Pasja i ból

W pełnych emocji dyskusjach wokół Pasji powraca pytanie o granice przedstawiania w sztuce cierpienia, krwi i ran. Każdy, kto ma choćby podstawową znajomość malarstwa, zestawia film Gibsona z wstrząsającym obrazem Ukrzyżowanie, kwaterą ołtarza z Isenheim autorstwa Mathisa Gotharta-Nitharta zwanego Grünewaldem.

28.03.2004

Czyta się kilka minut

Wizja artystyczna powstaje zazwyczaj w określonej rzeczywistości społeczno-religijno-kulturowej, a więc pytania, do kogo jest adresowana i czemu ma służyć, są zawsze na miejscu. Niemniej miarą wielkości dzieła jest jego oddziaływanie na tych, których ten kontekst nie dotyczy. Obraz Grünewalda namalowany został do przyszpitalnego kościoła antonitów, dla leczących się tu (a właściwie czekających na śmierć) trędowatych. Ich pokryte wrzodami, rozpadające się, zdeformowane ciała były dowartościowane faktem wcielenia Boga, który, jakże podobnie zmasakrowany, wisiał rozpięty na krzyżu w tutejszym kościele.

Starając się zrozumieć formę tego wstrząsającego dzieła należy pamiętać o pełnych nieludzkich zbrodni powstaniach chłopskich, ogarniających ówczesne Niemcy. Kiedy w 1513 r. artysta rozpoczynał prace nad isenheimskim ołtarzem, w okolicy zbierały się, siejąc spustoszenie, oddziały wieśniaków zamierzających zdobyć pobliski Fryburg. Ruch ten, walcząc o sprawiedliwość społeczną, często sięgał do argumentów religijnych. Nie przypadkiem też na swych sztandarach umieszczał wizerunek Ukrzyżowanego (w religijnym wymiarze ruchów chłopskich należy po części szukać późniejszych sukcesów reformacji).

Wszędzie, gdzie bezmiar ludzkich cierpień kruszy racjonalne uzasadnienie, powstaje pełna patosu, dosłowności i symboli sztuka martyrologiczna. Sięgając po ikonografię pasyjną, artyści próbują tworzyć ikonę człowieczego bólu. W dziełach tych, w paraleli do męczeństwa Jezusa i Jego Matki, wyrażony zostaje dramat zarówno jednostek, jak i narodów. Sztuka ta jest pytaniem o sens cierpienia i śmierci niewinnych ofiar. Powstając często z nieuporządkowanych, gorących emocji i uczuć - ukierunkowując je, staje się modlitwą; koi i wycisza rozdygotane serca. Znamy ją zarówno z naszej historii, jak i z historii innych narodów. Nie przypadkiem ołtarz z Isenheim największe zainteresowanie budził zaraz po I wojnie światowej, kiedy to - specjalnie wystawiony w Monachium - ściągał pielgrzymki z całych Niemiec.

Sądzę też, że inna byłaby forma filmu “Pasja", gdyby powstał on przed pamiętnym 11 września. Gibson próbuje stworzyć martyrologiczny obraz, adresowany przede wszystkim do społeczeństwa amerykańskiego, które doświadczyło traumatycznego wydarzenia, a od kilku lat będąc w stanie wojny, ponosi ofiary i żyje w świadomości zagrożenia. Film ten, jak każda ikona ludzkiego cierpienia - pragnąca wyrazić dramat indywidualny i zbiorowy - posiada formę drastycznego, naturalistycznego opisu męki, połączonego z symbolicznym uniwersalizmem. Dla artysty jest to poruszanie się na granicy kiczu, zwłaszcza że pracuje on w ogniu emocji i uczuć, których nie chce wygasić, a tylko nadać im sens. Adresowane do wspólnoty ludzi w bólu dzieła sztuki martyrologicznej szybko zdobywają identyfikujących się z nimi widzów, ale też szybko irytują i zostają zapomniane.

Kontemplacja ran

Wojny chłopskie dawno popadły w zapomnienie, trędowatych też już w Europie nie ma, a obraz Grünewalda znalazł się w niewielkim alzackim mieście Colmar. Niemniej ciągle zaprząta on wyobraźnię współczesnych, stając się najbardziej znanym wizerunkiem Ukrzyżowanego. Chociaż stosunkowo niewielu widziało go w oryginale, to jego reprodukcję znajdowałem na niejednym biurku. Co sprawia, że wśród milionów przedstawień ten dosadny obraz egzekucji tak często wybierany jest do prywatnej kontemplacji? Żyjemy przecież w świecie, który odsunął na margines wszystko, co wiąże się z przemijaniem, śmiercią i cierpieniem. Czyżby dla pełni człowieczeństwa potrzebny był obszar empatii - pochylenia się nad ludzkim dramatem?

Ukrzyżowanie nie zawsze przedstawiano tak dosadnie. Do XII w. Chrystus na krzyżu obrazowany był nie w momencie śmierci, lecz jako jej zwycięzca - król w pełni majestatu. Dopiero mistyka św. Franciszka (stygmaty, widoczny znak współodczuwania bólu) i działalność jego zakonu wśród prostego, doświadczającego pełni nieszczęść ludu, doprowadziły do powstania nowych form pobożności, w których kontemplacja ran i cierpień Zbawiciela odgrywała istotną rolę. W efekcie zaczęto tworzyć krucyfiksy ukazujące pełen tragizm męki i śmierci Jezusa. Apogeum tych przedstawień, w których ciało Ukrzyżowanego ukazane było niczym wielka rana, ociekające strumieniami krwi, przypada na koniec średniowiecza i związane jest z popularnością wizji św. Brygidy Szwedzkiej. Sugestywny opis cierpień Jezusa i Jego Matki, spisany przez tę mistyczkę, na długie lata zdeterminował formę kontemplacji każdej z ran Zbawiciela, a tym samym ukazującą je formę sztuki. Tę fascynację znajdziemy zarówno w “Ukrzyżowaniu" Grünewalda, jak i we współczesnym filmie Mela Gibsona.

“Biczowali Go i chłostali Jego ciało aż do żeber, a kiedy bicz wyrwano, widziałam ciało przeorane przez bicz jak ziemia przez pług. (...)

Potem dzicy oprawcy chwycili Go i rozpięli na krzyżu. Najpierw przywiązali prawą rękę do belki, w której były wywiercone otwory na gwoździe, i przybili rękę w tym miejscu, gdzie kość była najsilniejsza. Potem rozpostarli drugą rękę za pomocą powrozu i w ten sam sposób przytwierdzili do drewnianej belki. Następnie ukrzyżowali prawą nogę, a na nią lewą dwoma gwoździami, tak że wszystkie ścięgna i żyły napięły się i popękały. Potem nałożyli na jego głowę koronę cierniową, a ona tak mocno kłuła czcigodną głowę mojego Syna, że oczy Mu zaszły spływającą krwią, uszy zostały nią zatkane, a broda była nią cała zeszpecona. (...) Teraz Jego oczy były na pół umarłe, policzki zapadnięte, a oblicze z otwartymi ustami i przekrwionym językiem nieprzyjemnie zeszpecone. Ponieważ nie miał już w organizmie płynu, Jego brzuch płasko przylegał do pleców, tak jakby był pozbawiony wnętrzności. Całe ciało było blade i wychudzone przez utratę krwi. Wisiał pokaleczony i bladosiny..." (św. Brygida, “Mater Dolorosa").

Ciemność codzienna

Ołtarz z Isenheim to nie tylko “Ukrzyżowanie". Obraz ten stanowi zaledwie zamknięcie poliptyku, który niczym wielka, ilustrowana księga - w zależności od okresu liturgicznego - otwierany był na różnych stronicach. Z jedenastu kwater tej ołtarzowej nastawy Grünewald namalował dziewięć, a pozostałe dwie wypełnione są rzeźbami. Główny trzon obrazów ukazywał historię Zbawienia. Wprawdzie każdy z osobna jest wewnętrznie spójnym - artystycznie i treściowo - dziełem malarskim, niemniej by zrozumieć głębię przesłania, należy uchwycić wzajemne powiązania widoczne tylko w całości.

Codziennej liturgii towarzyszył mroczny obraz Ukrzyżowania, w którym obok zmaltretowanego, wiszącego na krzyżu ciała Jezusa stoją: św. Jan Chrzciciel, omdlała z bólu Matka, podtrzymywana przez drugiego Jana. Klęczy zozpaczona św. Magdalena - patronka wszystkich grzeszników. Scenę z Golgoty uzupełnia predella, ukazująca opłakiwanie. Św. Jan Chrzciciel jest postacią symboliczną, nie uczestniczącą w dramacie. Niczym misteryjny narrator, wskazując na Ukrzyżowanego, objaśnia wersety z Pisma. Umieszczony obok napis “Potrzeba, by on wzrastał, a ja się umniejszał" dotyczy nie tylko nadnaturalnej wielkości postaci Jezusa, ale jest przesłaniem eklezjologicznym: to, co ziemskie i doczesne we wspólnocie Kościoła należy pomniejszać, a Jej wymiar jako Mistycznego Ciała Chrystusa powinien wzrastać. Droga do tego celu wiedzie przez Eucharystię, co mocno podkreśla obecność Baranka Bożego, z którego sączy się krew do mszalnego kielicha. Należy pamiętać, że ołtarz pełnił funkcję liturgiczną, która nadawała mu głębię teologicznego traktatu.

Eucharystyczny wymiar buduje także dosadnie manifestowana cielesność Chrystusa, zarówno rozciągniętego na krzyżu, jak i bezwładnie złożonego w pobliżu grobu (predella). W ówczesnej Europie, a szczególnie na terenie Cesarstwa Niemieckiego, byliśmy świadkami zażartych dysput i walk z heretykami, podważającymi tożsamość ciała i krwi Zbawiciela z konsekrowaną hostią.

Świadectwo światłości

Na niedziele i święta pensjonariuszom z Isenheim otwierano skrzydła ołtarza, ukazując sceny pełne koloru, migotliwego światła i radości. Jakaż to musiała być ulga dla trędowatych kontemplujących przez cały tydzień egzekucję Syna Człowieczego... Myślę, że nawet najbardziej pogrążeni w rozpaczy, na moment zapominali o własnych cierpieniach i pozwalali się nieść obietnicy zmartwychwstania - bowiem isenheimski ołtarz w całości obrazuje dzieje zbawienia. Na lewym skrzydle artysta przedstawił scenę Zwiastowania, czyli moment Wcielenia. Obraz środkowy ukazuje Boże Narodzenie, a kwatera po prawej - Zmartwychwstanie Jezusa. Predella, która na święta nie była opuszczana, nadal przypomina wiernym o ofierze Chrystusa.

Niezwykłość wizji Grünewalda budowana jest nie tylko doborem tematów i ich oryginalnym zobrazowaniem, ale zaskakującą wrażliwością artysty na różne stany materii, która ulega przemianie w zależności od stopnia udziału w procesie przebóstwienia. Gołębica Ducha Świętego w scenie Zwiastowania jest niczym delikatna mgiełka - praktycznie bezcielesna. Podobnie Bóg Ojciec - tronujący wśród chmur nad kosmicznym pejzażem, jest samą światłością. Te luministyczne subtelności znikają w scenie Ukrzyżowania, gdzie artysta szczególnie mocno akcentuje cielesność Chrystusa, a tym samym prawdziwość Jego odkupieńczej męki i śmierci krzyżowej. Naturalistycznie malowana, ciężka, niemal dotykalna postać Zbawiciela jest osadzona w ciemnym, nocnym pejzażu, co potęguje psychologiczne doświadczenia osamotnienia i zagrożenia. To zróżnicowanie relacji światła i materii w zależności od sceny pozwala sądzić, że Grünewald, ukazując w ołtarzu z Isenheim dzieje zbawienia, posłużył się prologiem z Ewangelii Jana:

“W Nim było życie,

a życie było światłością ludzi,

a światłość w ciemności świeci

i ciemność jej nie ogarnęła" (J 1, 4-5).

Także w słowach prologu o Janie Chrzcicielu (“Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o światłości") ujawnia się istota jego obecności w Ukrzyżowaniu.

Zwycięska walka z ciemnością zobrazowana została w scenie Zmartwychwstania. Chrystus, niczym ciało astralne rozświetlające mroki nocy, unosi się nad kamiennym grobem, a wokół leżą porozrzucani wybuchem żołnierze. To obok “Ukrzyżowania" najbardziej znany obraz Grünewalda. Artysta ukazał Zmartwychwstałego prawie całkowicie rozpływającego się w światłości. Jego ledwie rysująca się twarz jest źródłem nadprzyrodzonego blasku. Kompletnie wybielone, świecące ciało Chrystusa ma wyobrażać ciało przemienione: takie, jakie ma być udziałem wszystkich po zmartwychwstaniu. Ze zmaltretowanej figury Ukrzyżowanego pozostały tylko niewielkie ślady po gwoździach i przekłutym boku. Dowody przebytej męki mówią niedowiarkom, że jest to prawdziwe ciało - tylko przemienione.

Takie wyobrażenie musiało budzić szczególnie mocne uczucia wśród chorych z Isenheim. Trędowaty, z oczywistych przyczyn, żywi głęboką niechęć do swojego ciała. Doświadczenie palącego bólu połączone jest u niego ze społeczną izolacją, gdyż człowiek taki budzi przerażenie i odrazę. Perspektywa całkowitej przemiany ciała była może najradośniejszą obietnicą; pozwalała budować tożsamość własnego człowieczeństwa w perspektywie zbawienia.

Opowieść o miłości

Przemiana i obietnica nowego życia staje się także treścią obrazu centralnego, przedstawiającego Boże Narodzenie. Jest to scena wielowątkowa i, jak całość dzieła Grünewalda, zakorzeniona w liturgii. W święto Bożego Narodzenia odprawiane są trzy Msze, podczas których Kościół stawia nam przed oczami trojakie narodziny Jezusa. Pierwsze, to rodzenie się przedwieczne Boga, w stosunku do Boga Ojca: “Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo". Obrazowane jest ono u Grünewalda świetlistą sceną Bożego Majestatu w ciemnych chmurach nad głową Maryi. Drugie, to narodzenie się Boga jako człowieka: “Słowo stało się ciałem". Przedstawia je grupa Madonny z Dzieciątkiem. Trzecie wreszcie, to narodziny duchowe Kościoła jako mistycznego ciała Chrystusa: “Wszystkim tym jednak, którzy je (Słowo) przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi" - zobrazowane pogrążoną jeszcze w mroku gotycką kaplicą. Na progu tej ażurowej świątyni klęczy płomienna postać Maryi, otoczona podobną do tej u Zmartwychwstałego, świetlistą aureolą. Zauważmy, że identycznej przemianie ulega Jej ciało i szaty. To obraz modlącego się Kościoła, który jako Mistyczne Ciało upodabnia się do Chrystusa.

“Boże Narodzenie" jest przepełnione światłem i idylliczną atmosferą. Ciepło wzajemnej relacji Matki i Dzieciątka udziela się każdemu patrzącemu. Scena ta, zamiast w stajence, osadzona jest w różanym ogrodzie, którego symbolika, wzięta z “Pieśni nad Pieśniami", oznacza cnoty Maryi. W najstarszych egzegezach ta biblijna pieśń, opisująca miłosną relację Oblubieńca i Oblubienicy, ukazuje miłość Chrystusa do Kościoła.

Nie przypadkiem po codziennym kontemplowaniu “Ukrzyżowania", w niedziele i święta w centrum ołtarza pojawia się Boże Narodzenie. Całe założenie ikonograficzne poliptyku z Isenheim jest opowieścią o Bożej miłości. Wierny - nawet ten trędowaty, cierpiący i poniżony - stojąc przed ołtarzem doznawał ciepła tego uczucia. Jego spojrzenie przebiegało od umęczonego ciała w predelli, przez drewnianą balię symbolizującą oczyszczenie, do przedstawień Bożego Narodzenia i Kościoła. Zwiastowanie, Ukrzyżowanie i Zmartwychwstanie przypominają dzieje zbawienia. Nad wszystkim góruje wizja Królestwa Niebieskiego, obiecanego każdemu, kto oczyści się z grzechów (balia) i pójdzie drogą prowadzącą przez wspólnotę modlącego się Kościoła, którego wieczną chwałę obrazują grające anioły. To wizja raju - obietnica nowego życia.

***

Porównywanie “filmowych obrazów" Gibsona z dziełem sztuki malarskiej jest uprawnione tylko do pewnego momentu. Film rozgrywa się w czasie i jest bliższy potocznemu doświadczeniu realności. Obraz dany jest od razu w całej naoczności, objawia transcendentność czasoprzestrzeni. Dlatego “Pasję" emocjonalnie przeżywamy, a arcydzieła Grünewalda kontemplujemy.

Kolejny odcinek “Szkoły patrzenia" opublikujemy w numerze wielkanocnym.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2004