Patroni Drugiej RP

Prof. Krzysztof Dunin-Wąsowicz: Jako 10-letni harcerz uczestniczyłem w 1933 r. w obchodach 70. rocznicy Powstania. Starałem się pomagać, chodziłem do weteranów. To było wielkie wydarzenie.

14.01.2013

Czyta się kilka minut

Prezydent Ignacy Mościcki składa życzenia noworoczne weteranom Powstania Styczniowego; Zamek Królewski w Warszawie, 1 stycznia 1935 r. Na zdjęciu m.in.: Maria Fabianowska i Władysław Dunin-Wąsowicz / Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Prezydent Ignacy Mościcki składa życzenia noworoczne weteranom Powstania Styczniowego; Zamek Królewski w Warszawie, 1 stycznia 1935 r. Na zdjęciu m.in.: Maria Fabianowska i Władysław Dunin-Wąsowicz / Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

W Drugiej Rzeczypospolitej weteranów Powstania Styczniowego otaczano wyjątkowym szacunkiem, a opieka nad nimi była sprawą państwową; traktowani byli jak symboliczni ojcowie-założyciele wolnej Polski. Marszałek Józef Piłsudski przyznał im uprawnienia żołnierzy Wojska Polskiego; powołano Towarzystwo Przyjaciół Weteranów 1863 r. W swoich wspomnieniach Janina Dunin-Wąsowicz pisze o wycieczce weteranów do Gdyni, gdy wielu z nich pierwszy raz zobaczyło morze, i o ciastkach, którymi (na koszt firmy) częstowano ich w cukierni Dakowskiego na ul. Bagatela w Warszawie. Kulminacja kultu weteranów miała miejsce w 70. rocznicę Powstania, w 1933 r. Wtedy żyło jeszcze ponad 250 z nich. „Ostatni żołnierze starej Polski dożyli Polski nowej” – pisano w pamiątkowej publikacji. W Warszawie zaproszono ich na obiad do Belwederu, pod kolumną Zygmunta przyjmowali krótką defiladę – troskliwie pomyślano bowiem, że nie może ona trwać dłużej niż 10 minut, aby ludzi około 90-letnich nie narażać na mrozie. Uroczystości odbyły się we wszystkich większych miastach; gdzieniegdzie organizowano inscenizacje walk powstańczych. Współorganizatorami tych obchodów byli Janina i Władysław Dunin-Wąsowiczowie, rodzice prof. Krzysztofa Dunin-Wąsowicza.
Patrycja Bukalska: Pana rodzice byli bardzo zaangażowani w opiekę nad weteranami Powstania Styczniowego. Oboje byli społecznikami, działali w wielu organizacjach, ale sprawa uczestników zrywu z 1863 r. chyba szczególnie leżała im na sercu? Prof. Krzysztof Dunin-Wąsowicz: Weterani powstania 1863 r. byli otaczani kultem od samego początku wolnej Polski, brali czynny udział w różnych akcjach społecznych. W opiece nad nimi rzeczywiście brała udział cała moja rodzina, zwłaszcza mój ojciec i matka. Z inicjatywy ojca powstało Towarzystwo Przyjaciół Weteranów 1863 r., które skupiło różne inicjatywy opieki i pomocy, istniejące już wcześniej. Ojciec był też inspiratorem i organizatorem zbudowania specjalnej kwatery powstańczej na Powązkach. Jest tam około stu mogił. Szczątki weteranów sprowadzono z różnych miast Polski, leży tam m.in. generał Taczanowski, w Powstaniu naczelnik województwa kaliskiego. Byłem przy tym obecny, starałem się – jako młody harcerzyk – pomagać, jak mogłem. To było wielkie wydarzenie.
Jaka była rola Piłsudskiego w tworzeniu kultu Powstania? Piłsudski był wielbicielem Powstania Styczniowego, sam napisał kilka wartościowych prac na jego temat. Bardzo dbał, żeby weterani mieli odpowiednią opiekę. Jeszcze przed powstaniem Towarzystwa Przyjaciół Weteranów uchwalono pewne przywileje, m.in. wszystkim żyjącym weteranom przyznano stopnie oficerskie. Wtedy żyli już przeważnie tylko ci, którzy w Powstaniu byli szeregowcami, zwykłymi żołnierzami. Dla nich stopień oficerski oznaczał nie tylko wielkie wyróżnienie, dostali też stałą pensję: 125 zł miesięcznie. To nie było bardzo dużo, ale na jedną osobę wystarczało. Dostali również charakterystyczne, granatowe mundury. Od czasu do czasu urządzano akcje charytatywne, aby im jeszcze dodatkowo pomóc. Mieli opiekę mieszkaniową; wprawdzie większość mieszkała z rodzinami, ale np. w Warszawie kilku znalazło miejsce w schronisku przy ul. Floriańskiej, a dwóch dostało domki jednorodzinne na Boernerowie. Kilku mieszkało w domu weterana w Krakowie. Zwyczaj był taki, że oficerowie Wojska Polskiego, gdy spotkali weterana na ulicy, zawsze pierwsi salutowali. Były pułki wojskowe imienia powstańców 1863 r., szkoły noszące imię dowódców, ulice. To trwało nadal w czasie II wojny światowej, gdy wiele oddziałów partyzanckich przybierało imiona dowódców Powstania Styczniowego.
Jaki wpływ miał kult Powstania 1863 r. na odbudowującą się Polskę, na scalanie się narodu z różnych rozbiorów? Czy miał to być może „mit założycielski” II RP? Tak, z tym że dotyczyło to wszystkich powstań – także listopadowego i kościuszkowskiego. To był też kult wojska, które zwyciężyło w wojnie 1920 r. i obroniło granice kraju. Ten kult był oczywiście popierany przez władze, samego Piłsudskiego i jego obóz. W pewnym stopniu także przez lewicę, a w najmniejszym przez prawicę. To był kult niepodległości, romantycznej walki. I można się z tym zgadzać albo nie, ale to jeden z elementów historii Polski, który miał udział w kształtowaniu światopoglądu obywatelskiego. Przed 1939 r. młodzież kształciła się na tych wzorcach niepodległościowych, a społeczeństwo ten kult akceptowało. Owszem, były głosy sprzeciwu, ale dominująca była akceptacja, to był czynnik integrujący społeczeństwo.
W książce z 1933 r., wydanej pod redakcją Pana ojca, jest tekst Karola Koźmińskiego, który opisuje spotkanie powstańca z młodzieżą i dyskusję, czy Powstanie było dziejową pomyłką – jak to często młodzi słyszeli od swych ojców czy dziadków. Konkluzja jest taka, że nie było pomyłką, ale aktem suwerenności narodu. Młodzi w swoich romantycznych przekonaniach okazywali się bliscy powstańcom. Czy częste były wtedy międzypokoleniowe dyskusje o Powstaniu? Takie dyskusje w dwudziestoleciu międzywojennym były mniej agresywne niż później, bo przeważały głosy akceptujące Powstanie. Uważam, że to spór nie do rozstrzygnięcia, obie strony zawsze będą miały argumenty. Druga Rzeczpospolita powstała nie tylko w wyniku splotu szczęśliwych wypadków, ale też świadomości społecznej, a świadomość społeczna i narodowa została zachowana w dużym stopniu poprzez kult Powstania Styczniowego.
W Powstaniu dochodziło do wielu bohaterskich czynów ze strony ludzi bardzo młodych, czasem nastolatków. Po 1918 r. młodzież wychowana na takich przykładach nie wahała się brać udziału w konspiracji w czasie II wojny światowej. To budujące, ale też, z dzisiejszego punktu widzenia, wolno się zastanowić, czy udział nastolatków był konieczny? W Powstaniu Styczniowym, a wcześniej przed rokiem 1863 w konspiracji, starano się początkowo chronić dzieci i młodzież. Stefan Bobrowski – naczelnik miasta Warszawa, a potem członek władz powstańczych – chciał zakazać młodzieży do lat 16 udziału w Powstaniu. Tego jednak się nie dało zrobić, bo młodzi ludzie garnęli się do wszelakich akcji, nie tylko zbrojnych, ale także pomocniczych. Zakazy nie odnosiły rezultatów.
Jak wspomina Pan styczeń 1933 r. i obchodzoną z rozmachem 70. rocznicę Powstania? Obchody, które organizował mój ojciec, objęły cały kraj, wszędzie uczestniczyły w nich miejscowe władze. Weterani zostali przyjęci przez marszałka Piłsudskiego i przez prezydenta Mościckiego. Ustanowiono pamiątkowy Krzyż Powstania Styczniowego. Dostali go też moi rodzice. Były defilady, sesja naukowa i inne uroczystości. To się spotkało z bardzo życzliwym przyjęciem społecznym. Ojciec wydał też książkę „Żywe pomniki bohaterstwa. Ostatni z 1863 roku”. Wtedy żyło jeszcze ponad 200 weteranów. W 1938 r. również uroczyście obchodzono 75. rocznicę, brał w tym udział marszałek Rydz-Śmigły i pani marszałkowa Piłsudska. Ale rok 1933 to było rzeczywiście apogeum kultu na skalę całego kraju. Ja też byłem bardzo przejęty, starałem się pomagać, chodziłem do weteranów. Oni bardzo chętnie rozmawiali, opowiadali, choć wtedy już niewiele pamiętali.
Jak ocenia Pan obecną dyskusję, wywołaną przez kwestię upamiętnienia rocznicy Powstania Styczniowego? Spór o sens Powstania trwał i trwa do dziś. Ale dzisiaj nie wychodzi on już do społeczeństwa. Spierają się fachowcy: historycy, publicyści. O Stanisława Augusta też się zawsze będziemy spierać.
A co o tym Pan myśli? Należę do umiarkowanych zwolenników Powstania. Chciałbym patrzeć na nie jako historyk, choć jestem wychowany w kulcie Powstania, więc nie jestem do końca obiektywny.
Krzysztof Dunin-Wąsowicz (ur. 1923) jest historykiem, profesorem PAN. Podczas II wojny światowej żołnierz AK i współpracownik Rady Pomocy Żydom „Żegota”. Aresztowany w 1944 r., trafił do obozu koncentracyjnego Stutthof (uciekł podczas transportu więźniów w 1945 r.). Autor książek o historii nowożytnej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 03/2013

Artykuł pochodzi z dodatku „Powstanie Styczniowe – 150 lat