Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Oczywiście termin ten mógł się do mnie przykleić, gdy odrabiałam lekcje z angielskiego na poranne zajęcia (ciągła nauka w średnim wieku ponoć wspomaga walkę z przyszłym alzheimerem). Czytałam wszak kolejny tekst o tym, jak kłamstwo powtórzone sto razy staje się prawdą, a wyraz ten, oznaczający „namącić w głowie”, „skołować”, powtarzał się tam kilkakrotnie.
Możliwe jednak, że ów wykwit produkcji telewizyjnej, jakim był program pani Gargas, po prostu z niczym innym tak ładnie się nie klei jak z to bamboozle. No może jeszcze z conspiracy, czyli ze spiskiem.
Po obejrzeniu tego programu można bowiem śmiało dojść do wniosku, że na Śląsku w pokopalnianych chodnikach i nieczynnych wyrobiskach gromadzone są zapasy jedzenia, wody, no i oczywiście amunicji (na pewno niemieckiej) na czas wielkiej wojny secesyjnej, jaką Ruch Autonomii Śląska (wspierany przez obce służby, bez obcych służb ani rusz w dobrym spisku!) i jego akolici, typu profesor Kadłubek czy ten znany antypolak Szczepan Twardoch, zamierzają zaraz wywołać. Oficjalną siedzibą kierownictwa spisku jest oczywiście, „piszące na nowo historię Śląska”, przeklęte Muzeum Śląskie, a wydarzenia takie jak upamiętniający ofiary Tragedii Górnośląskiej Marsz na Zgodę to wyraźne działania propagandowe wrogich agentur. Śląsk pod wpływem RAŚ zamierza się odłączyć. To pewne. Nie powiedziano tylko, do czego się przyłączy. Może do Księżyca. Gdyby mnie ktoś pytał o zdanie, przyłączyłabym Śląsk do Islandii. Bo zawsze chciałam tam pojechać, a jakoś się do tej pory nie składało.
Reporter, zza którego pleców widzimy trzęsące się kadry, przedziera się przez śląskie, bardzo nieprzyjazne środowisko, w cieniu rzucanym przez złowrogo wyglądające katowickie familoki, demaskując i odzierając z fałszywych uśmiechów różne panie z sekretariatów, podejrzanych urzędasów z urzędu marszałkowskiego, no i last but not least posłów nienawistnej Platformy, która wykarmiła tę separatystyczną żmiję na obfitej polskiej piersi.
Mogłabym się jeszcze trochę pośmiać z tego materiału, trzymając się za brzuch ze śmiechu, na przykład gdy pan doktor Krzysztof Kawecki opowiada o tym, że zwrot „raus”, którego użyto wobec wojewody, to potwarz i najgorsza obelga, bo do dziś przed oczami mam moją własną babcię, która zamiatając kuchnię wołała do mnie i mojego brata „sprzątom tukej, raus mi stąd terozki, ale migiem”, no ale po co kopać leżącego. W końcu nie pracuję w TVP.
Mogłabym napisać, że Śląsk to region pogranicza, szczególny, specyficzny, inny od wszystkiego, co mamy nad Wisłą. Odłączony od państwa polskiego na rzecz Czech już w XIV w. (pani Anito, proszę o „Magazyn śledczy” na temat Kazimierza Wielkiego, to on oddał te prapolskie piastowskie ziemie obcemu żywiołowi, w zamian za pomoc w walce z Zakonem Krzyżackim! Byłoby dwa w jednym: są tu też do sprawdzenia liczne niejasne wątki żydowskie). Mogłabym dodać, że od 1526 r. tereny te były częścią monarchii habsburskiej, a po wojnach śląskich w wieku XVIII, już za czasów Fryderyka II Wilhelma, stały się częścią Prus. Mogłabym wyjaśniać, że w owym czasie dla słowiańskojęzycznych mieszkańców tego regionu to górnictwo było formą identyfikacji kulturowej, bo to podział klasowy najbardziej odpowiadał podziałom religijnym i językowym. Mogłabym dodawać, że na przełomie XIX i XX w. na Śląsku rozpoczął się bój o rząd dusz jego mieszkańców, toczony pomiędzy niemieckimi a polskimi działaczami narodowymi, chcącymi przeciągnąć miejscową ludność na swoją stronę. Mogłabym wyjaśnić, że mimo ich starań spora grupa Ślązaków, zwłaszcza z niższych klas, okazała się odporna zarówno na jedną, jak i na drugą nowoczesną ideologię narodową, zaś ci, którzy, jak wielu powstańców śląskich, opowiedzieli się po stronie polskiej, nad ową tożsamość wciąż przedkładali tożsamość regionalną. Albo przypomnieć, że podczas II wojny światowej zarówno polski rząd na uchodźstwie, jak i katowicki biskup Stanisław Adamski poparli przyjmowanie volkslisty. Widzieli w tym geście być może jedyną szansę na zachowanie „żywiołu polskości” na tym terenie. Piotr Semka by się zdziwił.
Mogłabym pisać o tym wszystkim, gdyby tylko ktoś chciał się tego dowiedzieć. Skala ignorancji, przekłamań, półprawd na temat Śląska jest tak wielka, że ciężko nie czuć się totalnie bamboozled.
Program Anity Gargas był zwyczajnie beznadziejny, tępy i jednostronny. Z ludźmi nieznającymi specyfiki regionu, takimi jak poseł Pięta, jako ekspertami. Wzorzec metra z Sèvres nierzetelnego dziennikarstwa, które daje głos tylko jednej, ale za to zawziętej jak diabli stronie. Przeżyliśmy jednak „ukrytą opcję niemiecką”, przeżyjemy insynuacje pani Anity. W końcu nic tak nie konsoliduje jak wspólna sprawa – na przykład taka: nie dać się. Nie dejcie się, moi roztomili. Uprzedzeniom i podsycaniu niechęci do Ślązaków godomy „raus”. ©