Parafia kontra kryzys

Kościół patrzy na kryzys bez lęku, bo niesie już pomoc potrzebującym od dwóch tysięcy lat. Episkopat Polski apeluje, by proboszczowie podjęli "realnie problem kryzysu na poziomie parafii". W zależności od regionu odbiór tego wezwania odbija się różnym echem.

25.03.2009

Czyta się kilka minut

Lubelska kuria jako jedyna zwołała nadzwyczajne spotkanie proboszczów swojej archidiecezji. Temat: kryzys gospodarczy. W regionie zwolnienia grupowe (w Fabryce Łożysk Tocznych w Kraśniku zwolniono prawie 300 osób) podbijają skalę bezrobocia. Rośnie poczucie niesprawiedliwości. Przy lubelskich parafiach mają powstać grupy wsparcia, pomocy sąsiedzkiej, "banki" wolnych etatów. Dramatycznie jest też w Świętokrzyskiem (ponad 30-procentowe bezrobocie), na Pomorzu Zachodnim (30 proc.) i na Podkarpaciu (ponad 24 proc. - dane za GUS). Proboszczowie parafii w Sandomierzu, Radomiu czy Skarżysku-Kamiennej zatrudniają bezrobotnych.

Są jednak diecezje, gdzie kryzys nie sieje spustoszenia "masowo". Tu dominuje przekonanie, że jakoś to będzie. Wśród księży, głównie w parafiach większych miast, pytanie o plan na kryzys czasem wywołuje oburzenie. To zbędna panika podsycana przez media. Inni czują się dotknięci, bo Kościół od setek lat wspiera ludzi, niesie pomoc najbiedniejszym.

- Robimy to od zawsze, tylko nikt tego nie dostrzega - mówi jeden z proboszczów dużej parafii na południu Polski. - Mam komuś płacić pensje ze swojej kieszeni?

Chrystus i zupa

Ochronki dla dzieci z rodzin patologicznych, jadłodajnie dla bezdomnych, paczki Caritasu dla samotnych emerytów i zespoły charytatywne są trwałym elementem pejzażu wielu polskich parafii. Gospodarcze zawirowania ostatnich miesięcy oddalają jednak nadzieje na wyjście z sytuacji permanentnej patologii i nędzy. Co z tymi, którzy stracili pracę z dnia na dzień, kierownikami banków, przychodni, dyrektorami i robotnikami fabryki Opla, pielęgniarkami, nauczycielami, dziennikarzami? Oni też należą do parafii. Jałmużna nie koniecznie uśmierzy ich bolączki.

Ks. Paweł Buchta, proboszcz parafii św. św. Apostołów Piotra i Pawła w Katowicach, opowiada, jak kiedyś wpadł do niego X i rozpłakał się, że nie ma po co wracać do domu. Stracił pracę, żona i dzieci na utrzymaniu... a perspektywy żadnej. Był rok 1992. Reforma górnictwa siała spustoszenia w tej grupie społecznej.

- Wielu górników połasiło się na odprawy - opowiada ks. Buchta - ale te 30 tys. szybko się wyczerpało. Szczególnie u tych, którzy smykałki do interesów nie mieli żadnej.

Dwóch mężczyzn z parafii księdza popełniło wtedy samobójstwo.

Ks. Buchta: - To był dla wielu szlaban nie do przeskoczenia. Komuna zatrudnienie dawała zawsze, a tutaj nagle ludzie nie wiedzieli, co ze sobą zrobić.

Dzwonek na probostwie Piotra i Pawła nie milkł. Y przyszedł do księdza na kolanach. Żona wystawiła mu buty za drzwi, bo całą odprawę w spółkę z kumplami włożył. Kasa przepadła, a garnki puste. Zdaniem ks. Buchty takie sytuacje mogą się powtórzyć w kontekście obecnego kryzysu. I trzeba się do tego dobrze przygotować.

Ks. Michał Anderko, wikary sąsiadującej z kościołem ks. Buchty parafii Chrystusa Króla, co sobotę spotyka się z grupą 20 do 30 dzieciaków. Do parafialnej świetlicy środowiskowej dzieci przychodzą na wspólne śniadanie. Potem zabawa, konkursy, spacer. Jest też modlitwa i katecheza, bo bez tego ani rusz. Anderko ma świetny zmysł organizacyjny, wie, jak dotrzeć do sponsorów. Latem zorganizował wyjazd na kolonie parafialne do Poronina. Niektórzy mogli wyłożyć tylko 150 złotych. Resztę dołożył proboszcz z festynu parafialnego i dwie anonimowe osoby. Ktoś inny pokrył koszta transportu. Zimą zaś duszpasterz dzieci zabrał w góry kilkanaście rodzin.

- Na takich wyjazdach tworzą się konkretne więzi międzyludzkie - mówi

ks. Michał. - A jak ludzie są mniej anonimowi, chętniej i szybciej pomogą sobie w kryzysie.

Proboszcz z Piotra i Pawła mobilizuje parafian od 22 lat. Ma nadzieję, że w dobie kryzysu apel o pomoc zabrzmi "piękniej, szczególnie w kontekście Wielkiego Postu".

Ks. Buchta: - Ludzie przynoszą mięso, ubrania, zabawki. Poproszę, żeby w Wielką Sobotę połowę zawartości koszyków ze święconkami włożyli do koszy pod ołtarzem, dla tych, którym trudniej wiązać koniec z końcem.

- Już obserwuję, jak w ostatnich miesiącach przybywa chętnych na talerz zupy - mówi. - Kiedyś przychodziło ok. 60 osób. Teraz nawet do 100 dziennie.

Kilkanaście lat temu ludzie pukali pojedynczo do domu księdza, to o chleb, to o ziemniaki, to o lekarstwa. Gospodyni wyjmowała coraz to większe garnki. Przy stole proboszcza nie było gdzie łokci wcisnąć. Dzisiaj jest już cały kompleks: jadłodajnia, świetlica i darmowe przedszkole dla 130 dzieciaków. Ksiądz wykorzystał dawny dom parafialny. Salki katechetyczne pomalowali więźniowie, resztę sponsorowało miasto, banki i - dzięki dobrym projektom - Unia Europejska. Na utrzymanie garkuchni i przedszkola potrzeba 200 tys. miesięcznie. Parafia dorzuca do tego tzw. wkład własny.

Ks. Buchta: - Dzisiaj koszta rosną, kryzys czuję w kieszeni. Sponsorzy łatwiej odmawiają.

Bank Zachodni dokładał zwykle kilka tysięcy do kolonii dla dzieciaków. W tym roku się wycofali, zasłaniając się kryzysem.

Ks. Anderko oprócz działań charytatywnych widzi ogromną potrzebę katechezy dla dorosłych. Kryzys jego zdaniem nie dotyczy jedynie gospodarki, ale przede wszystkim wiary. Być najlepszym szczurem w wyścigu, według duchownego, to jedno z narzuconych przez świat wyzwań, a wielu nie jest w stanie im sprostać: - Zapomnieliśmy, że jedynym skutecznym lekarstwem na kryzys jest Chrystus! Trzeba pomóc ludziom do Niego znaleźć drogę, a wtedy znajdą się i odpowiedzi na problemy związane z utratą pracy, lękami i brakiem pomysłów na przyszłość. Gdyż u podstaw kryzysu egzystencjalnego leży kryzys relacji człowieka z Bogiem.

Byka za rogi

Ks. Arkadiusz Wuwer przygotowuje się do rekolekcji dla przedsiębiorców i pracodawców. Jego praca w myśl papieskiej katechezy "o chciwości i lekkomyślności bogatych" przypomina walkę torreadora z bykiem (wytknięcie cech ludzi bogatych było jedną z pierwszych reakcji Benedykta XVI na kryzys gospodarczy). Wuwer chce mówić biznesmenom o korupcji, nabieraniu tysięcy ludzi, oszustwie i nieuczciwych zagrywkach. Duchowny wyostrzy temat kryzysu, a potem sprowokuje do stawiania niewygodnych pytań, często w tym środowisku zapomnianych. O sakramenty, praktykowanie, uczciwość i wartość zaufania. Rekolekcjonista temat sformułował tak - "W jaki sposób otoczyć troską życie duchowe w czasach bezdusznej postmoderny". To próba pogodzenia programu duszpasterskiego na rok bieżący i  kryzysu.

- Określenie "Bezduszna postmoderna" to oczywiście prowokacja, nic innego jak próba uczulenia na zaniedbanie etyki moralności - tłumaczy ks. Wuwer. - Bo wolnorynkowa machina bankowo--dewelopersko-handlowa czasem ubezwłasnowolnia, czyni człowieka trybikiem nakręconego mechanizmu. Wtedy łatwo sobie odpuścić.

Rekolekcje dla ludzi biznesu nie są nowością. W Gródku nad Jeziorem Rożnowskim prowadzi je od niedawna krakowski kapłan ks. Piątek. Na Śląsku to już trzecia edycja. Tym razem z inicjatywy samych uczestników. Na katechezę Wuwera przyjedzie ponad 60 osób, biznesmeni z rodzinami. Jest nawet kolejka rezerwowych.

W Kokoszycach podzielą się na dwie grupy. Juniorzy, czyli dzieci biznesmenów, mają osobny program. Ks. Mariusz Pacwa, dyrektor domu rekolekcyjnego i gospodarstwa w Kokoszycach, będzie mówił do młodzieży o godności człowieka i gonitwie za pieniądzem.

- Silny kręgosłup moralny zamiast dóbr materialnych - tłumaczy drugi rekolekcjonista.

Ks. Mariusz w pewnym sensie sam jest przedsiębiorcą, łatwiej mu mówić do "bratniego" środowiska.

- Dom rekolekcyjny, gospodarstwo rolne i stadnina koni też wymagają myślenia kategoriami ekonomii - śmieje się.

Zdaniem Pacwy biznesmeni są społecznością zapomnianą przez rekolekcjonistów, duszpasterskim wyrzutem sumienia, bo to ci "z górnej półki". Najlepszym lekarstwem na kryzys jest kilka dni w strefie ciszy. Pacwa podsunie im obowiązkowy podręcznik w biznesie: encyklikę "Laborem exercens" Jana Pawła II.

Czy duchowni zaproponują przedsiębiorcom, by w sytuacji kryzysu chętniej dzielili się i dawali jałmużnę?

- Trudniejsze zadanie trzeba im postawić - podkreśla ks. Wuwer. - Niech inwestują w zdolną młodzież, aktywizują bezrobotnych, zmieniają struktury. Nie wystarczy zaspokoić czyjś głód na kilka chwil.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2009

Artykuł pochodzi z dodatku „Ucho igielne (13/2009)