Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nie mówi jasno, o co mu chodzi. Opowiada dykteryjki, zamiast mówić prosto z mostu: to wolno, tego nie wolno. I w kółko powtarza to samo – że jesteśmy i zawsze będziemy grzesznikami. Nie dość, że nie ma dobrego słowa dla biskupów i księży, to jeszcze nieustannie ich krytykuje. Mówi o ubóstwie, a to przecież sprawa zakonników, nie zaś wszystkich księży! Zarzuca nam klerykalizm. Przychylniejszym okiem patrzy na homoseksualistów, rozwodników i pijaków niż na swoich braci w kapłaństwie i biskupstwie. Ostatnio czepił się doktorów teologii. Czyżby nie doceniał wagi nauki? Mówi też, że nie wolno nawracać – Pan Jezus mówił przecież zupełnie co innego! Wciąż też powtarza: sobór to, sobór tamto, jakby na soborze świat się skończył. Nie lubię Franciszka, za dużo namieszał ludziom w głowach. Już nie wiadomo, gdzie jest prawda, gdzie fałsz. Gdzie dobro, a gdzie zło…
Nie lubisz papieża Franciszka? To może nawet i dobrze, choć zapewne on wolałby, żebyśmy go lubili – bo sam ludzi lubić lubi. To dlatego mieszka w hotelu, a nie w Pałacu Apostolskim. Co więcej, tłumaczy, że mieszka tam ze względu na swoje zdrowie psychiczne, bo nie może się obyć bez ludzi. Jednak owo nielubienie papieża – jak zresztą innych ludzi: rodzica, dziecka, szefa, sąsiada – a nawet samego Boga – wcale nie musi o nas źle świadczyć. W Ewangelii Mateusza czytamy o Jezusie, który pyta: „Co myślicie? Pewien człowiek miał dwóch synów. Zwrócił się do pierwszego i rzekł: »Dziecko, idź dzisiaj i pracuj w winnicy«. Ten odpowiedział: »Idę, Panie«, lecz nie poszedł. Zwrócił się do drugiego i to samo powiedział. Ten odparł: »Nie chcę«. Później jednak opamiętał się i poszedł. Któryż z tych dwóch spełnił wolę ojca?”. Mówią Mu: „Ten drugi”. Wniosek prosty, to ten oporny syn potraktował polecenie ojca poważnie. Pewnie już i tak miał za dużo na głowie, albo po prostu nie był w nastroju, nic dziwnego, że odburknął ojcu. Jeśli chodzi o tego chętnego, grzecznego syna, sprawa wygląda inaczej, znacznie gorzej.
Słuchając przypowieści o perypetiach ojca z synami, chcąc nie chcąc, ustawiamy się po tej lepszej stronie. Staramy się zająć miejsce pośród tych, którzy z największą chęcią pragną służyć Panu Bogu. Poza tym, tak jest przyjemniej – a więc i bezpieczniej. Przerzucamy się cytatami, żeby udowodnić nasze poważanie dla papieża, czy też innego autorytetu, a w gruncie rzeczy lekceważymy go. Na wzór wspomnianego posłusznego syna z przypowieści sprawiamy tylko dobre wrażenie, a i tak chodzimy swoimi drogami. Kochajmy więc tych, którzy sprawiają nam kłopoty, bo być może już tylko oni traktują nas poważnie.