Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Tydzień po tym, gdy ONZ oskarżyła Chiny o przetrzymywanie w tzw. obozach reedukacyjnych oraz antyterrorystycznych nawet 3 mln Ujgurów i innych muzułmanów żyjących w północno-zachodniej części kraju, na jaw wychodzą kolejne szczegóły. Według dziennika „The Wall Street Journal” „reedukacja” obejmuje nawet 7 proc. mieszkańców prowincji Sinciang. W obozach są poddawani kulturowej i ideologicznej indoktrynacji: zmusza się ich do śpiewania komunistycznych pieśni, spożywania wieprzowiny i alkoholu. Zdaniem jednej z członkiń Komitetu ds. Likwidacji Dyskryminacji Rasowej ONZ cała prowincja „przypomina wielki obóz internowania (…), w którym Ujgurzy i inni uznawani za muzułmanów są traktowani jak więźniowie państwa”, a do inwigilacji używa się na masową skalę technik biometrycznych.
Przedstawiciele władz chińskich (które początkowo utrzymywały, że obozy są czymś w rodzaju szkół zawodowych) twierdzą, że ich celem jest walka z ekstremizmem muzułmańskim oraz „reintegracja” tych Ujgurów, którzy wcześniej (m.in. podczas zajść w 2009 r.; na zdjęciu) występowali przeciwko Pekinowi. Na forum ONZ chiński dyplomata mówił wręcz, że pobłażliwość wobec Ujgurów grozi przekształceniem Sinciang w „chińską Syrię”. Antyujgurska polityka wpisuje się jednak w trwającą już od lat kampanię sinizacji mniejszości religijnych, wymierzoną głównie w muzułmanów i chrześcijan. W Chinach, według różnych szacunków, mieszka od 11 do 15 mln Ujgurów. ©℗