Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ale prawdziwe jest również inne powiedzenie: o tym, że zapłatą za nasze życie jest życie i śmierć naszych rodziców i przodków. Jak by bowiem nie patrzeć, jedno jest pewne: za wszystko, co od nich otrzymaliśmy, oni zapłacili swoim zdrowiem. Mało tego – wystarczy pójść na cmentarz wojskowy, aby się przekonać, że inni ludzie, których imion nawet nie znamy, oddali życie za to, że żyjemy.
Na szczęście nie jesteśmy ostatnim ogniwem w łańcuchu pokoleń. Mamy dzieci i wnuki, uczniów, nowicjuszy, studentów – jednym słowem: potomstwo (w sensie dosłownym i przenośnym). Żyjąc dla nich, spłacamy dług zaciągnięty u naszych ojców. A zatem śmierć wpisana jest w rytm życia. Służy życiu. Nic dziwnego, że ma charakter zbawczy: podtrzymuje, a bywa, że ratuje życie.
Święty Paweł Apostoł najwidoczniej też nad tym powiązaniem myślał. W „Liście do Rzymian” pisze, że „całe stworzenie aż dotąd jęczy i wzdycha w bólach rodzenia”. W innym miejscu, że „przez nieposłuszeństwo jednego człowieka wszyscy stali się grzesznikami”, a „przez posłuszeństwo Jednego wszyscy staną się sprawiedliwymi”. Paweł twierdzi też, że również śmierć jest dziełem człowieka, skutkiem jego grzechu. Mówiąc tak, zakłada, że Bóg, najkrócej mówiąc, stworzył świat w pełni gotowy, doskonały, ale człowiek zniszczył, czy też mocno popsuł Boże dzieło. Od czasów Karola Darwina wiemy jednak, że takiego idealnie doskonałego świata nigdy nie było. Świat się po prostu staje – a to sprawia, że i nasz jego obraz czy też model musimy wciąż aktualizować niby programy w komputerze. W przeciwnym razie naukowy obraz świata pójdzie sobie w swoją stronę, a my ze swoimi zdezaktualizowanymi wyobrażeniami zostaniemy w nikomu niepotrzebnych okopach.
Z takiego niebezpieczeństwa zdawał sobie już sprawę ponad pół wieku temu Pierre Teilhard de Chardin. Zastanawiając się nad formacją nowych pokoleń jezuitów, pisał: „Zatem kazać zakonnikowi zajmować się nauką, nie pozwalając mu zarazem przemyśleć od nowa całej jego wizji religijnej, to (...) dać mu zlecenie niewykonalne i z góry go skazać na stan wewnętrznego rozdarcia i co za tym idzie, na mierne osiągnięcia”. Z tym zdezaktualizowaniem wiary ma kłopot nie tylko naukowiec, ale też i robotnik. Obydwaj oczekują, że wiara dostarczy im „uzasadnionego poczucia, że w samym toku swej pracy łączą się oni bezpośrednio z Chrystusem wszechrzeczy i doprowadzają Jego dzieło do spełnienia”. Królestwo Boże, czyli świat na miarę marzeń Boga, nie jest czymś ponad światem, ale światem. Zatem nie bójmy się marzeń, one są „pierwszym zadatkiem Ducha”.