Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ta wypowiedź z 21 kwietnia to jedyna znana mi publiczna reakcja biskupa na list otwarty ks. Hansa Künga (kolejną jest tekst abp. Henryka Muszyńskiego oraz abp. Józefa Życińskiego - red.). Küng zarzucił Benedyktowi XVI zdradę ducha Soboru Watykańskiego II, uznał go za głównego winowajcę "najgłębszego kryzysu wiarygodności [Kościoła] od czasów Reformacji", a biskupów wezwał do swoistego nieposłuszeństwa papieżowi, oddolnego zabiegania o odnowę Kościoła i starań na rzecz zwołania kolejnego soboru.
Chociaż Küng jest niewątpliwie - jak ujął to James Martin SJ, redaktor tygodnika "America" - "teologiem wielkiej uczoności, znakomitym i doświadczonym", to akurat w samym liście cech tych jak na lekarstwo.
Czas na reformę
Australijski biskup nie dyskutuje więc z Küngiem, ale skupia się na konieczności reformy Kościoła - i to w duchu Vaticanum II. Bp Power apelował o nią na długo przed pontyfikatem Benedykta XVI. Podczas rzymskiego Synodu Biskupów dla Oceanii w 1998 r. przekonywał w obecności Jana Pawła II i kard. Ratzingera, że Kościół powinien być "bardziej ludzki, pokorniejszy, mniej sklerykalizowany, bardziej inkluzywny (i dzięki temu bardziej katolicki), bardziej otwarty, poszukujący jedności w różnorodności, odkrywający całą swoją tradycję, prawdziwie odbijający w sobie osobę i wartości Jezusa". Takie jest dziedzictwo Soboru, który umożliwił reformę Kościoła, m.in. promując świeckich, otwierając się na współczesny świat, inne Kościoły i religie niechrześcijańskie, akceptując wolność religijną czy zalecając większe zaangażowanie w liturgię. Tymczasem dziś - pisze biskup - "ostrzega się nas przed »posoborowymi ekscesami« lub przekonuje o potrzebie »reformy reformy liturgicznej« czy też o »reinterpretacji Soboru Watykańskiego II«".
Reforma Kościoła, zastrzega, nie może być kosmetyczna. Winna obejmować: autorytarny sposób rządzenia Kościołem, obowiązkowy celibat księży, udział kobiet w życiu Kościoła czy nauczanie o seksualności. "Trzeba uznać, że wszelka mądrość nie rezyduje wyłącznie w męskim kierownictwie Kościoła oraz że należy wsłuchiwać się w głos wiernych". Można pytać, stwierdził bp Power, czy obecny kryzys targałby Kościołem, gdyby kobiety miały udział w jego decyzyjnych strukturach.
Kaliber problemów nie pozostawia złudzeń: do ich rozwiązania potrzebne są kompetencje i władza instytucji soboru. W ostatniej dekadzie podobnie widzieli to również inni biskupi.
Czas na sobór
W 2002 r. o zwołanie soboru apelowało ponad 30 hierarchów, głównie z Ameryki Łacińskiej i Azji. Rok później jeden z nich, kard. Stephen Fumio Hamao z Japonii, wówczas przewodniczący Papieskiej Rady Migrantów i Podróżujących, powiedział, że sobór winien zająć się sprawą stosunku Kościoła do innych religii i problemem kolegialności, czyli sposobem kierowania Kościołem przez biskupów (Kościoły lokalne) w łączności i na czele z biskupem Rzymu (Kościół powszechny).
Kościoły lokalne, podkreślił, nie mogą być traktowane "jak dzieci" i winny uzyskać większą autonomię od Kurii Rzymskiej w decydowaniu o tym, jak głosić Ewangelię w różnych kontekstach kulturowych. "W Kościele wszystko wciąż jest nazbyt rzymsko-centryczne" - ocenił, wskazując np. losy tłumaczenia ksiąg liturgicznych z łaciny na jeden z języków azjatyckich (każdy przekład lub nawet niewielka zmiana w nim musi uzyskać akceptację Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów). Kuria Rzymska, w której zabrakło specjalisty od tego języka, zwróciła się o pomoc do... azjatyckich kleryków, wysłanych na rzymskie studia przez biskupów, którzy nadzorowali przekład. Takie posunięcie - konkludował kard. Hamao - zrodziło nieufność do konferencji episkopatu. Potrzebujemy większego uznania dla autorytetu tej struktury biskupów, stwierdził dodając: Watykan winien "więcej słuchać" Kościołów lokalnych, a nie ograniczać się do "instruowania ich, pouczania i poprawiania".
Jednym z największych zwolenników zwołania soboru jest kard. Carlo Maria Martini. Emerytowany arcybiskup Mediolanu zaapelował o sobór w 1999 r. na Synodzie Biskupów dla Europy: "Kluczowym zadaniem jest pogłębienie i rozwinięcie eklezjologii komunii Soboru Watykańskiego II [w istocie chodzi o problem kolegialności biskupów - J.M.]. Inny problem to brak - w niektórych regionach dramatyczny - księży i piętrzące się przed biskupami trudności z zagwarantowaniem duszpasterskiej opieki przez szafarzy Ewangelii i Eucharystii. Dalej: miejsce kobiet w społeczeństwie i Kościele, udział świeckich w ministerialnej odpowiedzialności, seksualność, dyscyplina małżeńska, praktyka sakramentu spowiedzi, stosunek do Kościołów prawosławnych i potrzeba ożywienia ekumenicznej nadziei oraz konieczność wypracowania relacji między demokracją a wartościami, między prawami cywilnymi a prawem moralnym.
Kard. Martini do idei zwołania soboru wrócił w latach 2001 i 2009. Rok temu powiedział, przypominając ideę Soboru w Konstancji (1414-1418), że sobory powszechne winny odbywać się regularnie co 20-30 lat.
Jednak... jeszcze nie czas
W 2002 r. do postulatu zwołania soboru ustosunkował się kard. Ratzinger, prefekt Kongregacji Nauki Wiary. Stwierdził, że zwoływanie go nie jest uzasadnione z racji teoretycznych i praktycznych.
Z praktycznego punktu widzenia Kościół nie wypracował procedur pozwalających na owocne spotkanie i dialog ponad 4,5 tys. biskupów (a dodać trzeba jeszcze kilka setek "niebiskupich" ojców soborowych, np. wyższych przełożonych zakonnych). W Vaticanum II uczestniczyło ponad 2,8 tys. biskupów, a liczba ojców przekroczyła 3 tys. Ale już w 2001 r. kard. Martini mówił: instytucję soboru przewiduje Kodeks Prawa Kanonicznego, a "każdą trudność można przezwyciężyć dzięki środkom komunikacji i transportu, jakimi dzisiaj dysponujemy".
Z teoretycznego punktu widzenia, kontynuował kard. Ratzinger, przeciw nowemu soborowi przemawia fakt, że Kościół wciąż stoi przed zadaniem wcielenia w życie nauczania Soboru Watykańskiego II: "Aby wyrósł las, potrzeba czasu". W słynnym "Raporcie o stanie wiary" (1985) pisał, że "prawdziwy czas Vaticanum II nie nadszedł jeszcze". Między soborami - podkreślił w 2002 r. - należy wykorzystywać inne formy kontaktów między biskupami. "Mamy dzisiaj synody kontynentalne, regionalne itd., skuteczną pracę konferencji episkopatów, ich spotkania z papieżem. (…) Stoimy przed koniecznością udoskonalenia tych narzędzi, (...), aby jeszcze lepiej wcielić w życie Sobór Watykański II. A wtedy zobaczymy...".