Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
“Uwertury smyczkowej" Witolda Lutosławskiego mógłbym słuchać choćby dla ostatniego akordu. To przejmujące współbrzmienie straciłoby wszak na znaczeniu, gdyby muzycy nie poprzedzili go klarownie poprowadzoną polifonią, subtelnymi dialogami i drapieżną motoryką. Pierwszy z “Trzech utworów w dawnym stylu" Henryka Mikołaja Góreckiego aukso gra niespiesznie, refleksyjnie. Przelewająca się powoli magma współbrzmień i wiodącej melodii skrzypiec wprowadza do ostrych, choć bynajmniej nie ordynarnych akordów drugiego utworu. Najlepsza jednak jest ostatnia część tryptyku: kiedy trzeba ciężka i ponura, innym razem metalicznie archaiczna.
“Grave. Metamorfozy na wiolonczelę i orkiestrę smyczkową" Witolda Lutosławskiego w interpretacji Andrzeja Bauera i orkiestry stały się utworem powściągliwym. Emocje są tutaj trzymane na uwięzi; poskramiane, nigdy nie zdążą wybuchnąć. Wirtuozowski “Koncert na orkiestrę smyczkową" Grażyny Bacewicz dyrygent potraktował z niepotrzebną może ostrożnością. W skrajnych częściach nie pozwolił na brawurę i tanie efekciarstwo; w solowych fragmentach środkowego “Andante" pokazał za to niezwykłą wrażliwość i muzykalność swoich podopiecznych.
Ciekawostką fonograficzną jest niedokończona “Suita G-dur" Ignacego Jana Paderewskiego. Ta młodzieńcza wprawka osadzona jest głęboko w estetyce romantycznej. Może, choć nie musi się podobać. W “Koncercie na fortepian i orkiestrę smyczkową" Góreckiego z Januszem Olejniczakiem w roli głównej współpraca solisty z orkiestrą jest wzorcowa. Za tak spójne i nietuzinkowe odczytanie dzieła pianista winien otrzymać muzycznego Oskara. Radosny drive przeplata się tutaj z ostro dysonującymi partiami orkiestry oraz miękkimi dźwiękami fortepianu. Brak ostrego pazura klawesynowego brzmienia wynagradza ciepło solowego instrumentu i beztroska, choć podszyta niepokojem zabawa.
Płytę zamyka “Orawa" Wojciecha Kilara. Moś poprowadził zespół rozważnie, bez tak często obecnej w tym utworze nonszalancji. Nie uciekając od gwałtownych kontrastów, świadomie stopniował napięcie. Świetnie zagrana “Orawa" stała się tym samym kodą owej antologii hitów polskiej muzyki współczesnej.