O Lupie - Andrzej Hudziak

11.05.2003

Czyta się kilka minut

Nasza znajomość z Krystianem trwa już bez mała trzydzieści lat i mogę dziś o niej mówić jak o przyjaźni. Zaczęliśmy współpracę na drugim roku studiów i wyjątkowość Krystiana już wtedy bardzo się zaznaczała. Praca z nim była czymś zupełnie innym, zarówno pod względem estetycznym, jak w sposobie podejścia do aktora. Obie strony - aktorzy i reżyser - wzajemnie się od siebie uczyły, ich propozycje były równoprawne, choć oczywiście Krystian nadawał im kierunek. Taki sposób pracy jest czymś w rodzaju zabawy, niezależnie od np. ponurości danego tematu - jest jak przyjacielska gra w piłkę, w tenisa.

Ta gra bywa bardzo trudna, bo Krystian stawia ogromne wymagania - coraz głębiej penetruje psychikę postaci, ich wzajemne relacje. Polega to także na wyjaśnianiu, czym są emocje, skąd się biorą, do czego służą. To prawdziwie fascynujące badanie zjawisk natury ludzkiej. Tak wielu reżyserów, niestety także młodych, proponuje jedynie piekielną nudę albo koszmarnie niemiłą atmosferę - u Krystiana tego nigdy nie ma. Jest natomiast bardzo kategoryczne wymaganie, żeby swoją myślą jak najbardziej zbliżyć się do jego myśli. To solenna propozycja, nigdy gwałt czy rozkaz. Za to niewątpliwie cenię Krystiana, a ostatnio przekonałem się, że za pracą z nim można tęsknić.

Krystianowi zawdzięczam bardzo wiele - obdarza mnie zaufaniem, któremu nie zawsze mogę podołać, ale nie wynikają z tego żadne obrzydliwe konsekwencje; czasem zdarzają się awantury, ale nie pozostawiają one uczucia wściekłości. Ogromną zaliczkę zaufania dostałem np. w „Kalkwerku” - przy tak trudnym i ogromnym temacie ryzyko porażki było potężne. Krystian postawił na mnie va banque, a jeżeli on tak stawia na aktora, to jest potem niesłychanie lojalny. Krzepiąca jest zawsze świadomość, że przy pewnych różnicach w widzeniu postaci dochodzi się z nim do tego, co jest jej wspólną wizją. Kiedy potem Krystian wprowadza w postać jakieś zmiany, są one tylko innym jej wariantem, nie muszę rezygnować z siebie. Teatr Krystiana to bardzo prywatne bycie razem.

ANDRZEJ HUDZIAK (ur. 1955) - aktor Teatru Starego, u K. Lupy grał m.in. w „Nadobnisiach i koczkodanach” Witkacego (PWST Kraków, 1977), „Iwonie, Księżniczce Burgunda” Gombrowicza (1978), „Powrocie Odysa” wg Wyspiańskiego (1981), „Mieście snu” wg A. Kubina (1985), „Marzycielach” wg R. Musila (1988), „Braciach Karamazow”, „Maltem”, „Kalkwerku” wg T. Bernharda (1992) „Lunatykach”, „Sztuce” Y. Rezy (1997), „Mistrzu i Małgorzacie”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 19/2003

Artykuł pochodzi z dodatku „Kontrapunkt 19/2003