Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Bóg jedyny – którego rządy Izraelici co prawda odrzucili – staje w ich obronie. Wyprowadza nie tylko z domu niewoli, ale z jeszcze głębszej przepaści, jaką jest ich wina. Przecież to nie Bóg opuścił Izraelitów, lecz oni Boga, a czyniąc to, sami na siebie wydali wyrok, otrzymali to, co chcieli otrzymać. Osiągnęli sukces, tyle tylko, że okazał się on złudzeniem – a więc klęską.
Izraelici zerwali przymierze. Bóg – nie. A ponieważ poważnie, czyli z miłością, traktuje On ludzi, czeka, kiedy się opamiętamy. Pojmiemy, że występując przeciwko Bogu, występujemy przeciwko sobie samym. Przeciwko temu, co jest w nas najpiękniejsze, a co Biblia nazywa obrazem Boga w nas. Bóg, nie zważając na krzywdę, jaką Mu wyrządzamy, czeka na nasze „przepraszam”. Tak traktował i traktuje żydów i chrześcijan. A ponieważ jest Ojcem wszystkich ludzi, tak samo podchodzi do wyznawców innych religii i ateistów. Cokolwiek bowiem w Biblii odnosi się do Izraela, to samo dotyczy Kościoła.
W „Dekameronie” Giovanniego Boccaccia mamy opowiadanie o dwóch przyjaciołach, Giannotcie i Abrahamie. Pierwszy usiłował nawrócić drugiego z judaizmu na chrześcijaństwo i tym samym uchronić go przed wiecznym potępieniem, na które, zgodnie z ówczesnym przekonaniem, skazałby go Bóg jako wyznawcę fałszywej wiary. Abraham, chcąc się przekonać, jak wygląda chrześcijańskie życie, udał się do „centrali” – do Rzymu. Giannotto, który dobrze wiedział, co się tam dzieje, usilnie odwodził przyjaciela od tego zamiaru. Na próżno: Abraham pojechał, a Giannotto zaczął powoli przeżywać swoją misjonarską klęskę.
Kiedy Abraham wrócił, oświadczył: „Według mego mniemania, wasz pasterz najwyższy, jako i wszyscy jego duchowni, z wielką pilnością a staraniem i umiejętnością chcą religię chrześcijańską poniżyć i z oblicza świata ją zetrzeć, chociaż winni przecie być jej wsporem i obroną. A jako że, mimo tych ich wysiłków, wasza wiara coraz bardziej się rozpowszechnia i coraz jaśniejszą i doskonalszą się staje, tedy musiał Duch Święty w nią wstąpić, aby stanęła wyżej od wszystkich wiar świata. Dlatego też, jeśli dawniej głuchy byłem na twoje prośby i nie chciałem chrześcijaństwa przyjąć, to teraz mówię ci jawnie, że nic nie będzie w stanie mnie od tego powstrzymać”.
Co za paradoks, chciałoby się powiedzieć. To, co jednych gorszy i doprowadza do utraty wiary, innych do wiary doprowadza i w niej umacnia. Co więc sprawia, jaki jest mechanizm tego, że tak się dzieje? Dlaczego misjonarska gorliwość Giannotta niewiele wskórała, a skutecznym argumentem okazała się grzeszna oziębłość na sprawy Boże?
Na to pytanie można odpowiedzieć co najmniej na dwa sposoby. Po pierwsze, Abraham starał się być człowiekiem uczciwym, liczącym się z rzeczywistością. Po drugie, wierzył, że naprawdę świat jest wyłącznie w ręku Boga.