Konrad Skolarski: "Chopin/Liszt/Rachmaninov/Prokofiev"

Młodych zdolnych pianistów u nas dostatek. Wygląda jednak na to, że tylko nieliczni wiedzą, co należy ze swoim talentem zrobić.

25.01.2006

Czyta się kilka minut

 /
/

Podaję receptę tych, którym się powiodło. Po pierwsze: wygrać jakiś (choćby i prowincjonalny) konkurs. Po drugie: na fali popularności bezzwłocznie wydać płytę. Co dalej? Albo, jak w przypadku Rafała Blechacza, szampan i kąpiele w mleku, albo powrót na tarczy do banalnej rzeczywistości zwykłych zjadaczy chleba. Ale uwaga: jak pisał James Francis Cooke, zawód pianisty to życie nomady, w którym tylko parę dni w roku wolnych jest od gam i wprawek, w którym krytycy-ignoranci i nieodpowiedzialni, irytujący menedżerowie zatruwają ci życie po to, byś w końcu i tak stał się zakładnikiem publiczności. Po stronie zysków wymienić można sławę, satysfakcję i czasem, choć niezmiernie rzadko, pieniądze. Czy zatem w ogóle warto?

Przede mną debiutancki album Konrada Skolarskiego - laureata I nagrody na Konkursie im. Czajkowskiego w Hiszpanii, niegdyś ucznia Janusza Olejniczka i Pawła Giliłowa, obecnie studenta wrocławskiej Akademii w klasie Olgi Rusiny. Konrad Skolarski to typ długodystansowca i choć z pewnością jest do tego predestynowany, nie stara się ze swej techniki uczynić podstawowego atutu. Nie narzuca też ekstrawaganckich, indywidualnych rozwiązań - na to chyba jeszcze za wcześnie. Gra Rachmaninowa z prawdziwą pasją, wydobywając z tej odrobinę sentymentalnej muzyki ogromne pokłady emocji z gruntu nieckliwych i niemelodramatycznych: Rachmaninow według Skolarskiego to przede wszystkim szerokie łuki, drapieżne forte i potęgujące napięcie akcenty.

Podobnie Prokofiew - i tu dominuje pianistyka ostra, świdrująca, mocna. Ten sam rozmach, długie frazy, a dodatkowo dystans i ironia. Taki styl gry, niestety, nie idzie w parze z Chopinem. Pianista stara się wprawdzie przechytrzyć słuchaczy używając dość śmiało tempo rubato, ale zamiast iluzji swobody i metafizycznego odrealnienia, daje to efekt szarpaniny, fałszywych i histerycznych uniesień. W tym przypadku najlepszym sposobem na interpretację jest chyba ścisłe trzymanie się tempa i znaków dynamicznych. Na spryt i dojrzałość przyjdzie czas.

A czy warto być pianistą? Konrad Skolarski ma na to z pewnością jedną odpowiedź.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2006