Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Arkansas, rok 1962. Przed 44-letnim Samem Waltonem, właścicielem kilku supermarketów, nie lada wyzwanie: ochrona swojego interesu przed konkurencją tanich dyskontów. Biznesmen decyduje się obniżyć koszta przez połączenie sklepów w sieć. Ale wcześniej całe dnie spędza u konkurencji: podpatruje jej pomysły marketingowe, podsłuchuje rozmowy kasjerów z klientami. Zamiast złorzeczyć na nowe, niektóre z tych rozwiązań wprowadza w swojej firmie.
Watykan, rok 2013. Nowo wybranego papieża Franciszka czeka trudne zadanie. Kościół katolicki, najstarsza międzynarodowa organizacja na świecie, jest w kryzysie. Wielu dotychczasowych wiernych rezygnuje z jego usług. Skandale zrażają nowych. Poprzedni papież podaje się do dymisji. Ale Franciszek, niespodziewanie, stosuje nową strategię: zmienia język komunikacji z wiernymi, rozpoczyna reformę finansów Kościoła. Nie stroni też od wizyt u „konkurencji” – wybiera się nawet do muzułmańskiej Turcji...
Religia: trudna branża
Dziś lista płac założonej przez Sama Waltona sieci supermarketów Wal-Mart liczy ponad 2 mln osób w 27 krajach; przed rokiem firma wypłaciła akcjonariuszom dywidendy w wysokości 13 mld dolarów. I choć nie jest pewne, w jakim stanie będzie za pół wieku Kościół, to wiadomo, że także nowy papież – za sprawą swojego sposobu zarządzania – wywołał wśród menedżerów poruszenie. Magazyn „Fortune” umieścił Franciszka na czele listy największych liderów; tygodnik „Economist” porównał go do takich wizjonerów zarządzania jak Sergio Marchionne z Fiata czy Steve Jobs z Apple’a. Dlaczego?
Zdaniem menedżera Chrisa Lowneya, autora książki „Lider. Papież Franciszek” (jej polski przekład ukazał się w Polsce nakładem wydawnictwa WAM), Franciszek nie tylko kwestionuje zwyczaje panujące w jego własnym Kościele, ale poddaje krytyce całe współczesne podejście do przywództwa, proponując w zamian „inspirującą, głęboko kontrkulturową wizję sposobu życia i wartości wyznawanych przez lidera”. Jego nawyki przywódcze oparte są na trzech prostych wskazówkach: „gruntownie poznaj siebie samego, lecz żyj, by służyć innym”, „wejdź w świat, lecz codziennie usuwaj się z niego” oraz „żyj w teraźniejszości i szanuj tradycję, lecz twórz przyszłość”.
„Przywództwo, które potrafi wypośrodkować pomiędzy przeszłością, teraźniejszością i przyszłością, jest trudne w każdej branży; tym bardziej trudne jest ono w »branży« papieża Franciszka” – pisze Lowney. Dodaje też: „Kościół katolicki wystawiony jest na tę samą presję gwałtownych zmian, która wypycha z naszego świata wypożyczalnie wideo i filmy Kodaka, i której podlegamy także my”. Oto prawdopodobnie najtrudniejsze wyzwanie, które stoi dziś przed papieżem.
Pokora dyrektora
Tezy Lowneya ciekawie rozwija Jeffrey A. Krames, autor wydanej we wrześniu w USA książeczki „Lead with Humility” (Zarządzać z pokorą). Nie dość – pisze – że Franciszek „rozumie, iż prawdziwi liderzy przewodzą ludziom, a nie instytucjom”, to jeszcze skutecznie zarządza. Ceni sobie np. doradców, którzy prawdy nie owijają w bawełnę (powołani przez niego audytorzy ujawnili nadużycia w watykańskich finansach). Decyzje podejmuje po konsultacji z innymi (przy reformie kurii rzymskiej doradza mu specjalna grupa kardynałów). Podkreśla potencjał człowieka (jest autorem „dziesięciu przykazań” szczęśliwego życia). Często opuszcza swoją „strefę komfortu” (jak wtedy, gdy odwiedza uchodźców na Lampedusie). A ze współpracownikami komunikuje się na każdym szczeblu (nie tylko podczas obiadów w stołówce w Domu św. Marty).
O efektywności tych metod świadczy zmiana, która dokonała się w Kościele od marca ubiegłego roku. „Benedykt XVI był pierwszym papieżem od 600 lat, który zrzekł się urzędu, wywołując plotki, że w tej sprawie interweniował założyciel i właściciel firmy, rzadko widziana starsza osobistość z brodą, której portret zdobi siedzibę zarządu w Kaplicy Sykstyńskiej” – pisze w żartobliwym komentarzu tygodnik „Economist”, przypominając o ówczesnych kłopotach wizerunkowych Kościoła. Tymczasem Franciszek – czytamy dalej – zachowuje się jak rasowy dyrektor. Kładzie nacisk na kluczowe kompetencje Kościoła, skupiając jego misję na pomocy ubogim i wykluczonym; ogranicza tzw. działalność pomocniczą, czyli spory doktrynalne i bogate ceremonie; „odświeża” markę Kościoła – np. nie zmieniając doktryny w sprawie związków osób tej samej płci, wypowiada się na ich temat w pojednawczym tonie.
Porównywanie przewodzenia Kościołowi do zarządzania korporacjami naraża nas na wiele pułapek. Ale już sam fakt, że specjaliści od zarządzania co i rusz piszą o „efekcie Franciszka-menedżera”, powinien poprawić humor tym wszystkim, którym zależy na zmianach w Kościele. Pytanie tylko: czy papież zdoła zaszczepić swój styl zarządzania wśród swoich menedżerów niższego szczebla – biskupów, proboszczów, księży diecezjalnych?