Meander

Polszczyzna obserwowana nie może się podobać, choć jest to mowa absolutnie klarowna, pozbawiona cienia dwuznaczności.

25.03.2013

Czyta się kilka minut

Można rzec, że ludzie polscy przez ostatnie ćwierć wieku bardzo zmienili sposób ogłaszania swych poglądów. Od dwuznacznych, przedziwnie skonstruowanych, wielopiętrowych fraz doszliśmy do komunikatu tak w polszczyźnie jednoznacznego, że bywa, iż mieści się on w słowie czteroliterowym. Powab czteroliterowości ma taką siłę, że ludzie zdolni i dotychczas przywykli do używania słów nieco dłuższych, bronią czterech liter jak niepodległości. Powołują się przy tym na wolność słowa i sądzenia. Można wyartykułować opinię, że nieokiełznana wolność słowa czteroliterowego jest w istocie jedyną szeroko praktykowaną dziś wolnością. W czasach dawniejszych czteroliterowość eliminowała ludzi z ambitniejszych kółek dyskusyjnych, a nawet – to aluzja – z uczestnictwa w kółkach teatralnych.

Porzuciwszy w tym miejscu jałowe moralizy, przyjmijmy badawczo, że czasy najbliższe przyniosą najpewniej dalsze skrócenia. Nawet ludzie kultury będą komunikować światu kwestie najskomplikowańsze za pomocą góra jednej sylaby. Tak widzę przyszłość analizy, intelektualnego czy artystycznego obwieszczenia, by nie rzec: refleksji.

W czasach czteroliterowych komunikatów znajdujemy wyjątki. Przykładem dobrym jest minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Parę dni temu wypowiedział opinię na temat życia wojskowego: „Ten styl, taki trochę wojskowy, powinniśmy uszanować” – rzekł z namaszczeniem i doprawdy drugorzędne wydaje się, komu konkretnie winniśmy szacunek.

Styl wojskowy, każdy wie, to frontowa twardość, wciągnięty brzuch, wyprostowana sylwetka i umiejętność wydawania rozkazów głosem szczekliwym. Prawdziwy wojskowy – to aluzja – nie mięknie nawet po kielichu. Ba, szczekliwość i konkret w człowieku wojskowym ulegają po kielichu utwardzeniu, zwłaszcza wobec szeregowego. Dlatego trudno uznać zdanie ministra za prawdziwe, biorąc pod uwagę informacje prasowe, że ten, którego minister miał na myśli, gdy ciąży mu odmagnezowanie, pije actimel. Że zamiast soku spod ogórków, tak ostrzącego obraz porannego świata, bawi się napojem dla dzieci. Znakomicie wiemy, że szacunek dla człowieka wojskowego w czasie pokoju animuje wołanie tegoż o piwo i jajecznicę z jaj dwunastu, a nie o produkty mleczne, modyfikowane poczciwymi bakteriami. Chwała jednak ministrowi za to, że językowo sprostał, że liter w jego opinii było więcej niż cztery, choć ułożył je w ciąg niezborny. Dobre i to.

Skoro język tak nam się zmienił i spodobała nam się troska, w jaką nas wpędza jego ubożenie, warto przypomnieć opinię o języku innym: o hiszpańskim w wersji argentyńskiej, co, jak wiemy, jest dziś mocno na czasie. Oto 34 lata temu Zdzisław Bau, dziennikarz pracujący i w Argentynie, i w Stanach dla argentyńskich gazet, tak w „Kulturze” (nr 4/1979) sumował gibkość owego języka: „Hiszpański wzbogacony w Argentynie o oszałamiającą liczbę powiedzeń gwarowych, niuansów dialektu xeneize, rodem z Genui, uskrzydlony włoskim zmysłem humoru »przeciw sobie«, jednocześnie labiryntowy wycieniowanymi formami gramatycznymi — zmusza człowieka do wyrafinowania, (...) i arcysubtelności. Jeśli się chce, może być użyty z niezwykłą dokładnością i oszczędnością słów. (...) w wersji argentyńskiej daje dużo luzu, pozwalając na całkowite wprowadzenie w błąd interlokutora niewtajemniczonego w grę trzema czasami trybu przypuszczającego. (...) Argentyński stał się klawiaturą pozwalającą na ciągłą zmianę rytmu. Można obiecać nie obiecując, można się umówić nie umawiając, można zaprzeczyć nie zaprzeczając. Nie ma drugiego języka na świecie bardziej nadającego się do samoobrony”.

Wniosek? Rodacy! Wydłużajmy wyrazy, albowiem lada dzień nie pojmiemy, co mówi Ojciec Święty z Rzymu, nawet jeżeli wreszcie zechce – po polsku.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2013