Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
A jednak to on stał się jednym z tych, którzy po wojnie budowali współpracę polsko-niemiecką. Działając w Radzie Kościołów Ewangelickich Niemiec, stał się autorytetem; już w latach 50. mówił, że granica na Odrze musi być uznana, wywołując burzę.
Klaus von Bismarck już nie żyje. Gdy spotkaliśmy się 12 lat temu, wspominał: “Kiedy pierwszy raz po wojnie odwiedziłem Polskę, nie kierowałem się nostalgią. Nie pojechałem do Heimat, gdzie żyłem przez 25 lat. Najpierw pojechałem do Oświęcimia. Ta kolejność jest ważna". I dalej: “Uczyłem się o Polsce, uczyłem się podczas podróży do Polski. Przyjaciele Polacy uczyli mnie patrzeć na historię i współczesność waszymi oczami".
Czy Erika Steinbach - urodzona w okupowanej Rumii pod Gdynią, w rodzinie żołnierza, który (czy tego chciał, czy nie) był cząstką niemieckiego systemu eksterminacji Polaków na Pomorzu Gdańskim - rozumie tę kolejność, o której mówił Klaus von Bismarck? Chyba nie. Steinbach - która przewodniczącą Związku Wypędzonych została 5 lat temu z przypadku (władze CDU/CSU na gwałt szukały polityka, który miałby “wypędzenie" w życiorysie i był na tyle młody, by sprawnie przywrócić chadecji kontrolę nad Związkiem, którego niektórzy działacze, rozczarowani do rządów Kohla, flirtowali z prawicą “na prawo" od CDU/CSU) - w ogóle niewiele wie na temat historii i współczesności polsko-niemieckiej. Gdyby wiedziała, najpierw pojechałaby do Piaśnicy pod Gdańskiem, gdzie tysiącami ginęli polscy mieszkańcy Kaszub, którzy musieli zrobić miejsce dla takich, jak rodzina Steinbachów. Gdyby rozumiała, nie włączyłaby do swego expose podczas dyskusji w “Rzeczpospolitej" w ub. tygodniu parafrazy z listu biskupów polskich - dając do zrozumienia, że wybacza nam, Polakom, i prosi o wybaczenie. Nie ona.
Wśród Żydów mieszkających w Niemczech można czasem usłyszeć dziwne zdanie, zawierające ładunek ironii, proporcjonalny do skomplikowanych relacji żydowsko-niemieckich: “Niemcy nigdy nie wybaczą tego, co nam uczynili". Nikomu jednak nie przychodzi do głowy, by takiej konstrukcji użyć na serio, bez ironii. Nikomu. Poza Eriką Steinbach, która właśnie wybaczyła nam, że w 1945 r. musiała uciekać z okupowanej Polski... Coś się w relacjach polsko-niemieckich zmieniło. Pytanie tylko, jak bardzo.