Perspektywa celi

Pojawia się w kinach nowy film polski wart zobaczenia. Zwracam na to uwagę tym skwapliwiej, że towarzyszące mu sygnały mogą wydać się odstręczające.

15.02.2004

Czyta się kilka minut

Roman (Janusz Bukowski) i Łukasz (Arek Detmer) /
Roman (Janusz Bukowski) i Łukasz (Arek Detmer) /

Fotosy z "Symetrii" Konrada Niewolskiego pokazują postaci i sceny, które - ujrzane w życiu - skłoniłyby niejednego czytelnika “Tygodnika Powszechnego" do przejścia na drugą stronę ulicy. Reżyser udziela dziwnych wywiadów. Po kinach krąży zwiastun filmu, sugerujący, że jest to kolejny utwór bandycki, epatujący scenami przemocy. Po zobaczeniu tego zwiastuna sam bym się na film nie wybrał, gdyby nie silna wiara w kompetencje kolegów: w dorocznym rankingu krytyków, oceniających na łamach "Kina" wszystkie filmy Festiwalu w Gdyni, właśnie "Symetria" znalazła się na pierwszym miejscu. Koledzy wiedzieli, co robią.

Owe odstręczające sygnały są fragmentem rozleglejszej strategii autora filmu; wie on dobrze, że normalny człowiek na widok przestępców czy scen przemocy reaguje w podobny sposób: lękiem i poczuciem obcości. Prowokacyjność jego propozycji artystycznej na tym właśnie polega, by zachęcić nas stopniowo do poniechania tak stereotypowej reakcji. W tym celu Niewolski umieszcza nas w celi, wraz z przestępcami. I to w nie byle jakiej celi: w takiej, w której odsiadują wyroki "grypserzy", więzienna elita.

Taki zabieg nie udałby się oczywiście, gdyby autor nie zadbał o jego wiarygodność. Służy temu w pierwszym rzędzie wybór bohatera, z którego perspektywy obserwujemy przedstawiony w filmie świat. Ów bohater, Łukasz (bardzo dobra rola Arka Detmera), jest w najściślejszym sensie tego określenia reprezentantem widowni. Dwudziestosześcioletni absolwent uniwersytetu, w trzy lata po studiach nadal szukający pracy, to dzisiejszy "przeciętny widz kinowy". Żebyśmy nie mieli co do tego wątpliwości, otwierająca "Symetrię" scena ma miejsce bezpośrednio po jego wyjściu z kina: policjanci obezwładniają go na tle "Silver Screenu". Zaatakowana na ulicy staruszka właśnie w Łukaszu rozpoznała napastnika. My wiemy, że Łukasz był podczas napadu w kinie, ale był sam; seans w multipleksie nie zapewni mu alibi. Kiedy więc ten bohater osadzony zostaje w więziennej celi, widz - przekonany o jego niewinności - też daje się w niej zamknąć. "To może się zdarzyć w każdej chwili, każdemu z nas" - z tym przeświadczeniem odbiorca śledzić będzie odtąd więzienną fabułę.

Temu utożsamieniu służą wszystkie zabiegi artystyczne, od pracy operatora i scenografii (autorstwa samego Niewolskiego) poczynając. Operator Arek Tomiak opowiada, że początkowo realizatorzy zamierzali odtworzyć celę w hali zdjęciowej, potem jednak poczuli, że dla większej wiarygodności wszystko powinno zostać nakręcone w autentycznym więzieniu, w Białołęce. Przy czym konsekwentnie zachowany zostaje punkt widzenia głównego bohatera: wchodzimy do celi wraz z nim i wydostajemy się z niej tylko wtedy, kiedy i on się z niej wydostaje. Z nim zasypiamy i z nim się budzimy, obserwując, który ze współwięźniów już wstał. Kiedy ogarnia go uczucie klaustrofobii - i nam się ono udziela (czemu sprzyja oszczędnie dozowana muzyka Michała Lorenca).

Przede wszystkim jednak śledzimy proces wrastania Łukasza w świat za kratami. Początkowe przerażenie szybko zaczyna przeobrażać się w satysfakcję, że bohater wydobywa z siebie niezbędne pokłady odwagi i godności i najzwyczajniej w świecie daje sobie radę. Wkrótce jednak okazuje się, że płaci się za to cenę: przystosowując się do przestępców, Łukasz staje się taki jak oni. Oczywiście, mieści się w tej strategii konwencjonalny aspekt “oswajania ze środowiskiem przestępczym", które “rządzi się swoim kodeksem". Sprzyja temu aktorstwo Mariusza Jakusa czy Borysa Szyca, tworzących zindywidualizowane, ale jakby już skądś znajome sylwetki współwięźniów. Ale już postać grana przez Janusza Bukowskiego jest zupełnie oryginalna. A decydujący dla filmu walor ma drugoplanowy bohater, wyraźnie wymykający się stereotypowi “fabuły o środowisku przestępczym".

Chodzi o postać Dawida, kreowaną przez Andrzeja Chyrę: wyróżnia ją nawet odmienność narracyjnego wprowadzenia - ciąg obrazów wyłania się z opowieści szefa celi, Kosiora (czyli Jakusa). Dawid, intelektualista, który wziął wymierzanie sprawiedliwości w swoje ręce (zemścił się za gwałt na żonie), sam odpowiada za swoje czyny, dobrowolnie pokutując za wyrządzone przez siebie zło. Jego wewnętrzna siła (choć i fizyczna ma w tym swój udział) sprawia, że i współwięźniowie darzą go szacunkiem.

Dawid staje się więc dla bohatera drugim, istotniejszym jeszcze od Kosiora, przewodnikiem w szkole przetrwania za kratami. Na wątku tym kładzie się, owszem, pewien cień bieżącej publicystyki: że skoro tak nieudolny jest nasz wymiar sprawiedliwości, musimy tę sprawiedliwość wymierzać sami. Istotniejszy jednak jest wymiar duchowy: Dawid jest w celi tak, jakby go nie było. Podczas widzeń z żoną zachowują się oboje tak, jakby nie przebywali wcale w sali więziennej; ważne jest ich wewnętrzne porozumienie. Dzięki kontaktowi z Dawidem bohater zaczyna się orientować, że właśnie w więzieniu może znaleźć wolność. Wcześniej był w konwencjonalnym sensie “niewinny", “dobry", nie mógł być jednak pewny tych cech, póki nie zostały one sprawdzone. Dopiero w więzieniu staje się wyrazistszy; owszem, daje się zarazić złem, ale to zarażenie pozwala mu samemu regulować oczyszczenie się z winy. Na tym mniej więcej polega tytułowa “symetria".

Gdyby traktować to wszystko dosłownie, “Symetria" brzmiałaby podejrzanie. Nie brzmi tak jednak. Zachęca, by traktować więzienie jak metaforę. Różni się od zrealizowanego przed kilku laty “Prawa ojca" Marka Kondrata, które też zalecało “samodzielne wymierzanie sprawiedliwości", ale - czyniąc to środkami amerykańskiego kina akcji - wymuszało na widzu identyfikację z herosem, z której człowiek - kiedy po wyjściu z kina zaczyna myśleć - ma ochotę się otrząsnąć. Odbiorca filmu Niewolskiego nie jest do niczego przymuszany; traktowany jest jak partner.

Zapewne, nie wszystko w tym debiucie jest bezbłędne. Na przykład stereotypowa postać pedofila - choć rozumiem, że była dobrym pretekstem do emocjonalnego zjednoczenia więźniów (przed kilku laty traktował o tym świetny dokument Ateny Sawidis “Nie sąd cię skaże, pedofilu"). Także wprowadzająca ten motyw demoniczna pierwsza scena brzmi jak wtręt z innej bajki.

Konrad Niewolski nie kończył szkoły filmowej. Kończył Wyższą Szkołę Biznesu, jest międzynarodowym sędzią snowboardu, siedział w więzieniu za nielegalne posiadanie broni (stąd pewnie wiarygodność “Symetrii"), interesuje się teologią i egiptologią. Rok wcześniej na Festiwalu Filmów Offowych przedstawił swój pierwszy film “D.I.L." o dostawcach narkotyków. Kiedyś mówiło się o “Londonowskiej biografii", dziś reżyser mówi prowokacyjnie o swojej “paranoidalnej, schizofrenicznej osobowości". Kinu to dobrze robi. W każdym razie naszemu kinu przybyła nowa, warta zapamiętania indywidualność.

"SYMETRIA". Reż., scen., scenogr.: Konrad Niewolski. Zdj.: Arkadiusz Tomiak. Muz.: Michał Lorenc. Wyk.: Arek Detmer (Łukasz), Andrzej Chyra (Dawid), Kinga Preis (żona Dawida), Mariusz Jakis (Kosior), Janusz Bukowski (Roman), Borys Szyc (Albert). Prod.: Krzysztof Dobosz, Polska 2003. Dystrybucja SPInka.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2004