
Izolacja, natłok, post, brak snu, długa aktywność umysłu, zachęty do ekstatycznych zachowań prowadziły do ostrego kryzysu psychicznego. W nocy jest nam łatwiej podjąć decyzje niż w dzień, bo to czas jakby odrealniony. Jeśli dodamy do tego przymus i kontrolę, uzyskamy poczucie izolacji. Wokół jest świat, który rządzi się swoim prawem. Ale my mamy inne...
Spotkania w domu modlitewnym pani Ireny trwają od 17 lat. Dopiero teraz zaczyna się nimi zajmować Kościół.
To karygodne. Podejrzewam, że sytuacja mogła eskalować. Pani Irena mogła być coraz bardziej emocjonalnie niezrównoważona i przekonana o swojej bezkarności i wszechmocy – m.in. z powodu braku zdrowej reakcji Kościoła. Była aktywną parafianką. Ale dostęp do prawdy miało wąskie grono członków grupy. Inni nie mieli wiedzy o tym, co się dzieje w jej domu. Z zewnątrz widziano kobietę dobrą, ofiarną, modlącą się. Guru zwykle dba o zewnętrzny ogląd swojej osoby.
Na co powinien w tej sytuacji zwrócić uwagę proboszcz?
Na pewno powinien rzetelnie oceniać głosy ludzi, którzy mówili mu o swoich niepokojach. Jeżeli jakiś parafianin sugeruje innym, że jest specjalnie obdarowany przez Boga, to znaczy, że albo jest niezrównoważony, albo ma niecne zamiary. Proboszcz powinien złożyć mu wizytę, a duchownym zakazać przychodzenia i sprawowania tam Eucharystii. Gdyby to zawiodło – ogłosić podczas mszy, że parafia nie ma nic wspólnego z tym domem modlitewnym.
Do decyzji o wystąpieniu z grupy wystarczyło jedno zdanie wypowiedziane przez księdza: „Nikt na tym świecie nie może wam powiedzieć, że jesteście potępieni”.
Nie można go rozumieć magicznie. Padło w stosownym momencie narastania oporu tych ludzi. Oni już byli przygotowani na wyjście, mieli zastrzeżenia, potrzebowali tylko kogoś, kto mógłby ich zwolnić z poczucia winy – także względem Kościoła.
Uwolnienie było szybkie, ale ci ludzie mogą się dziś borykać z poczuciem straty i winy, myśleć: „Co się stało, że daliśmy się tak nabrać?”. Mają też prawo do borykania się z ufnością wobec zdrowego duszpasterstwa.
Co radzi Ojciec osobom przychodzącym do pani Ireny?
Nie muszą się bać powrotu do Kościoła i społeczeństwa. Nie grozi im potępienie, choroby ani opętanie szatańskie. Mają też prawo mówić o tym głośno. Zachęcałbym ich, żeby skontaktowali się i zaufali świeckim specjalistom – terapeutom i psychologom. W języku pseudoduchowości pani Ireny użyto przecież manipulacji na ich emocjach i psychice.
Ile jest takich miejsc w Polsce?
Nie znam dokładnych liczb, ale na pewno nie jest to przypadek odosobniony.

Ojciec TOMASZ FRANC jest dominikaninem i psychoterapeutą. Do lutego był koordynatorem Dominikańskich Ośrodków Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej
Dziennikarka i redaktorka „Tygodnika Powszechnego”. Doktorantka na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Do 2012 r. dziennikarka krakowskiej redakcji „Gazety Wyborczej”. Laureatka VI edycji Konkursu Stypendialnego im. Ryszarda Kapuścińskiego (… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2014