Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Tragedia w La Salette zapewne zbliży Polaków i Francuzów. Przykre tylko, że to zbliżenie przez śmierć. Bo wypadek polskiego autokaru pod La Salette wstrząsnął Francją. Już w tragiczną niedzielę na miejsce wypadku pośpieszyli od razu premier François Fillon i minister transportu Jean-Louis Borloo. Od razu było jasne, że wypadek nastąpił z winy kierowcy, gdyż autokarom bez specjalnego zezwolenia nie wolno zjeżdżać tą niebezpieczną drogą (w 1973 r. w tym samym miejscu zginęło 43 Belgów, w wyniku podobnego wypadku).
Skoro sam zakaz wjazdu takich pojazdów (powtarzany po wielkroć na początku drogi i zaznaczany dodatkowo informacjami w języku francuskim, angielskim i włoskim tam, gdzie jeszcze można zawrócić) nie wystarcza, Borloo oświadczył, że trzeba będzie zbudować odpowiednie bramki sterowane przy pomocy karty magnetycznej, uniemożliwiające wjazd dużych samochodów bez zezwolenia.
Tymczasem Francuzi z wielką troską zajęli się uratowanymi Polakami. Wielu polskojęzycznych Francuzów i Polaków mieszkających w okolicach Grenoble - gdzie w szpitalach leżą poszkodowani - pośpieszyło z pomocą. Niektórzy nie ograniczyli się tylko do pomocy w tłumaczeniu, ale po prostu nieśli rannym otuchę. Francuskie media do tej pory donoszą o stanie zdrowia i o powrotach poszkodowanych do Polski. Piszą też o postępach śledztwa i o krokach podjetych przez rząd, by tragedia taka już się nie powtórzyła. Zebrano informacje o wszystkich podobnych miejscach na francuskich drogach. Jest ich ponad 50. Znakomita większość z nich znajduje się właśnie na drogach zjeżdżających z Alp.