Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow stwierdził w ubiegłym tygodniu, że „Rosja nigdy na nikogo nie napadała, zawsze to na nas napadali”. W sytuacji rosnącej rosyjskiej obecności wojskowej wokół granic ukraińskich i zbliżających się manewrów rosyjsko-białoruskich – nadzwyczajnych, największych w historii – słowa te nikogo na Ukrainie i na Zachodzie nie uspokoiły, lecz co najwyżej wywoływały gorzki śmiech. Ławrow stwierdził zarazem, że Rosja „nie chce wojny, ale nie pozwoli na ignorowanie jej interesów”.
Na wszelki wypadek niektóre państwa zachodnie (m.in. USA) zdecydowały się na ewakuowanie części swoich dyplomatów i członków ich rodzin. Towarzyszy temu płynący z Waszyngtonu przekaz, że rosyjska agresja wobec Ukrainy może nastąpić w najbliższym czasie. Sygnały z Kijowa są znacznie bardziej spokojne: władze ukraińskie twierdzą, że jak do tej pory koncentracja sił rosyjskich, choć niepokojąca, bardziej przypomina blef niż przygotowanie do zmasowanej inwazji. Zarazem wzywają do niepanikowania, słusznie uznając, że jednym z celów Moskwy jest wywołanie strachu, co może skutkować ogromnymi stratami dla gospodarki ukraińskiej (w tym wzrostem oprocentowania ukraińskich obligacji).
Równocześnie, mimo otwartych gróźb Rosji, trwają rozmowy dyplomatyczne. USA i NATO przesłały pisemne odpowiedzi na rosyjskie ultimatum. Sam fakt, że zostały one skonsultowane z Kijowem, wskazuje, że nie ma akceptacji dla żądań Moskwy. W ramach polityki odstraszania Stany kończą przygotowanie pakietu sankcji przeciw Rosji, który wszedłby w życie w razie jej inwazji na Ukrainę.
Wywołany przez Moskwę kryzys, będący największym wyzwaniem dla bezpieczeństwa europejskiego po 1991 r., jest także testem dla Zachodu i Sojuszu Północnoatlantyckiego. Pokazuje bowiem, na ile jesteśmy zdolni do reagowania na podobne sytuacje nadzwyczajne, w jakim stopniu stać nas na wspólną i szybką odpowiedź. Pokazuje również, że – podobnie jak w czasie zimnej wojny – to USA pozostają bezalternatywnym gwarantem bezpieczeństwa Starego Kontynentu. Mimo różnych zastrzeżeń, w tym dwuznaczności polityki Berlina i francuskiej próby gry solowej, Zachód wciąż zdaje ten test pozytywnie.
Czytaj więcej: Kreml wciąż zwiększa napięcia w relacjach z Ukrainą i Zachodem