Pomoc domowa

Pamiętam, jak kiedyś chciałem porozmawiać z dziećmi o tym, czego się boją. Okazało się, że dziś bezboleśnie borujemy zęby, ale na rozwody rodziców nie wymyśliliśmy sposobu.

ANNA MACHCEWICZ: - Prowadzenie Mszy dziecięcej to konieczność czy wybór?

Ks. JANUSZ STAŃCZAK: - Wiadomo, że Msza dla dzieci jest w każdej większej parafii. Zwykle pada na najmłodszego, bo starsi księża nie chcą się wygłupiać. A że tam, gdzie trafiałem do tej pory, zawsze byłem najmłodszy, to tak zostało.

- A z dziećmi trzeba się wygłupiać?

- Trochę trzeba pożartować. Rozmowa z dziećmi nie tyle jest sprawdzianem ich religijnej wiedzy, co zebraniem ich życiowych doświadczeń i spostrzeżeń na temat omawianego problemu. Dlatego ważna jest umiejętność wciągnięcia dzieci w dyskusję i zabawę, pozwolenie, by rozważania toczyły się torami często nieprzewidzianymi przez prowadzącego.

Dochodziłem do tego wiele lat. Pamiętam pierwszą Mszę dla komunijnych dzieci, było to w Wilnie, krótko po prymicji. Wtedy, tuż po skończeniu seminarium, głowę miałem naładowaną bardziej książkami niż życiem i to, co mówiłem, musiało być dla maluchów naprawdę nudne.

- Jakie jest zatem Księdza zadanie?

- Proste: przybliżyć dzieciom świat Ewangelii i wiary; pokazywać, co to znaczy życie szlachetne, co jest dobre, a co złe i oddala nas od Chrystusa.

Z tą nauką jest tak samo jak z całym wychowaniem. Powinna odbywać się w domu od chwili narodzin dziecka. Jak każdy ssak, człowiek jest istotą mimetyczną i uczy się przez naśladownictwo, również wiary i tradycji religijnej. Jeśli rodzina traktuje religię jako coś oczywistego, wtedy dziecko ją wchłania; staje się ona częścią jego życia. Kościół, lekcje religii w szkole to miejsca pomocnicze, które mogą doprecyzować wychowanie dziecka.

Takie domy jeszcze istnieją, ale bardzo dużo rodzin żyje inaczej. A jeśli dziecko otrzymuje w domu inne sygnały od tych, które słyszy w kościele, dzieje się coś niedobrego - dziecko musi dokonać wyboru. Podam modelowy przykład: co z tego, że słyszy w kościele czy na religii, że niedzielne zakupy w supermarkecie to coś złego, skoro rodzice i tak je robią, mówiąc, że w tygodniu nie mają czasu. Mam wtedy wielki kłopot. Przypominając o pewnych sposobach życia chrześcijańskiego mimowolnie występuję przeciwko rodzicom, a moją rolą nie jest wchodzenie w relacje między dziećmi i rodzicami. To bardzo delikatna sytuacja. Ale gdy dzieci same poruszają taki problem, wtedy mówię, że życie często nas przerasta, ale powinniśmy jako chrześcijanie szukać jego lepszych, szlachetniejszych sposobów. Mnie też czasem pasowałyby niedzielne zakupy i muszę szukać innego wyjścia.

- A gdy natrafiają na problemy egzystencjalne? Jak np. rozmawiać z dziećmi o śmierci?

- Każde z nich na ogół przeżyło jakąś śmierć, choćby ptaszka czy chomika, ale i tak śmierć jest dla nich abstrakcją. Czymś konkretnym jest miłość do rodziców. I dlatego lepiej zapytać, czy chciałbyś być na zawsze z mamą i tatą niż spytać, czy chcesz być zbawione. Wiara sprawia, że śmierć przestaje być rozstaniem, rozłączeniem. Nie musimy się już niczego bać. Niczego oprócz grzechu.

- Jak powstają homilie dla dzieci?

- Najpierw jest dokładne wczytanie się w Ewangelię. Czasami dany fragment jest tak fabularny, że można zbudować całą opowieść, ale czasami są trudniejsze, skomplikowane zagadnienia teologiczne i wtedy staram się wyodrębnić jedną myśl czy zdanie. Cały czas muszę pamiętać, że Msza nie może trwać w nieskończoność. Szukam czegoś, co jest obecne w życiu dziecka. Staram się ten wątek obudować jakąś formą, zbieram przypowieści i baśnie, czasem wymyślam własne opowiadania. Zastanawiam się, czy przygotować jakiś konkurs, czy rozbudzić aktywność dzieci przy pomocy zabawy, w której mogłyby odegrać jakieś role. Czasami traktuję temat Ewangelii szerzej. Na przykład w czasie Świąt zastanawiamy się, co to znaczy świętować, albo mówię o sztuce dawania prezentów.

Niektóre homilie powstają zresztą w ostatniej chwili, miałem nieraz takie doświadczenia, że coś tam sobie przygotowałem i już w trakcie Mszy, tuż przed przeczytaniem Ewangelii, nagle czułem, że powinienem powiedzieć coś całkiem innego. Ciągle mam poczucie kruchości tego, co robię. Staram się przekroczyć tę średnią krajową w kupowaniu książek, ale przede wszystkim obserwuję dzieci - podpatrywać, czym żyją, co robią.

- A czym żyją?

- To się właściwie nie zmienia. Dla dzieci najważniejsza jest rodzina, miłość w domu, przyjazny świat. Raczej trzeba obserwować, co przeszkadza, co niszczy ten świat, i próbować pomagać w odbudowaniu go. Pamiętam taką homilię, w której chciałem porozmawiać z dziećmi o tym, czego się boją. Przygotowałem wtedy na dużych kartonach ilustracje dziecięcych lęków. Był tam fotel dentystyczny, strzykawka, wilk, straszny oprych. Dzieci najpierw mówiły, a dopiero potem pokazywałem moje obrazki. To był sposób na wciągniecie ich do rozmowy, bo całość zmierzała do tego, że dzieci najbardziej boją się kłótni rodziców albo, nie daj Boże, rozwodu. Konkluzja była taka, że współczesny świat eliminuje z naszego życia różne zagrożenia - bezboleśnie borujemy zęby, zamykamy bandytów do więzienia, dzikie zwierzęta do klatek, a na rozwody, czyli to, czego dzieci boją się najbardziej, pozwalamy w powszechny sposób.

- Ależ to wezwanie dla dorosłych!

- Dzieci to tylko 1/3 obecnych na Mszy, więc zawsze staram się, by było to drugie dno. Ale w tym wypadku warto było powiedzieć, że miłość pomiędzy rodzicami to jest też coś, o co trzeba się modlić. I że można starać się być dobrymi dziećmi, gdy rodzice mają trudne chwile, by mogli odnaleźć w nas wsparcie. To jest oczywiście wezwanie dla starszych: 12-14-latków.

Msze dla dzieci są z konieczności ułomne, zdaję sobie z tego sprawę. Bo czasami temat jest taki, że adresuję go do siedmiolatków, innym razem do nieco starszych. Ale zawsze staram się, by myśli były zróżnicowane, by trafiały do różnych osób. Zresztą jest błędem starać się uchwycić i zapamiętać wszystkie słowa padające podczas Mszy. Chodzi o to, by człowiek usłyszał te dwa zdania, które Bóg dzisiaj dla niego przygotował.

- Czy ma Ksiądz jakieś ulubione sposoby wzbudzenia zainteresowania małych słuchaczy?

- Najbardziej lubię dramę, gdy dzieci prowadzą ze sobą dialogi. Razem śmiejemy się z efektów, ale werbalizacja problemów powoduje, że trzeba się nad nimi zastanowić i szukać rozwiązań. Ostatnio np. poprosiłem dwójkę dzieci, by grały role moich rodziców. A ja byłem synkiem, który nie chce pozmywać naczyń i wymyśla ważne powody.

Raz doprowadziłem do zamieszania, które - bałem się - przerośnie moje zdolności organizacyjne. Jeszcze przed Mszą schowałem pod jedną z ławek 1 grosz. Potem mówiłem, że dla niektórych znalezienie Chrystusa jest ważną rzeczą w życiu i dla zobrazowania takiej sytuacji poprosiłem, by uczestnicy Mszy odnaleźli ukrytą monetę. Kościół był pełen ludzi, więc zrobił się niesłychany tumult, wszystko było przesuwane i przestawiane, ale na szczęście trwało to krótko i nikt nie poniósł uszczerbku. Z paru pomysłów wymagających pewnej aktywności fizycznej zrezygnowałem, bo dzieci są ambitne, starają się sprostać zadaniu, a głupio by było, gdyby ktoś podczas Mszy złamał nogę albo nabił sobie guza.

Te wszystkie zabawy, konkursy, dramy są ilustracją problemu, ale dzięki nim, po całym dniu niedzielnych wrażeń, być może dzieci jeszcze raz wieczorem wrócą myślami do sceny, w której szukali monety, albo czytali plansze na ścianie. Może przypomną sobie jakieś zdanie, myśl, które wtedy padły i zachowają w sobie na dłużej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 03/2004