Olśnienie w kiosku

Kanwą będzie nam dziś prywatne wydarzenie w miejscu publicznym.

07.10.2019

Czyta się kilka minut

Oto niedawno, pośród mnogości mikrozdarzeń dnia codziennego, pośród planktonu fabułek jałowych i pożywnych, tych, które natychmiast schną i giną bądź codziennie zagnieżdżają się w głowach każdego z nas, zdarzyła się nam i taka, o czym za sekundę. Weszliśmy więc do kiosku, bowiem co dzień to robimy, w celach skrajnie profesjonalnych. Są to bardzo zaawansowane wizyty, wypełnione obserwacjami, których głębia ostrości ustawiona jest podobnie jak w owym teleskopie Hubble’a, zaglądającym poza granice świata łatwo widzialnego.

Zważmy, że kioski, począwszy od ich scenografii, po wspomniane tu mikrozdarzenia, są miejscem do znakomitego orientowania się w świecie. Scenografia kiosku – popatrzmy – jest portretem estetycznym miejscowej kultury i świetnym wstępem do badań poważniejszych. Oczywiście przede wszystkim kiosk ogarnia granice każdych potrzeb, nazwijmy je natychmiastowymi. Bilet tramwajowy, woda brzozowa, salicylany, a w placówkach prowadzonych przez gibkich kierowników są to równo stojące bataliony flaszeczek z krzykliwie kolorowymi alkoholami, przeznaczonymi do picia szybko, gdy tylko zapali się w głowie zielone światło i zanim zbłyśnie czerwone.

Widzimy krzyżówki, bez których synapsy jak liść jesienny żółkną, literaturę historyczną bądź religijną, na poziomie zaawansowania dostępnej tu takoż literatury erotycznej. Naturalnie mamy i prasę, a popatrzcie, że cała prasa jest teraz w identycznych kolorach, nazwijmy je „powitalnymi”. To czerwienie, biele, niebieskości, plus marchewka z natką. Są i papierosy, a ich pudełka okazują się teraz przeciekawym atlasem najstraszliwszych schorzeń czy też zbiorem ilustracji modelujących społeczeństwu zachowania przy zwłokach osób bliskich. Pudełka te mogą być pretekstem do dłuższego pobycia w kiosku, każde dziś może być nam pomocne w fabularyzowaniu szarości dnia i przyglądaniu się – dla przykładu – jakże genderowy balans jest fikcją, bowiem na obrazkach owych cierpią tylko mężczyźni. To im, z ich winy, umierają dzieci, rosną przeraźliwe guzy, wypadają zęby i tylko oni mają kłopoty z erekcją, co wydaje się fikcją, grubą przesadą i niesprawiedliwością.

Kiosk to też zapach, to niepowtarzalny koktajl zapachów mydła i zadrukowanego papieru – każdy wie, o czym tu mówimy. Kiosk to wreszcie klienci. Rzec wypada: krótkotrwali, ale bynajmniej nie niemi, albowiem jak to często w kiosku bywa, każdy ma tu coś do powiedzenia. Krótkotrwałość bycia zmusza do syntetyzowania myśli, wizyta w kiosku trwa około minuty, trzeba więc się postarać, by poglądy i opinie prezentować prędko i zwięźle. Należy znaleźć stosowne środki ekspresji, warto zatem przed przyjściem potrenować wokabularz, rytmikę i sztukę tworzenia małych komunikatów, niosących maksimum emocji i treści. Te komentarze są oczywiście reakcją na mikrozdarzenia, ot, przykładowe pytanie brzmi: „Jak można czytać tę szmatę?”, gdy współkolejkowicz kupuje sobie gazetę, której z troski o światopogląd i moralność kota pytający nie użyłby do wyścielenia mu kuwety.

Wszystko to nas ciekawi niezmiernie, więc gdy pewien obywatel poczuł potrzebę wygłoszenia w kiosku krótkiego opisu krajobrazu ścielącego się wokół niego, przeszliśmy w tryb czujności dobermana. Opis ów był bardzo precyzyjny i krótki, był oralną fotką, szkolnym i konkretnym zapisem otoczenia. Mózg tego obywatela, jego centralny układ nerwowy pracowały bez szmerów i zaburzeń. Pręciki jego oczu bezbłędnie przekazały pod korę jego mózgowia sygnały prawdziwe, te zostały modelowo przetworzone i uruchomiły bez zgrzytów, kasłań i stękań aparat mowy. Rzekł ów z wyraźnym sarkazmem te słowa: „Czy pan wciąż jeszcze wierzy w to, co widzi?”. Pytanie to wbiło zgromadzonych w stan dezorientacji, skłoniło do natychmiastowych i panicznych konfrontacji, znudzeni się zaciekawili, zaciekawieni się zaciekawili jeszcze bardziej. Zapadła cisza. Wszyscyśmy się takoż zorientowali, że jest to pytanie w naszym kraju zasadne, jeśli nie najważniejsze. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 41/2019